No właśnie nie widzę tego wszystkiego w tym filmie.
Widzę wędrującego donikąd, ciągnącego przy tym ze sobą dziecko, żyjącego wspomnieniami faceta, który próbuje bawić się w Boga, dzielić ludzi na 'dobrych' i 'złych', granicę stawiając na linii 'my - oni' bez żadnego sensownego, zewnętrznego systemu wartości, do którego mógłby się tutaj odnieść.
Jedynym widocznym imperatywem jest tutaj 'życie' samo w sobie. Zwierzęca wegetacja, mająca na celu dotrwanie do naturalnej śmierci - choć już niebohaterska i niemęczeńska, bo dopuszczająca możliwość samobójstwa w jakichśtam przypadkach.
Widzę bezsensowna wizje świata, który po jakiejśtam katastrofie nie zorganizował się w najmniejszym nawet stopniu - a przecież ludzie nie wyginęli na tyle, żeby nie próbować się zorganizować.
Nie potrafię dostrzec w postaci głównego bohatera, ani w ogóle w tym filmie żadnych sensownych cech 'człowieczeństwa'; film nic mi nie mówi o przetrwaniu, drodze, ani kondycji ludzkiej - ot, idzie facet z dzieckiem przez quaziwymarły świat, donikąd. Tylko po to, żeby iść.
Jak dla mnie obraz bezsensu - strata 110 minut życia, które zużyłem na jego obejrzenie..
Popieram, szczera prawda. Jedyne co jest udane w tym filmie to zdjęcia. Prawdziwie Fallout-owe (choć ani kszty cynicznego klimatu serii gier). Ot po prostu leci 2 godziny filmu o niczym... Strata czasu na którą zdecydowałem się ze względu na zawyżoną ocenę z Filmwebu.
No to bez obrazy, ale albo jesteś ślepy, albo nie oglądałeś filmu zbyt uważnie. Prawie wszystko co tu napisałeś, się w tym filmie zawiera.
"Widzę wędrującego donikąd, ciągnącego przy tym ze sobą dziecko, żyjącego wspomnieniami faceta, który próbuje bawić się w Boga, dzielić ludzi na 'dobrych' i 'złych', granicę stawiając na linii 'my - oni' bez żadnego sensownego, zewnętrznego systemu wartości, do którego mógłby się tutaj odnieść." - ten facet wędruje nad wodę, gdyż tam jest największa szansa na zaczęcie wszystkiego od nowa. Dziecko musiał wziąć, bo jego żona odeszła najprawdopodobniej na stracenie. Dzielił ludzi na dobrych i złych, gdyż wiedział że musi być bardzo ostrożny.
"Jedynym widocznym imperatywem jest tutaj 'życie' samo w sobie. Zwierzęca wegetacja, mająca na celu dotrwanie do naturalnej śmierci - choć już niebohaterska i niemęczeńska, bo dopuszczająca możliwość samobójstwa w jakichśtam przypadkach." - Nie wiem skąd masz informacje że chcą jedynie przetrwać. Chcą przetrwać wędrując nad wody (bodajże na południe). A co potem to nie mamy powiedziane.
"Widzę bezsensowna wizje świata, który po jakiejśtam katastrofie nie zorganizował się w najmniejszym nawet stopniu - a przecież ludzie nie wyginęli na tyle, żeby nie próbować się zorganizować." - To zdanie wskazuje na Twoją ignorancję. Po pierwsze to nie była 'jakaś tam katastrofa', bo jakby taka była to życie by się tak diametralnie nie zmieniło. Nie wiele ludzi spotkali na swojej drodze główni bohaterzy, a jednak wszyscy z nich nie byli do końca normalni. Jedni trzymali ludzi w piwnicy "na pożarcie", inni, widząc głównych bohaterów, od razu chcieli ich zabić. Czy nadal uważasz że to była 'jakaś tam katastrofa' ?
"Nie potrafię dostrzec w postaci głównego bohatera, ani w ogóle w tym filmie żadnych sensownych cech 'człowieczeństwa'; film nic mi nie mówi o przetrwaniu, drodze, ani kondycji ludzkiej - ot, idzie facet z dzieckiem przez quaziwymarły świat, donikąd. Tylko po to, żeby iść." - No cech człowieczeństwa za wiele nie ma, ale to z tego powodu, iż w obliczu tej katastrofy priorytetem stają się jedynie niezbędne instynktowne cechy, jak właśnie przetrwanie, ostrożność. Głównym motywem filmu jest przetrwanie w dążeniu do celu, a Ty mi mówisz że że ten film nic Ci o tym nie mówi? A co do tego gdzie wędrują to już pisałem. Pozdrawiam
Więc się odnieś do tego, a nie wypominasz mi że nieuważnie obejrzałem film. Z tego co widzę to nie dość że nie wiesz co w filmie się działo, to jeszcze nie rozumiesz co napisałem. Dla jasności napiszę, iż rzeczywiście, w okresie czasu w którym toczy się akcja filmu, chcą jedynie przetrwać, lecz czy potem będzie to priorytetem, nie sądzę, aczkolwiek nie jest to wyjaśnione. Zauważyłem jeszcze pewną niespójność w twojej wypowiedzi, mianowicie najpierw piszesz: - "Zwierzęca wegetacja, mająca na celu dotrwanie do naturalnej śmierci", a następnie - "film nic mi nie mówi o przetrwaniu". Także zdecyduj się. Pozdrawiam
Wiesz.... może zacznij pisać o filmie i zawartej w nim treści, a nie wyłącznie o swoich domysłach na jej temat.
I obejrzyj proszę ten film jeszcze raz - naprawdę uważnie.
Widzę, że nie potrafisz się odnieść merytorycznie do tego co napisałem, lecz w kółko powtarzasz bym obejrzał ten film jeszcze raz, co jest potrzebne jedynie tobie. Tak więc dyskusja ta nie ma sensu. Żegnam.
Nie da się odnieść merytorycznie do tego co piszesz, bo zdajesz nie rozumieć tego co się do Ciebie mówi, i wyglądasz na kogoś, kto nie rozumie o czym sam w ogóle mówi.
Żeby rozmawiać o jakimś filmie, trzeba co najmniej dwóch osób, które go widziały - Ty zdajesz sie do nich nie należeć. Dlatego prosiłem Cie o obejrzenie tego filmu ponownie.
Jeśli jest to dla Ciebie za trudne, to faktycznie: dyskusja nie ma sensu.
Pozdrawiam równie ciepło.
Sprawa wygląda tak, pytasz o czym jest ten film, następnie piszesz na jego temat jakieś bzdury, co ewidentnie wskazuje na to, że albo nie oglądałeś tego filmu, albo oglądałeś go nieuważnie. Napisałem Ci pokrótce o co w tym filmie chodzi wg. mnie, a Ty mi piszesz żebym jeszcze raz ten film obejrzał, co wskazuje na to, iż jesteś ignorantem i nie dopuszczasz do siebie nikogo kto stara Ci się wytłumaczyć, chociaż na początku tematu wyraźnie pytałeś - "No właśnie, o czym jest ten film?".
Co do tego posta to na razie powiedziałeś tylko bym jeszcze raz ten film obejrzał i widzę że na podstawie tego, wysnuwasz wniosek, iż nie rozumiem co się do mnie mówi.. no cóż pozostawię to bez komentarza. Oprócz tego w kółko odbijasz piłkę mówiąc że to jednak tylko ja tego filmu nie oglądałem, co oczywiście wiesz lepiej. W jednym masz rację, żeby rozmawiać o jakimś filmie, trzeba co najmniej dwóch osób, które go widziały. Pozdrawiam.
Jest to film przedstawiający ludzkie słabości. Ukazujący nam to jacy na prawdę jesteśmy wewnątrz, że nie cofniemy się przed niczym byle by przeżyć. Pokazuje nam walkę o przetrwanie, szaleńcze poszukiwanie jedzenia, którego już praktycznie nie ma, ale mimo wszystko ludzkość ma nadzieję. Mówię tu o małym chłopcu, który "niesie w sobie ogień", dobro, które jest w tym chłopaku pozwala przetrwać, pozwala wierzyć że może ludzkość przeżyje. Wiem że jest to w pewnym sensie analiza tego filmu, ale to są moje przemyślenia na jego temat. I na przyszłość, nie kłóćcie się, z doświadczenia wiem że to nic nie da, jeden nie przekona drugiego do tego że ma rację. Nie ma sensu strzępić nerwów. O i uważam ten film za bardzo dobre kino. I proszę nie mówcie mi że nie mam racji, bo to całkowicie bez sensu.
Tutaj nikt nie mówi lecz pisze. Secundo - pisanie o tym, ze "ktoś wygląda na kogoś (...)" jest przejawem totalnej ignorancji sugerującym, że żyjesz chorym świecie własnej wyobraźni. Ciągle polemizujesz z własną tezą jakoby MistrzJedyny nie oglądał filmu. A to wciąż tylko twoja teza której nie podjąłeś się obronić.
Do dyskusji o filmie nie wniosłeś niczego, za to o Tobie i twoim Ego dowiedzieliśmy się wiele, Tutaj zostawiłeś po sobie wrażenie niesmaku jak po zepsutej wodzie którą próbowaliśmy się uraczyć. Nie obawiaj się jednak - z tego źródła już pić nie będziemy.
Trudno mi się nie zgodzić z tym komentarzem, ale i tak moja ocena jest bardzo wysoka. Ponieważ ten film jak żaden inny wywołuje kompletny dołek.
Prawda jest jednak taka, że wszystko co opisałeś jest prawdą jeśli z góry znamy cały wynik tej opowieści, a przecież na początku nie jest on znany i nie jest znany cel podróży.
Polecam książkę, jest dużo lepsza od filmu. Mimo wszystko mi postapokaliptyczne klimaty bardzo leżą+ film obejrzany po przeczytaniu świetnej książki, która zaostrzyła apetyt na ekranizację, stąd może tak wysoka nota z mojej strony;)
Też lubię postapokaliptyczne klimaty, dlatego ten film przypadł mi do gustu i to bardzo! Tak jak było wpsomniane juz wczensiej, zdjęcia fenomenalne, gra aktorów również, atmosfera pustki i katastrowy na skale światową, zezwierzęcenia się ludzi, tragedii życia w takich czasach... a końcowe sceny to już wogóle mistrzostwo (relacja syn - ojciec), jak głupi powstrzymywałem łzy, hehe:))
mnie tak nie wzruszały sceny z udziałem ojca i syna (może sam właściwych relacji z moim nie mam), ale scena, kiedy nieskutecznie próbuje odwieść żonę od samobójstwa i zaczyna ją błagać - wtedy od razu się rozpłakałem. Film świetny, silnie oddziałujący na emocje.