PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=582365}

Druhny

Bridesmaids
5,8 80 364
oceny
5,8 10 1 80364
6,5 29
ocen krytyków
Druhny
powrót do forum filmu Druhny

maid of dishonor

ocenił(a) film na 8

"Druhny" to bez wątpienia jedno z największych zaskoczeń wśród tegorocznych premier. Chyba nikt się nie spodziewał, że
niewielka komedia, bezsensownie reklamowana jako damska odpowiedź na "Kac Vegas", pozbawiona wielkich nazwisk na
plakatach, spodoba się i widzom i krytykom, a przy okazji zarobi niezłe miliony w kasach kin na całym świecie. A jednak. Siła
tego filmu tkwi między innymi w fantastycznie dobranej obsadzie. Jest ona tak silna, tak bezbłędna, że długo by można było
szukać innej komedii, tak dobrej pod tym względem. Rewelacyjnie wypadają tu: John Hamm, który któryś już raz z rzędu łamie
swój ułożony wizerunek znany z "Mad Men", grając tu totalnego palanta, Rose Byrne, która jest okropnie denerwująca jako
perfekcyjna, piękna i bogata Helen, czy Melissa McCarthy wcielająca się w twardą, niesamowicie zdecydowaną, ale nie
przerysowaną Megan. Mistrzostwo! Tu nie ma słabych ról, każdy jest perfekcyjny w swoim wykonaniu. Niektórzy aktorzy
zostali tylko niestety trochę nie w pełni wykorzystani, jak pozostałe dwie druhny czyli zamężna Rita, która koniecznie chce
wyrwać się z domu od męża i dzieci, czy słodka i niewinna Becca.

Najlepsza z nich wszystkich jest jednak Kristen Wiig wcielająca się w główną bohaterkę Annie. Wiig ma tak niebywały dar
komediowy, tak niesamowicie dobrze potrafi uatrakcyjnić kolejne sceny, że z momentów, które teoretycznie nie mają prawa
być śmieszne, umie wycisnąć jak najwięcej. To co wyczynia na ekranie jest wprost niebywałe. Jej miny, żarty, zachowanie w
konkretnych sytuacjach jest po prostu obłędne. Nie sposób nawet tego opisać, to trzeba zobaczyć. Wiig samą swoją
obecnością potrafi rozbawić do łez. Tak naprawdę to ona jest w tym obrazie najważniejsza. Bo co ciekawe i czego nie
pokazują zwiastuny, "Bridesmaids" nie jest obrazem o wszystkich pięciu druhnach. To opowieść skupiająca się przede
wszystkim na tej jednej, głównej druhnie. Jej życiu, problemach i wszystkim tym, z czym będzie musiała się zmierzyć w
najbliższych miesiącach. Przygotowania do wesela, wieczoru panieńskiego i związane z nimi szaleństwo są tylko dodatkiem.
Zaskakujące, bo ze zwiastunów wydaje się, że kamera będzie ciągle śledzić wszystkie panie, a jak się okazuje, tak gdzieś w
połowie seansu, przerzuca się na główną bohaterkę, zostawiając pozostałe kobiety gdzieś z boku, by w finale znów pokazać je
wszystkie razem.

Zanim nastąpi jednak finał tej opowieści, czeka nas maraton katastrof, kolejnych zwariowanych sytuacji, w jakie pakują się
bohaterki. Film ten trwa ponad dwie godziny, czyli jak na komedię bardzo długo. Po zakończonym seansie nie ma się jednak
uczucia nadmiernego rozciągnięcia materiału i równie dobrze mógłby trwać on i następne sześćdziesiąt minut. Twórcy mieli
bowiem od groma pomysłów na tę historię i z pewnością mogliby ją bez problemu jeszcze bardziej rozbudować. Widać to
szczególnie jeśli spojrzy się na zwiastuny, które zawierają wiele nieumieszczonych w filmie scen, lub fragmenty, które w
gotowym obrazie różnią się od tych pokazanych w trailerach. Mam wrażenie, że gros żartów i dowcipów jakie znalazły się w
gotowej produkcji, powstało w procesie swobodnej improwizacji, stąd tak spora rozbieżność. I choć początkowo brak
niektórych żartów może smucić, to w produkcji tej jest tyle zabawnych sytuacji i niebywałych scen, że ich nieobecność jest pod
koniec raczej mało zauważalna. Można się co prawda przyczepić, że „Druhny” są sumie obrazem przewidywalnym,
oczywistym, a jego zakończenia domyślić się można już w pierwszych minutach seansu, gdy tylko dowiadujemy się o co w
nim będzie chodzić. Ale nie to jest tu tak naprawdę ważne. Najistotniejsze, że to komedia, która śmieszy jak rzadko która.

Być może dla niektórych widzów problemem może okazać się konstrukcja tego filmu. "Druhny" nie są bowiem jedną, gładką
historią, a zbiorem skeczy na dany temat. Trochę lepszych, trochę gorszych, ale kręcących się w gruncie rzeczy wokół tego
samego. Annie i jej chłopak, Annie i policjant, Annie i druhny, Annie w pracy, Annie i jej współlokatorzy. I tak od początku,
praktycznie do samego końca przechodzimy od jednej scenki, do następnej. Jakoś tam się one ze sobą łączą, ale bardziej
przypominają program komediowy niż prawdziwą kinową komedię. Taka forma nie jest jednak zaskakująca gdy spojrzy się
na wcześniejsze prace Kristen Wiig, nie tylko wcielającej się w główną bohaterkę tego obrazu, ale także scenarzystkę tego
filmu, która od sześciu lat pracuje w programie komediowym Saturday Night Live. SNL to show, które składa się właśnie z
przeróżnych skeczy, wykonywanych przez komików i zapraszanych gości, w których gra między innymi Wiig i do których pisze
dialogi. Taka forma niejako przeszła też na ten obraz. Jednych może to trochę irytować, bo podczas seansu ma się wrażenie
pewnej fragmentaryczności historii, innych to raczej obejdzie. Wydaje mi się jednak, że w przypadku komedii lepiej by film był
nawet taki trochę poszarpany ale zabawny, niż płynny ale mało śmieszny.

Warto również wiedzieć, że "Druhny" choć napisane i zagrane przede wszystkim przez kobiety, to komedia nad wyraz mocna.
Odważne żarty słowne przeplatają się z sytuacyjnymi, spokojne i wyważone dowcipy przerywane są humorem o bardzo
mocnym podtekście seksualnym lub humorem gastrycznym. Chwilami jest to komedia strasznie obsceniczna, wulgarna i
nieprzyzwoita. Ale przy tym wszystkim nieprawdopodobnie zabawna. To ciekawe, ale w wykonaniu pań nawet najbardziej
obrzydliwe sytuacje czy gagi wypadają świetnie. Są obłędnie zabawne i choć może nam się przy nich chwilami robić aż
niedobrze, nie sposób się przy nich przynajmniej nie zaśmiać. Dlatego też pewnie nie do wszystkich w pełni trafi ten film, bo
naprawdę momentami bardzo mocno leci po bandzie. Trochę szkoda, że komedii tej nie wspiera soundtrack, bo jak pokazują
przykłady innych produkcji mających za zadanie rozweselenie widzów, dobrze dobrane utwory mogą bardzo wzmocnić przekaz
takiego obrazu. Tu soundtrack się niestety nie wyróżnia i prócz jednej bardzo dobrze wybranej piosenki, w tle raczej nic
ciekawego nam nie przygrywa.

W "Druhnach" najbardziej przedziwne jest chyba to, że obok ogromnej dawki humoru jaką niesie ze sobą ten film, jest on
również potwornie... smutny. Praktycznie każdy z jego bohaterów jest w jakiś sposób nieszczęśliwy. Nikomu życie nie ułożyło
się tak jakby tego chcieli. Nie tylko głównej bohaterce, która jest zadłużona, jej interes padł, marzenia się nie spełniają, a
facet z którym jest, traktuje ja jak lalkę do wiadomych celów. Nieszczęśliwa jest także Rita - matka kilkorga dzieci, które jej w
ogóle nie szanują, Becca - której nie rozumie mąż, a nawet perfekcyjna Helen, która choć może mieć wszystko czego tylko
zapragnie, tak naprawdę jest potwornie samotna. Nie ma przyjaciół, jej mąż często pracuje poza domem, a dzieci jej
nienawidzą. Jej perfekcjonizm jest tylko maską za którą ukrywa prawdziwą, nieszczęśliwą siebie. Jak się z czasem okazuje,
"Druhny" nie są wyłącznie zbiorem zabawnych scenek. I chyba właśnie w tym tkwi tak niebywały sukces tego obrazu. To
bardzo ludzka, trochę gorzka i co najważniejsze inteligentna opowieść o kobietach, ubrana w zabawne sceny. Film, który
pomiędzy zabójczo zabawnymi momentami potrafi zwolnić, skupić się na bohaterkach, i powiedzieć kilka mądrych słów na
temat życia, przyjaźni i miłości. Tego co najistotniejsze, tego do czego powinniśmy dążyć. Obraz, który prócz jednorazowych
żartów niesie ze sobą jakieś niegłupie myśli. I za to należą mu się spore brawa.

8+/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones