Może zacznę od tego że książka też nie wywarła na mnie piorunującego wrażenia, ale w niej znalazłem coś więcej niż tylko historię o podróży ojca z synem po apokaliptycznym świecie. Może jest to zasługa stylu w jakim jest napisana, stylu który w niektórych fragmentach był jak poezja.
Film natomiast nijaki, prosto przedstawiona historia z powieści niczym nie ujmuje. Relacja ojciec - syn, mnie nie poruszyła, rola ojca nie skłania do refleksji: co gdyby to spotkało mnie (a czytając powieść takie myśli pojawiały się bardzo często).
Język i styl McCarty'ego z tej prostej historii stworzył psychologiczną przypowieść o zachowaniu człowieka w sytuacjach "podbramkowych", i właśnie o relacji ojca z synem. Film niestety zaoferował mi tylko tę historię, która sama w sobie, nie bójmy się tego powiedzieć, nudzi z minuty na minutę coraz bardziej.