Ehh, żadko powstają dobre filmy na podstawie gry. Powiedzmy, że do tej pory w czołówce plasują się Resident Evil i Mortal Kombat. Więc i po Doomie się wiele nie spodziewałem. W gruncie rzeczy to myślałem jak mają zrobić z dobrej gdy FPS (jeden kolo, masa wrogów) dobry film survivor (paru kolesi, pare mocnych stworków). Więc tak. Film jest przeciętny, zdecydowanie tyle ile się po nim spodziewałem. Przeciętne teksty, ten murzyn który szefuje Marinseom gra jak kłoda (chociaż kłoda troche lepiej pokonuje przeszkody. Główny bohater jest chodzacym stereotypem. No ale, nie spodziewałęm się dzieła. Film przynudza. Można obejrzeć, ale nie jest dobym filmem. Może bym go porównał troche do AvP, Resident i Mortal są lepsze na pewno. Dwie rzeczy które mi się bardzo podobały, chodzona scenka z spluwą jak w grze Doom (wielki plus dla filmu za to) i wspaniała muzyka bodajże Clinta Mansella (a ten kolo to wirtuoz ;] ). A, no i powiem że dośc sensownie fabularnie udało się wpleść ten wspaniały wątek z bieganiem ala FPS (jeden kolo, mnóstwo wrogów). Jakbym poszedł do kina i płacił to bym chyba żałował kasy. A tak miałem bilety na przedpremiere za friko, to nawet bardzo nie narzekam. ;]