Film "Czerwone Maki", który miał być epicką opowieścią o jednym z największych polskich triumfów podczas II wojny światowej, niestety, okazuje się kolejnym rozczarowaniem w kategorii historycznych produkcji. Zamiast skupić się na rzetelnym przedstawieniu heroizmu i dramatyzmu bitwy, twórcy postanowili wpleść banalny i mało wiarygodny wątek miłosny, który przyćmił potencjał głównego tematu. Naprawdę, ile razy można serwować widzom tę samą schematyczną historię romantyczną w filmie, który powinien eksponować zupełnie inne wartości.
Pod względem realizacji batalistycznej film rozczarowuje na całej linii. Bitwa, która w historii była ogromnym starciem z tysiącami uczestników, na ekranie wygląda jak potyczka kilku osób. Efekty specjalne to głównie komputerowe rozbłyski i pierdnięcia, które nie robią wrażenia. Jeden Polak strzela, drugi przecina mu linię ognia. Mała bombka eksploduje 5 metrów przed czołgiem, unieruchamiając go i sprawiając, że cała maszyna nie nadaje się już do dalszej walki.
Więcej tu wojny w samym tle dźwiękowym, niż w obrazie.
Przeciwnicy są ledwo widoczni, w całym filmie można ich policzyć na palcach jednej ręki. Kluczowa stawka walki – zdobycie Monte Cassino jest jedynie przegadana w dialogach, które wygłaszają postaci płaskie i pozbawione wyrazistości. Zamiast trzymać widza w napięciu, film sprawia wrażenie przegadanej lekcji historii z wątkiem miłosnym, w której brakuje emocji i głębi.
Największym grzechem jest jednak nieudany wątek miłosny, który zamiast dodawać emocji, tylko irytuje i zajmuje czas, który można było poświęcić na rozwinięcie historii bitwy. Zamiast zobaczyć film o jednym z najważniejszych momentów polskiej historii, musiałem przetrwać długie i nużące sceny "romantycznych" rozmów i konfliktów, które wydają się sztuczne i kompletnie oderwane od reszty fabuły.
"Czerwone Maki" to zmarnowany potencjał na stworzenie poruszającego i wciągającego filmu historycznego. Niewykorzystane środki, źle rozłożone akcenty fabularne i brak emocjonalnej głębi sprawiają, że trudno polecić ten film nawet najzagorzalszym miłośnikom historii. Lepiej sięgnąć po książkę lub film dokumentalny, by docenić prawdziwą wagę zwycięstwa pod Monte Cassino.