Cały czas za nimi szli i dopiero jak ojciec umarł to podeszli do chłopca...
trochę dziwne to.
Zależy.
Jeśli przyjmiemy że chłopaczek miał zostać chodzacą spiżarnią, ich motywacja i działanie było przemyślane: czekali aż mały bedzie bezbronny bo ojciec by się nie nabrał na ich dobroć.
Jeśli zaś jesteśmy optymistami i zakładamy że dzieciak trafił dobrze to w sumie nie ma się co dziwić: bali się zaczepiać ich dopóki żył ojciec - szli za nimi - nie wiem po co, tez dla mnie to jest podejrzane - aż zauważyli że dzieciak został sam i podjęli trudną ekonomicznie decyzję by go przygarnąć.
Takiej odpowiedzi oczekiwałem;) tzn. też od razu pomyślałem o chodzącej spiżarni...
ale ja będę optymistą... a mianowicie: W oczy rzucił mi się pies który był z nimi, skoro go nie zjedli... na miejscu dzieciaka on wzbudziłby moje zaufanie.
:> Pies zawsze budzi pozytywne skojarzenia, ale... przypomnij sobie po co esesmani mieli owczarki.
Nie przesadzajcie...
Pewnie mieli ze sobą nóż, a jak wiadomo nożem można zaszlachtować człowieka jak i pokroić pomidora...
O ile film uwielbiam, to muszę stwierdzić że zakończenie ma słabe.
[SPOILER]
Drobny szczegół - mężczyzna którego rodzina przygarnęła Chłopca miał ucięte kciuki (znamię wykluczenia ze społeczności) może to sugerować że nie mieli dobrych zamiarów. W literackim pierwowzorze tego nie było, sądzę więc że w ten sposób reżyser przedstawia nam jak odbiera zakończenie książki.
Też tak myślę, jeśli chodzi o kciuki. Książka ma bardzo otwarte zakończenie, pozostawia czytelnika sam na sam dość nieoczekiwanie z tym pytaniem, natomiast te palce właśnie wskazują jaką refleksją należy zakończyć film. Nie czepiam się zakończenia - happy end by mnie rozczarował, to co zostało pokazane w zupełności mnie satysfakcjonuje. Nie umiem sobie chyba wyobrazić czegoś lepszego, to opowieść o beznadziei totalnej.