Jedno jest pewne w przypadku tego filmu, jest niezwykle słodki. A tak na poważnie to opowiada o tym czego w życiu, moim zdaniem, trzeba się wystrzegać. Nie znoszę konserwatyzmu. I nie ma to nic wspólnego z przywiązaniem do tradycji, tę trzeba pielęgnować i szanować, ale nie można bezustannie przez jej pryzmat postrzegać rzeczywistość. To także film o ludziach którzy, za maską pobożności i rzekomej głębokiej wiary ukrywają obłudę i totalny brak tolerancji ( ponieważ lubię odnosić się do naszej sceny politycznej, takim przykładem jest ugrupowanie zwane LPR w skrócie ). Czysta hipokryzja. Wypada teraz sprostować swoje pierwsze zdanie, ten film nie jest wcale taki słodki. Jeśli chodzi o aktorów to jak zwykle "nieposkromiona" Judi Dench, zupełnie "inna" Carrie-Anne Moss i zawsze taka sama ( z wyjątkiem "Niebieskiego" K. Kieślowskiego ) Juliette Binoche.