Liczyłem na wielkie kino, lecz sie zawiodłem.
Ledwo wytrzymałem i poogladałem go do końca, słaby scenariusz, szkoda czasu na oglądanie.
<sorki za literówki>
Zgadzam się z autorem posta. Ten film to kosmiczna szmira - jeszcze większa od "Wojny światów" Spielberga bo tam chociaż momenty mogą się podobać. Zawsze staram się doszukać czegokolwiek pozytywnego nawet w bardzo słabym filmie, jednak tutaj nie ma kompletnie nic. Cały film ogląda się jak partię szachów czyli nudy końca nie widać (chyba ze 4 razy sprawdzałem ile jeszcze do końca). Główni bohaterowie bez wyrazu i w ogóle szkoda gadać... Całość próbowano trochę podreperować efektami specjalnymi, ale efekt na ekranie wyszedł delikatnie mówiąc marny. Kulminacyjny moment filmu - mam na myśli moment w którym postać wykreowana przez Reevsa zdaje sobie sprawę, że ludzkość jednak ma szanse się nawrócić - kompletnie nie wyeksponowany. Przesłanie na pewno godne przemyśleń, jednak zmarnowane przez słabość przekazu. I teraz najlepszy motyw: tytan który rozwalał wszystko laserowym wzrokiem to po prostu Power Rangers na wesoło:) I chyba obraziłem teraz twórców PR... Niekwestionowanymi królami kosmicznych filmów pozostają jak dla mnie "Dzień niepodległości" i "Armageddon".