Psychodelia, wyobraźnia, oryginalność cały Lynch. Po raz kolejny nie zawiodłem się na jego filmie, chociaż przyznam szczerze zapowiadana fabuła w stylu "Urodzonych Morderców" nie bardzo mnie pociągała. Oczywiście zapowiedzi okazały się fałszywe, a "Dzikość w sercu" ma z obrazem Stone'a chyba tylko parę głównych bohaterów i jazdę samochodem przez amerykańskie bezdroża.
Klimat, to jest to co w Lynchowskich filmach urzeka od pierwszych sekund. Już odgłos wypalającej się siarki na głóce zapałki przy pierwszych napisach przykuł moją uwagę i jedynie TVN'owskie reklamówki wybijały mnie z transu.
Polecam ten filma każdemu, chociaż dobrze wiem że do poetyki Lyncha trzeba się przekonać i nie każdy zdoła pojąć geniusz tego reżysera. Myślę że "Wild at heart" jest jednym z bardziej uczesanych linczów i obejrzenie go może przekonać (lub co całkiem prawdopodobne odstraszyć) do pozostałych dzieł tego wizjonera. Wiem słodzę tutaj jak mogę, ale jeżeli nie znacie jeszcze żadnej Lynchowskiej produkcji nie przegapcie kolejnego wyświetlanego (oby nie za pięć lat) filmu tegoż reżysera.
Po dzisiejszym seansie juz niemal wszystkie jego filmy mają moją pełną rekomendację. Więc tak jak w temacie Lynch rządzi i to masakrycznie...