Wszystko w podobnej konwencji jak ostatnie filmy, chociaż sądzę że momentami zbliża
się bardziej w stronę takiej kontrolowanej i zamierzonej kiczowatości i tkliwości kina klasy b.
Jeśli chodzi o rzeczy które poprawiłbym to muzyka i odtwórca roli głównego bohatera. Moim
zdaniem Jamie Foxx nie ma charyzmy, magnetyzmu po prostu. Szczególnie widać to było w
towarzystwie innych aktorów Dicpario i Waltz świetnie (szczególnie podobała mi się scena z
czaszką i wykład Leo).
W podobnej konwencji bardziej podobał mi się True Grit braci Coen.
Ale polecam 8/10. :)
zbliża? on już dawno w tej konwencji zapuścił korzenie i bardzo dobrze się w niej czuje! :) co do Foxxa zupełnie sie zgadzam, najsłabszy element całego filmu, nie wiem jakie były inne opcje ale chyba trochę spudłowali. Natomiast Waltz i Leoś, mistrzowsko!
Nie zbliża w ogóle tylko bardziej niż poprzednio:). No właśnie, może nawet S.L. Jackson byłby lepszy w roli Django:)