Tarantino w najlepszym wydaniu. Oglądając "Django" po prostu zapomniałem o całym świecie -
widziałem, czułem i patrzyłem tylko na ekran. Bezlitośnie pochłaniający klimat, niesamowicie
krwiste postacie, miażdżące aktorstwo, genialnie dobrana muzyka (początkowy utwór już znam na pamięć i nucę pod
nosem), mega perfekcyjna reżyseria i wyjątkowo inteligentny scenariusz (chociaż cała historia jest
prosta jak budowa cepa). Poza tym dawno znowu nie czułem w kinie takiego napięcia. Zachwyt na
całego...No może poza jednym minusem - trochę przesadzona przemocą. 10/10.