Książę Paul Atryda przyjmuje przydomek Muad'Dib i rozpoczyna duchowo-fizyczną podróż, by stać się przepowiedzianym w proroctwie wyzwolicielem ludu Diuny.
Libretto proste jak w każdej operze, za to wystawa scenograficzna i efekty imponujące. Nad wszystkim jednak pulsuje to co w nas: trwoga progu wielkiej wojny.
Mnie polityczny wydźwięk tego widowiska jednak potwornie skrępował/zabolał, poza tym nawet czerwie już Villeneuve'a za bardzo nie interesują; aktorki bdb