Bardzo dobre kino gangsterskie. Rok 1931. Mamy szefa mafii, tchórzliwego syna-kombinatora i lojalnego 'hitmana', którego syn przypadkiem nakrywa podczas wypełniania obowiązków służbowych. Wszystko się komplikuje. Giną niewinni. Zemsta jest tylko kwestią czasu. Podobała mi się prostota tego filmu. Nie ma tu zbyt wielu strzelanin trwających długie minuty. Bohaterowie nie mają magazynków na tysiąc naboi w zwykłej klamce. W ogóle przez swój klimat film wydaje się jakiś taki... kameralny? Postaci jest niewiele, historia toczy się dość leniwie i konsekwentnie. Do tego rewelacyjna muzyka i całkiem niezła plejada gwiazd. Świetny jak zawsze Newman, zaskakująco dobry i nietypowo szalony Jude Law, niezły Daniel Craig. Jedynie Hanks odrobinę nie pasował. Starał się i wypadł nieźle ale on naprawdę ma powierzchowność Misia-pysia albo Forresta Gumpa, a nie gangstera, który z zimną krwią morduje ludzi. Była w tym nutka fałszu. Poza tym, jak już zaznaczałem, w zderzeniu z takimi filmami jak Wrogowie publiczni tu wygrywa prostota. Jak ktoś chce kogoś zabić, zachodzi go znienacka i strzela, czasem nawet w plecy. Nie krzyczy od drzwi, że przyszedł i egzekucja nie trwa dziesięciu minut, nie wystrzeliwują tony pocisków w siebie, aż skończą w walce na pięści czy noże. Scena w deszczu rewelacyjna.