Klimatyczny, kojarzy mi się z horrorami z przełomu lat 80/90
To masz szczęście, że znalazłaś:) Nie łatwo wśród produkcji z ostatnich lat znaleźć horror w starym dobrym stylu, ale na szczęście są wyjątki:)
A mnie się niestety nie kojarzy. Tyle się naczytałam o tym niesamowitym klimacie, rodem ze starych horrorów... i byłam rozczarowana. Nadmiar ciemności, błyskawic, upiornych laleczek raczej mnie poirytował niż przeraził. Mam nieodparte wrażenie, że chciano bardzo zrobić z "Martwej ciszy" hołd dla kina grozy i wpakowano do filmu wszystkie elementy, niedoparcie się z tym kinem kojarzące. Ale co za dużo, to niezdrowo... Poza tym fatalna gra aktorska Ryana Kwantena i jego irytująca mimika. Co do finału, przyznam, nie spodziewałam się - ale nie nazwałabym go szczególnym atutem filmu. Zdaje mi się czasem, że decydując się na efekt zaskoczenia twórcy chcą po prostu załagodzić liczne wady dzieła, tak by widz mógł potem zawołać "O rany, co za mistrzowskie, przewrotne zakończenie!" i zapomnieć, co było wcześniej. Jestem zwolenniczką klasycznego stopniowania napięcia. Po punkcie kulminacyjnym ma nastąpić rozwiązanie akcji, bez tych wszystkich tanich efektów pod tytułem "Aha! Nigdy byście nie pomyśleli!"...