Męczy mnie myśl. Mianowicie. "Czym sobie na to wszystko zasłużyłam?" - pierwszy wielki film Almodóvara?
To jeden z ostatnich filmów Almodóvara, który widziałem "za pierwszym razem". Tak więc podszedłem do niego z pewnym bagażem doświadczeń oraz świadomością geniuszu twórcy. Seans był przepełniony przyjemnością i co ważne - minęło półtora roku, a ja nadal mam ten film w głowie. Widać tutaj sporo rzeczy, na których Pedro oparł swoje późniejsze obrazy. Co do babskiego (etc) kina. Mówią tak osoby, które raz - nie widziały za wielu filmów Almodóvara, dwa - sami podniecają się jakimiś banałami dla głupków i śmią mówić co dobre. Trochę uogólniłem, więc jeżeli znajdzie się jakiś kinoman wątpiący w wielkość kina Almodóvara to niech zaznaczy "umrę jak nie obejrzę" przy tym filmie. : )
Dla mnie ten obraz jest kultowy i unikatowy, wracam do niego bardzo często, niektóre powiedzonka przeniosłam wraz ze znajomymi do życia codziennego, gdzie funkcjonują na równi z cytatami z Barei czy Allena. Pedro oddał w nim, że jest świetnym obserwatorem życia codziennego, ma niesamowicie analityczny umysł, niewiarygodne poczucie humoru i wyczucie sarkazmu. Ten film za każdym razem ogląda się z tą samą przyjemnością, uwielbiam wykreowane w nim postaci kobiece - Maura i Lampreave są bezbłędne!
Almodóvar wielkim twórcą jest i basta! To chyba jedyny reżyser, który nigdy nie sprawił mi zawodu - jest niebanalny, niezależny i w swoim szaleństwie, zwanym przez wielu kiczem wyraża niesamowite umiłowanie człowieka wraz ze wszystkimi jego wadami i zaletami, nikt tak jak on nie zna się na ludzkich uczuciach.
Mnie również nigdy nie zawiódł. Każdy jego film jest świetny. Co do uczuć to myślę, iż Almodóvar pomógł mi poznać samego siebie(i nie mam tutaj na myśli homo spraw ; p). Oglądając jego obrazy zacząłem się otwierać i naprawdę pokochałem jego kino. Chyba nie znam reżysera, który trafiałby do mnie od tej strony. W sposób tak skuteczny. Szkoda, że ludzie go zaszufladkowali.