na wstępie powiem, im czytam książkę, faktycznie zwala z nóg. film także niesie ważne przesłanie ALE. Owych ALE będzie dwa. Po pierwsze: zachowanie chłopca jest niezwykle denerwujące, oglądając film miałam ochotę go nieźle trzepnąć. Czy dziecko wychowane w świecie post-apo nie powinno mieć przynajmniej jako-tako wykształconych odruchów przetrwania? Jak mu się udało dotrwać tak "miękkim" do 10 roku życia? Po drugie: zachowanie ojca jest niezwykle niespójne. Z jednej strony zachowuje trzeźwość umysłu (np. w lesie podczas trzęsienia ziemi wskakuje między dwa pnie drzew, dzięki czemu nie zostają przygnieceni), z drugiej wykazuje się totalną bezmyślnością - dlaczego nie opatrzył sobie rany lepiej i na dodatek owinął ją taśmą nieprzepuszczającą powietrze (to tylko jeden przykład..). Wytłumaczcie mi proszę :)
Zdaje się że rodzice chronili go parasolem niewiedzy. Od samego początku relacji męża z żoną przewija się wątek dziecka niechcianego. Kobieta nie chce go urodzić. Potem nie wiedzą jak chłopca przygotować na taki świat. Chronią go. Dobrym przykładem jest scena kiedy kobieta kładzie na stół 2 kule. Cały dialog odbywa się z daleka od uszu chłopca. Zdaje się że dopiero wyjście ojca z synem z domu staje się pretekstem do przeprowadzenia lekcji życia.
Taśma techniczna jest lepsza niż sterylny opatrunek który notabene można było wtedy dostać w każdej aptece. :)
Nie nasiąka mieszanką pyłu z wodą który zalega na drogach i w lasach. Ojciec jest trochę miękki. Prawdopodobnie rzeczywiście był lekarzem z zawodu, lubił konie. Humanitarne podejście do życia, przysięga lekarska itp... Nie potrafił jednak zagwarantować bezpieczeństwa rodzinie i kiedy ostatecznie kobieta odeszła dopiero zdołał ogarnąć wyzwanie jakie przed nim stoi a to i tak żona mu powiedziała gdzie mają iść i co robić. Ojciec przez cały film udaje bandziora- jak sam stwierdza. Jest jednak porządnym człowiekiem, ojcem przystosowanym do opieki. W tych warunkach które go przerastają co sam nieraz stara się uświadomić widzom, nie do końca sobie radzi
dzięki :) troszkę polepszył mi się obraz filmu w głowie, puzelki wskoczyły na miejsce, choć i tak nie udało mi się wszystkich wątpliwości rozwiać. może oglądam za dużo filmów wojennych i akcji i przyzwyczaiłam się że główny bohater sobie jednak radzi :P
Ja widze inne wkurzające elementy:
1. W kraju, gdzie są setki milionów sztuk broni, gdzie na kazdym rogu niemalże jest sklep z bronią a hipermarketach sa ogromne stoiska z bronią i amunicją ludzie nie są w stanie zdobyć wiecej niż jednego pistoletu i więcej niż 2 kul?Mijają dziesiątki miast, opuszczonych farm itp. Chociażby w schronie gdzie na chwile lądują powinna być broń i amunicja.
2. Rozumiem,ze USA to ogromny kraj i bohaterowi idą poboczami, ale tyle lat podróży i przeszli zaledwie kilka stanów?Moim zdaniem troche przesada.
Teraz będe czytal książkę, bo z pewnością jest świetna. Przeczytałem kilka stron innej książki tego autora,żeby zobaczyć styl i jestem pod ogromnym wrazeniem. Mistrz. Ciesze się tylko,że w sumie ten film dało się obejrzeć i nie zepsuli go tak, jak ekranizację Miasta Ślepców, która z genialnej ksiażki zrobła kiepski film.
prawda? też mi się to rzuciło w oczy, może trochę zeszło na dalszy plan bo zastanawiały mnie inne rzeczy (patrz, mój post wyżej). nie wiem, może scenarzyści (idąc za autorem) chcieli tym coś podkreślić? ojciec miał przecież mapę. chyba że bał się dotarcia nad morze bo wtedy osiągnąłby pewien punkt do którego dążył i bał się tego, co będzie dalej?
W Księdze Ocalenia bohater szedł 20 lat od wybrzeża do wybrzeża. Któryś z forumowiczów wyliczył że w tym czasie obszedłby kulę ziemską kilkakrotnie. Amerykanie to jednak zamknięty świat. Nie widzą nic poza swoimi granicami. Wszystkie meteoryty i inne nieszczęścia w filmach katastroficznych mają dziwną przypadłość- zawsze trafiają się tylko im.
hyhy, no co Ty nie powiesz? :D ach, o tych dziwnych zbiegach okoliczności mogłabym rozprawiać dłuuuugooo, zapomniałeś dodać, że to zawsze ich obywatele ratują tyłek reszcie świata. Mała dygresja - oprowadzałam ze znajomym w zeszłym roku grupkę Amerykanów po Tarnowie, wchodzimy na rynek, oni zachwycają się naszymi XVI-XVII wiecznymi kamienicami, wówczas padł tekst: "tak, są piękne. i starsze od waszego państwa o jakieś 200 lat". Ich miny były bezcenne ;)