Fakt. Law o ile dobrze gra (a tu autentycznie błyszczy) nie ma ostatnio szczęścia do wartościowych filmów. Tzn. nie wiem, czy akurat ten film miał szansę takim się stać. Coś próbował bardziej ambitnie z wątkiem śmierci żony, pogodzenia się z córką, ale jest to raczej rozrywkowe kino w założeniu. Niestety i na tym polu jest przeciętne. Postać głównego bohatera jest fajna, montaż dynamiczny, ale pretekstowa fabuła nudzi. Jak dla mnie duże rozczarowanie, bo jeśli mam ochotę na kino rozrywkowe to tego typu angielskie, gangsterskie kino zwykle mnie bawiło.

Spoko. ale takie myślenie:
- wątek ze śmiercią żony - pretenduje do "wartościowego kina",
- cała reszta, nie jest wartościowa bo jest rozrywkowa ?
Nie kumam.
W takim przypadku kino w całej swej idei jest nie wartościowe, bo powstało dla rozrywki :-) oczywiście możemy dyskutować nad poziomem tej "rozrywki".
Mnie się film podobał. Wiadomo że Porachunki to może i nie były, ale jak Angole robią kino gangsterskie to jakoś często trafia w mój gust. W sumie, utożsamiam się z Domem ;-)
W mojej skali na pewno 6 +, albo i więcej.
Pozdrawiam.

Nie pamiętam tego filmu. Oglądałem, jak widzę dwa lata temu. Stosunkowo nie tak dawno, ale jednak nie pamiętam, poza faktem, że Law grał świetnie;) To świadczy chyba o tym, że to takie kino do zapomnienia. Nie przepadam za kinem rozrywkowym (sensacyjnym, akcji) i oglądam je sporadycznie, ale doceniam niektóre, czysto "przyjemne" filmy. Co do skali ocen, to wiem, że nie oceniam za wysoko.

Ritchie to fajny reżyser. Nigdy nie mam do niego pretensji i nadal mnie bawi - "UNCLE" może nie dorównywało poprzednim tytułom, ale było ok. Lubię kino Bena Wheatleya. Chociaż jego ostatni film "Hig rise" rozczarował, to poprzednie były co najmniej dobre, a i ten wizualnie oglądało się nieźle. I czekam na "Free fire".

Niestety, podzielam opinię :/

Niestety, ja też ...
Nudna fabuła. Kilka dobrych tekstów, i świetny Jud. To jednak za mało ...

Film faktycznie fajnie się zapowiadał, jednak od momentu wypadku samochodem, zaczęło robić się trochę nudno i przewidywanie.Wyglądało to tak jakby, jakiś scenarzysta dał producentowi kawałek scenariusza, a ten dalej go sam dokończył.

Mam podobne odczucia; do "Ace Of Spades" Motorhead był to jakby inny film niż po wypadku. Nagle spadło tempo a scenarzyście zabrakło pomysłu jak dalej ma się potoczyć cała historia - takie odniosłem wrażenie. Postać Doma na tyle przykuwała moją uwagę, że reszta aktorów stanowiła ledwo dostrzegalne tło. Syn byłego konkurenta, to w ogóle jakby nie z tej bajki, albo z bajki o niegrzecznym chłopcu przeznaczonej dla przedszkolaków. Jude Law poszedł na całość (tak sobie skojarzyłem - z grą Benicio Del Toro i Johnny Deppa w "Las Vegas Parano"). Po prostu brawurowo, bez żadnych zahamowań a jednocześnie bardzo naturalnie zagrana rola. Gdyby nie postać Doma dałbym 3, ale traktując film jako "teatr jednego aktora" uznałem, że był dobry.

Zgadzam się. Film góra na "5". Gdyby nie Jude Law, dałbym nawet mniej.