Po genialnych "Bękartach wojny" Tarantino zawodzi na całej linni i tworzy drugi kiepski film w swojej karierze. Może nie jest aż tak źle, jak w przypadku "Death Proof", ale nie mamy do czynienia z jakością do jakiej Tarantino nas przyzwyczaił. Dziwią mnie pochlebne opinie, a tymbardziej okrzykiwanie tego filmu arcydziełem. Jestem wielkim fanem twórczości Tarantino od samych Wścieklych Psów, ale kiedy trzeba powiedzieć, że sie nie spisał, to trzeba. Mam wrażenie, że te wszystkie zachwyty są roszczeniowe i życzeniowe. Ludzie często reagują tak na świeżo po seansie. Jestem jednak całkowicie przekonany, że film za kilkanaście - kilkadziesiąt lat nie będzie pamiętany tak jak reszta filmów tego - co by nie mówić - genialnego reżysera.
Mi się wydaje że oglądanie i bycie "fanem" (a raczej chyba fanatykiem) kina Tarantino stało się modne i trendy. Nie wypada w ogóle nic złego mówić na jago filmy bo: "Pulp Fiction" i " Wściekłe psy" Ku..rwa !!!!
Może to było trendy ale w czasach młodości zimnego. Ludzie oceniają dobrze filmy Tarantino bo im się po prostu podobają, nie należy tutaj się doszukiwać czegoś więcej.
rzeczywiscie w porowananiu z " bękartami" jest troche słabszy ale to i tak dobry film, choc tarantina stac na wiecej
nie mniej uwazam ze oscary w pełni zasłuzone
kolejny przykład na to ze oscary nie musza byc rownoznaczne z tym, ze film jest dobrze wykonany i podoba sie ludziom
Co najmniej od lat 80 mamy z tym do czynienia. Choć oczywiście zdarzają się gale na których werdykty są słuszne. Wydaje mi się, że w tym roku wstydu nie było, mimo iż bardziej od Argo podobało mi się Życie Pi i przede wszystkim Miłość Hanekego.
nad tym mozna by dyskutowac, bo wiadomo gusta sa rozne ale gdyby django nie dostał za scenariusz to by było przegiecie
bzdura totalna...! "Bękarty" były najwyżej dobre, potem i wczesniej nastąpiła fala szajszu bądz totalnego średniactwa w postaci kill bilów czy death proof i planet terrorów. Django jest rewelacyjny-nawiązuje wprost do arcydzieła i sztandarowego filmu jakim niewątpliwie jest dla mnie "pulp fiction". Świetnie wykreowane mocne postacie wspaniale sie uzupełniają, dobry scenariusz, muzyka jak zwykle i aktorstwo( Waltz absolutnie zasłużony oscar). Cytując klasyka "Tarantino wraca i to kur...wraca w wielkim stylu"-nareszcie.
To ja mam zupełnie na odwrót...Po IMO nudnych, nieśmiesznych "Bękartach" po obejrzeniu "Django" mogę rzec: Mistrz powrócił w najlepszym stylu.
Spodziewałam się czegoś lepszego, zwłaszcza po tym, jak doktorek uwolnił Django. A tu co? Krew sika na wszystkie strony z byle gnata! Dla mnie to niedorzeczność! I do tego czarny Lucky Luke, który prawdopodobnie nigdy pistoletu w ręku nie trzymał. Tia. I końcówka filmu: Django wysadza całą chatę kilkoma laskami dynamitu tak, że po domu nie zostaje praktycznie nic. Przesadzili z efektami. Przerost formy nad treścią. To jest niestety wada kina amerykańskiego.
Zgadzam się całkowicie , dodam jeszcze , że w srodku film robi się lekko przydlugawy i nawet to co jest największym atutem Tarantino , dialogi, zaczynają nurzyć. Być może konwencja westernu jest zbyt malo plastyczna . Wydaje mi się że te filmy w których reżyser burzy liniową fabułę , związek skutkowo przyczynowy , tworzy jakby małe sety czy akty które moga stanowić odrebne dzieła , są najlepsze w jego dorobku. Wściekłe psy , Pulp fiction , Bękarty wojny.
Dokładnie. Jako do reżysera, pomimo iż od zachwytu jestem daleki, do Tarantino raczej wielkich zastrzeżeń nie mam, bo film jest nakręcony w jego stylu i całkiem poprawnie. Ale chodzi o scenariusz. Mimo iż dostał Oscara i kilka innych nagród, wg mnie jest to jeden ze słabszych literackich popisów Quentina.
No chyba filmy Tarantino straciły to coś co ma Plup Fiction i Wsciekłe Psy sle to nie znaczy ze jego filmy są złe, a szczególnie gra aktorska w Django, poezja: Waltz (oscar mówi sam za siebie), DiCaprio i L. Jakson wymiatają. Wiem, im lepszy reżyser tym większe oczekiwania ale mam wrażenie ze Tarantino zmienił styl po prostu, to co było w jego pierwszych filmach już nie wróci