Do ostatniej kości to opowieść o pierwszej miłości między Maren (Taylor Russell), młodą kobietą, uczącą się, jak przetrwać na marginesie społeczeństwa, a Lee (Timothée Chalamet), porywczym wyrzutkiem i włóczęgą. W czasie wspólnej odysei na dystansie tysiąca mil poznają boczne drogi, ukryte zaułki i rozmaite pułapki Ameryki epoki Ronalda... czytaj dalej
Ok postanowiłam ze się podzielę bo byłam na premierze w Wenecji na sali z obsadą i jako pierwsza wstałam i zaczęłam klaskać, wiec mogę stwierdzić ze jestem pierszą osoba którą Timothee zobaczył ze podobał jej się film gdbdbxb
Nie widzę tutaj żadnych pozytywnych elementów- główna aktorka nie potrafi grać, bohaterowie są beznadziejni, cała historia się nie klei, zmiany, które zostały wprowadzone w ekranizacji wyszły na minus plus zakończenie też okropne. Co ten film miał na celu innego niż obrzydzenie widza? Może nie umiem zrozumieć tego...
Mamy tutaj wszystko, co wymagane: nierozumianych przez świat i ludzi bohaterów, którzy przypadkiem się spotykają; szukających siebie młodych ludzi, wykluczonych przez społeczeństwo; córkę poszukującą matki i informacji o swej przeszłości; jest też samochód i stojące otworem szerokie drogi Stanów Zjednoczonych.
Ale...
"Kiedy zaczyna kapać z sufitu". Była taka "rzeźba" instalacja, którą zniszczyła sprzątaczka bo wytarła brudną miskę - wanienkę. Twórca tego niekwestionowanego arcydzieła już nie żył więc muzeum poniosło nieodwracalną stratę.
Gdy widzę takie filmy, gdzie głębię emocji, prawdy o świecie pozwala twórcom wydobywać...