Pastiszowe rozliczenie Tarantino z niewolnictwem okraszone kilkunastoma kapitalnymi scenami ("początki" działalności Ku Klux Klanu oraz uwaga "któż by nie chciał zabijać białych dla pieniędzy" to prawdziwe mistrzostwo, a takich smaczków jest dużo więcej) robi przyzwoite wrażenie. Jednak po odniesieniu do nihilistycznej przypowieści o samotniku wędrującym z trumną w której ukrył "przyjaciela" spodziewałem się nieco więcej "brudnego" klimatu a nie dynamicznej zabawy popkulturową konwencją.
Mimo wszystko warto.