Rzeczywiście za czasów Wooda mogli uważać go za najgorszego reżysera wszech czasów, dzisiaj jego filmy nadal wydają się kiepskie, jednak mają swój klimat. Poza tym są tacy, co mogliby odebrać Edowi ten tytuł. Jak choćby nieslawny Uwe Boll. XD
Haha świetne, jak tylko zobaczyłem Twój post to od razu pomyślałem o Uwe B. Co prawda nie widziałem żadnego filmu Ed Wooda ale nie sądzę żeby mógł on tak partaczyć filmy jak Boll psuje ekranizacje kolejnych świetnych gier. Pozdro.
Rampage umiarkowanie mu się udał ;) Może dlatego, że nie jest to ekranizacja gry.
Nie powiedziałbym że za jego czasów mógł być uznawany za najgorszego reżysera ever, poniżej przeciętnej - pewnie tak. Jak obejrzy się wiele wiele horrorów z lat 50 (a ile jeszcze gorszych nie dotrwało do naszych czasów) to ciężko powiedzieć czy to Wood czy nie Wood. Niewątpliwie jednak Ed Wood stał się symbolem tego jak filmów nie robić.
Tommy Wiseau, Christoph N'Guyen, Uwe Boll - to doskonałe przykłady :) Ed kochał to co robił, nie dbał o to co myslą inni. A co do samego filmu - wydaje mi się, że to jest rola życia Johnny'ego Deppa. Jak nie trawię jakoś tego aktora, szczególnie po X rolach w Piratach z Karaibów, gdzie po drugiej części jego Jack Sparrow stał się nudny i przewidywalny, to tutaj odbierałem go za niesamowicie sympatyczną, cierpliwą i miłą postać, zagraną absolutnie po mistrzowsku.
Uwe Boll to dobry reżyser, a to, że mu akurat nie wyszło z ekranizacjami gier to już przylepiono do niego taką tabliczkę. Zrobił dużo dobrych filmów.