i próbujące robić "atmosferę". Może gdyby to nakręcili Tarkowski albo Tarr, coś by wyszło.
Obejrzałem przed chwilą. Bardzo interesujące dzieło, które praktycznie nie przynudza ani przez moment.
Świetnie ukazany dramat ludzkości, a konkretniej dwóch jednostek. Atmosfera jest ciężka i gęsta, co jeszcze jest potęgowane przez dobranie sobie do kręcenia mało słonecznej pory roku. Dzięki tej grze świateł, szarości tym dobitniej czuć apokalipsę i prawdopodobny kres dni człowieka na ziemi.
Bardzo fajna symbolika. Świetny motyw z puszką Coca-Coli, gdy Ojciec chciał synowi uchylić rąbka starego świata dając mu do spróbowania symbol ówczesnego luksusu.
Gra aktorska. W tej kwestii postacią pierwszoplanowym i większości drugoplanowych nie mam nic do zarzutu. Vigo pokazał jak zwykle iż zna się na rzeczy, widzę te przygnębienie, ból, smutek... ale też szczęście i radość w odpowiednich chwilach. Bardzo fajnie też wypadł ślepy dziadek. Niektórzy grali anemiczno, ale takie głodne postacie już mieli.
Szkoda mi niestety muzyki, która jest bardzo niedostrzegalna. Z pewnością nie ona była w nim najważniejsza.
Bardzo dobry film ze świetną i przejmującą wizją apokaliptycznego świata. Klimat rezygnacji i końca wprost się udziela widzowi.
Film był "dobry" tzn. był fajny klimat, momentami nawet wzruszający. ale zakończenie takie za przeproszeniem z dupy. no bo nic z tego filmu nie wynika, żadnej puenty.
pokazane było tylko jak ludzie dziczeją w skrajnych przypadkach, ale to akurat nic odkrywczego.