Mały chłopiec udaje się na wczasy ze swoją matką i jej nowym chłopakiem. W trakcie podróży, cała trójka stanie oko w oko z seryjnym mordercą...
Horror/slasher z rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Równocześnie z zawiązującą się intrygą, wchodzimy w świat dziecka, które musi uporać się z traumatyczną sytuacją, jaką jest rozwód rodziców. Fani grozy machną na ów dramat ręką, w oczekiwaniu na dreszczyk emocji. Ten zaś jest niestety znikomy. Owszem, klimat filmu może się spodobać, ale napięcia w nim niewiele, a scenariusz pełen jest naciąganych sytuacji i dziur logicznych. Pod względem realizacji, obraz Richardsa przypomina telewizyjne produkcje z lat 70. Znajdzie się miejsce na kilka scen morderstw, ale wykonane one zostały bez większego polotu. Aktorsko - ujdzie, najbardziej zapada w pamięć Stephen McHattie, wcielający się w zabójcę. Widać w "Death Valley" niewykorzystany potencjał, z innym reżyserem i poprawioną nieco historią, mogłaby to być znacznie ciekawsza pozycja. Średniak, który kusi obietnicą krwawej rozrywki w pustynnych plenerach, lecz w dużej nie spełnia pokładanych w nim nadziei.