Może nieco za surowo oceniłem film jako całość bo w dalszej części gdy jest już znacznie mniej idiotycznego humoru i prawie cały ekran wypełnia duet Anne Hathaway i Steve Carell to sytuacja tego dziełka znacznie się poprawia za sprawą właśnie tej dwójki. Niebagatelny wkład ma tu urok Anne czego nie ukrywam, bo mam ją za jedną z najpowabniejszych gwiazd najnowszej generacji aktorów. (nie licząc oczywiście idoli kina dla nastolatków). Szczególnie spodobał mi się "taniec z gwiazdami" w wykonaniu ich obojga na przyjęciu u Krstica czy jak mu tam. Ale Terenc Stamp to już dawno powinien się udać na mniej lub bardziej zasłużoną emeryturę bo ciągłe próby jego reaktywacji w rolach do których przywykł za młodosci moich dziadków wychodzą raczej komicznie i dość słabiutko. Moda na podstarzałych playboyów z zacięciem twardziela już dawno przeminęła. :D
A co do tych pierwszych 30 min. filmu to zdania nie zmieniam, mogą skutecznie odstraszyć od całości!