Największego napięcia i skumulowania akcji spodziewałem się w zakończeniu a tu bęc:
niespodzianka. Wyżej wymienione ujawniły się mniej więcej w środku filmu, na plantacji
Candiego, podczas którego to mój żołądek był zawiązany w supeł, ręce spocone, a ja wbity w fotel.
Właśnie w tym momencie była też największa jatka. Kolejna rzecz: myślałem, że Django wraz z
Schultzem przeżyją i razem odjadą na tle zachodzącego słońca a tu pach: Schultz ginie na
plantacji. Podobne przykłady mógłbym mnożyć...