Dom 1000 trupów

House of 1000 Corpses
2003
6,0 16 tys. ocen
6,0 10 1 15685
6,5 16 krytyków
Dom 1000 trupów
powrót do forum filmu Dom 1000 trupów

Cóż... nie ukrywam ogromnego zdziwienia widząc notę i ogólny wydźwięk forumowiczów odnośnie tego dzieła.

Biorąc pod lupę zapatrywania muzyczne Roba Z, wątek muzyczny podziwiam, gdyż jest kunsztem samym w sobie.

Szczególnie spodobały mi się sceny powodujące kolizję półkuli mózgowej prawej, z lewą. O co 'come on'? Wystarczy przypomnieć sobie sceny wykreowane przy użyciu niestandardowych zabiegów reżyserskich (sephia i split screen, między innymi), albo obraz krwawych scen przy akompaniamencie light'owej ścieżki dźwiękowej rodem z "Ani z Zielonego Wzgórza".

Ale nie w tym rzecz... . Panie i Panowie... musimy zadać sobie pytanie czego oczekujemy od "ruchomych obrazów"? Wg mnie główne zadanie filmu to wywoływanie emocji. Niektórzy piszą, że film ich rozźmieszył.. że był "błe!", "psiep!" i "fuj!". Wszystko zależy od klimatu, czyż nie? Jeżeli ktoś włącza thriller/horror w słoneczne, niedzielne popołudnie, w towarzystwie dzwonów symbolizujących wypad do kościoła, to raczej nie osiągnie zamierzonego klimatu.

Owy film oglądałem kilka razy i przygotowuję się psychicznie na kolejną sesję. Kompletnie nie mam pojęcia jak podchodzicie do tego typu ekranizacji? Jako pasjonat psychologii/psychiatrii staram się w pełni utożsamić sie z głównym aktorzyną, jak i z postaciami drugoplanowymi. Największą satysfakcję odczuwałem widząc coraz to bardziej makabryczne wyczyny właścicieli tytułowej posesji. "To jest chore! To jest nienormalne!" Tak, tak Drodzy Państwo! Film jest nietypowy, a twórca powinienem odwiedzić najbliższą poradnię psychologiczną, ale... na tym polega cały smaczek.

Aha... nie wiem jak Was, ale mnie najbardziej zdemonizował Ottis. Mr. Zombie po prostu fenomenalnie wykreował obraz zimnego, głębokiego duchowo, psychopatycznego intelektualisty. Przytoczę cycat, bodajże z części drugiej części: "I am the devil and I came here to make a devil work!" Nic dodać, nic odjąć. Niby oklepany satanistyczny akcent, a efekt niczym smakowita rodzynka w kruchej, czekoladowej babce.

PS. Jeżeli znajdzie się jakiś desperat chcący odpisać na tego posta to uprzejmie proszę o podanie jakiegokolwiek tytułu mogącego konkurować z tym dziełem. Tzlko prosze nie wyskakiwac z produkcjami pokroju "Emanuelle and the last night of the living dead" albo "The return of schoolgirls zombies".