Błędy lub niekonsekwencja w fabule filmu zupełnie odbiera przyjemność z oglądania go. Uważni widzowie wiedzą o co chodzi, mi się nie chce tłumaczyć. A mógł być bardzo dobry.
Mógł być bardzo dobry, a jest ZAJEBISTY. Czepianie się błędów i nieścisłości jest w tym przypadku kompletnie niepotrzebne. Równie Butterfly Effect to jeden z lepszych filmów jakie widziałem. Właśnie obejrzałem go po raz pierwszy i jest to dla mnie genialna odskocznia od chłamu jaki ostatnio jest puszczany w kinach.
To jest właśnie chłam, a Ty łykasz go bez zastanowienia. Jeżeli twierdzisz, że film jest zajebisty to chyba nie widziałeś sceny ze "stygmatami" albo ostatniej chyba rozmowy głównego bohatera z lekarzem dotyczącej pamiętników.
To że jak mu urwało ręce to nikt nie krzyczał "Łojoj! Przed chwilą miałeś ręce a teraz nie masz" bo całe życie przeżył bez rąk. A gdy zrobił sobie "stygmaty" nagle pojawiły mu się na rękach co jest cholernie nielogiczne. Bo jeśli zrobił je sobie w dzieciństwie to powinien przeżyć z nimi CAŁE życie od tamtego momentu, także moment gdy szedł do więzienia (o ile w tej linii też by poszedł), a nie że nagle mu się pojawiły nie wiadomo skąd dopiero w celi.. To jest najgorszy błąd tego filmu.
No widziałem - przypalił się w dzieciństwie a potem jako dorosły człowiek miał bliznę - tak jak z brakiem rąk.
W tej wersji jego życia, w której podbiegł do tej skrzynki i urwało mu ręce - w tej wersji nie miał rąk przez CAŁE życie. A w innych wersjach, czy "liniach", nie stracił rąk, więc je miał. Przecież jego życie widzieliśmy w różnych wersjach - w tych, w których nie podbiegł do skrzynki, miał ręce, bo dlaczego miałby ich nie mieć?
A te stygmaty - dopiero w więzieniu zmienił przeszłość tak, żeby się pojawiły, ale nie była to na tyle drastyczna zmiana przeszłości, żeby miała wpływ na to, czy w przyszłości wyląduje w więzieniu, czy nie. Zmieniło sie tylko to, że ma te "stygmaty", i tyle.
Tak więc ja widzę tu możliwość sensownego wytłumaczenia, i dla mnie to nie są błędy.
Dobija mnie Twój tok rozumowania (lub jego brak). Jeżeli przedziurawił sobie dłonie w dzieciństwie to czemu nie miał blizn po tym wydarzeniu a ujawniły się one dopiero w więzieniu?
Powinien pójść do więzienia już z bliznami i całą tę linię życia żyć z bliznami, tak jak całą linię życia po urwaniu rąk żył bez rąk. Według Ciebie gdyby cofnął się do dzieciństwa i strzelił sobie kulkę łeb to umarłby dopiero w więzieniu? NIE, bo przecież by tam nie trafił.
To głupota, że cofnął się w czasie, pokaleczył się, potem rany zniknęły i pojawiły się na nowo dopiero w więzieniu. Już inaczej nie potrafię tego wyjaśnić.
Twórcy filmu mają widzów za idiotów, ale wcale się temu nie dziwię, w 90% mają rację.
tez się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że on skaleczył się specjalnie po to żeby udowodnić temu facetowi z celi, że "ma kontakt z Jezusem". ta sytuacja kiedyś nie mała miejsca, on zmienił przeszłość specjalnie, taki był jego plan.a zmiana ta nie była tak znacząca, żeby odmienić całe to alternatywne życie, po prostu pojawiły się blizny. ja przynajmniej tak to zinterpretowałam.
Wiesz co, chyba rzeczywiście masz rację! Musiałaby powstać alternatywna wersja jego życia, w której przychodzi do więzienia już ze stygmatami.
Ale nie można było odrobinę uprzejmiej? Nie bardzo rozumiem, co chcesz zyskać, delikatnie sugerując rozmówcy, że jest idiotą.
"Ale nie można było odrobinę uprzejmiej?"
Przysięgam, że nazwałem was idiotami najuprzejmiej jak tylko umiałem ;)
Ale cieszę się, że w końcu załapałaś tę nieścisłość w fabule. OK!
nawet z tą ,,OOOOOO RANY BOSKIE JAKŻE ISTOOOOOTNĄĄĄĄĄ NIEŚCISŁOŚCIĄ" film jest zajebisty.
Nie dość człowieku ze źle zinterpretowałeś watek to jeszcze ludzi wyzywasz od idiotów. Tępa dzida ;]
Siedze z gosciem w celi.On chce mi pokazac ze rozmawia w snie z jezusem.Nie ma zadnych stygmatow.Cofa sie w czasie nie ma go 2 minunty.Stygmaty sie pojawiaja wraz z jego wybudzeniem.Moze i mial te stygmaty cale zycie ale dla mnie to jest niewazne(poniewaz ja ich nie widzialem przed tym jak sie cofna) bo zobaczylem je wraz z wybudzeniem tego goscia.Nie cofne sie w czasie i nie sprawdze czy mial te stygmaty wczesniej bo to on cofa sie w czasie a nie ja.
Za każdym razem, kiedy główny bohater się cofał, żeby coś zmienić, wpływało to na całe jego życia aż do momentu, z którego się cofnął. Ale nagle kiedy postanowił sobie zrobić te stygmaty, cała sytuacja diametralnie się zmieniła, żeby oczywiście scenarzyści nie musieli się za bardzo męczyć. Otóż koleś cofnął się i przebił sobie ręce, a następnie wrócił do celi. Zgodnie z tym, co widziałem w tym filmie wcześniej, to jego współlokator nie powinien się tym "stygmatom" w ogóle dziwić. Dlaczego? Otóż skoro przebił sobie ręce, powinno się od tego momentu zmienić całe jego życia, powstałaby kolejna alternatywna wersja jego życia, w trakcie którego cały czas miałby rany na dłoniach. I tak po dostaniu się do więzienia również miałby te rany. I tak jego współlokator od razu by je widział.
Prościej ciężko mi to już będzie wyjaśnić.
Dzięki.Przyznaje się do błędu.Szczerze mówiąc sam do niego doszedłem będąc dzisiaj w pracy,ale dzięki za wyjaśnienie anyway. Przepraszam tez za obrazę.W ramach pokuty wychłostam się dzisiaj mokra szmata przed snem ;).Pozdrawiam
śmieszny jesteś ;]...proponuje obejrzyj film jeszcze raz,albo chociaż scenę ze stygmatami może Ci się coś rozjaśni.pozdrawiam
Co do braku logiki, to mnie zastanawia coś innego. Skoro po każdym skoku do alternatywnej rzeczywistości główny bohater obficie krwawił z nosa, co się wiązało ze zbyt szybkim i zbyt gwałtownym procesem przyswajania nowych wspomnień, to łatwo się domyślić co się z nim stanie, jeśli tego nie zaprzestanie. Za każdym razem było z nim gorzej. Gdy na końcu wylądował w szpitalu, lekarz nawet dziwił się, że jeszcze jest w stanie chodzić. A tu nagle szczęśliwe zakończenie - ani śladu choroby, szczęśliwie skończył studia, został lekarzem i wszystko gra :)
Bez sensu.
A nie lepiej skupić się na samej przyjemności oglądania tego filmu i wysnuć głównie nasuwające się wnioski? W każdym filmie są jakieś błędy i niedociągnięcia, raczej nie można tego uniknąć - szczególnie, jeśli jest to SF. Ja przymykam oko na to wszystko.
Podczas oglądania filmu również "przymykam oko", jednak po seansie, kiedy zaczynam z kimś rozmawiać i analizować, to dochodzę do wniosku, że twórcy mają mnie za idiotę.
Najgorsze jest to, że większość widzów daje się po prostu nabrać. Tandetny, chaotyczny i nielogiczny film, tyle że za pomocą kilku efektownych tricków widz zostaje omamiony. Przez to "Efekt motyla" stał się najbardziej przecenionym filmem w historii.
Ja się właśnie zastanawiam, czy twórcy filmów są tacy wyrachowani, ze zdają sobie sprawę z błędów, ale zostawiają je, bo mają widza za idiotę, czy może sami nie rozkminili własnego scenariusza wystarczająco wnikliwie i po prostu nie zauważyli tych błędów?
Nie wiem czy twórcy filmu mają was za idiotów ale z waszym zdaniem pozostaje mi się nie zgodzić. Możemy interpretować jedynie to co widzimy w filmie a nie znajduję w nim żadnych opisów "technicznych" cofania się w czasie. Aby spróbować naukowo podejść do tego zagadnienia wypada zapoznać się z teoriami wszechświatów równoległych (zarówno tych bardziej i jak i w szczególności mniej rozległych), zagadnieniem nieśmiertelności kwantowej, stanowiskiem Hugh Everetta w tych tematach oraz naukowych teoriach na temat podróży w czasie (np. paradoks dziadka/ojca który autorzy obeszli w alternatywnym zakończeniu filmu ale też różne teorie na temat jego rozwiązywalności lub nierozwiązywalności). Te zagadnienia i wiele więcej stanowiłyby materiał na setki rozmów a i tak każdy mógłby mieć w nich własne stanowisko. Mówiąc jednak w dużym skrócie: w scenie z papierosem (trudno jest określić kiedy blizna pojawiła się na jego ciele), ze "stygmatami", z ojcem, z nożem i tych gdzie pozostawał on tylko w roli obserwatora świat/linia czasu lub jak kto woli to nazywać pozostała niezmieniona mimo ingerencji w nią która jednak nie miała żadnego nawet najmniej istotnego wpływu na jego życie. W ten sposób jako prawie obserwator wracał on do swojego świata a nie do stworzonego na nowo. Inaczej ma się sprawa w momencie śmierci któregoś z kolegów, urwaniu rąk itd. po sytuacji do której wraca widać że historia została zapisana na nowo właśnie z powodu jego ingerencji i dlatego został przeniesiony. Co do krwawienia z nosa też nie można powiedzieć jednoznacznie nie mając oglądu całej sytuacji. Nie wyglądało to jednak na chorobę a na pewnego rodzaju dysfunkcję a samo krwawienie z tego co pamiętam występowało jedynie po "powrocie" do nowego świata i nie dokuczało mu więcej w dalszym życiu co może sugerować na jednorazowość dolegliwości w sytuacji zaraz po upchaniu nowych wspomnień w mózgu. Dran - i znów się z tobą nie zgodzę. Nie można jednoznacznie powiedzieć czy świat był jeden a on nim manipulował czy było ich wiele a on między nimi skakał. Widziałeś sytuację kiedy dusił go ojciec i reakcję jego organizmu w "realnym" świecie? Po tej sytuacji główny bohater nie został przerzucony do nowego świata lecz pozostał w starym. Więc efekty jego podróży w tamtej chwili były dostrzegalne. Gdyby ojciec go udusił oznaczałoby to stworzenie nowego świata gdzie on nie żył przy okazji pozostawiając stary w którym dochodziłby do siebie pod drzewem (przyjmując że wszechświatów jest więcej). O tym właśnie traktuje zjawisko nieśmiertelności kwantowej gdzie nawet jeśli umierasz kilkadziesiąt razy w różnych światach to ciągle pozostają te w których żyjesz i żyć będziesz jeszcze bardzo długo. Trochę to zagmatwane ale osoby o otwartych umysłach i ciekawiące się takimi zagadnieniami powinny mój przekaz zrozumieć.
Z czytaniem Twojego postu jest jak z oglądaniem słabego filmu. Strasznie się dłuży, a i tak już na samym początku wiadomo, że jest do niczego.
Nie wiem, może zbyt dużo naczytałeś się o tej tematyce w prasie popularno-naukowej, albo naoglądałeś się Sliders'ów...
Evan nie skakał po równoległych światach ani nie teleportował się w czasie! On potrafił JEDYNIE zmieniać przeszłość, a co z tym idzie niezależnie od swojej woli także przyszłość. Chociaż jak by do tego nie podchodzić to i tak scena ze stygmatami jest bez sensu.
Fabuła jest prosta. Nie ma sensu też rozmyślać nad "zagadnieniem nieśmiertelności kwantowej" i tym podobnymi zagadnieniami, które nie mają zbyt wiele wspólnego z filmem.
Myślałem że jesteś inteligentniejszy iż próbujesz z takim przekonaniem we własne słowa wypowiadać się w takich temtach ale jak widać się pomyliłem. W związku z tym w świetle obecnej sytuacji i tonu oraz wartości merytorycznych twojego posta z pełną świadomością i z całym szacunkiem do twojej osoby nazywam cię idiotą. Ta tematyka jest jak najbardziej naukowa jednak nie koniecznie popularna wśród społeczeństwa. Powiedziałbym nawet że dywagacje na te tematy są zjawiskiem niszowym. Jeśli chcesz zmieniać przyszłość skacząc w przeszłość na tej samej "linii czasu" to proszę bardzo ale poczytaj też o wszechświatach równoległych i ich rozgałęzianiu się a będziesz wiedział w czym jest nieścisłość. Kolejnym przejawem twojego ograniczonego rozumowania jest ilosć światów. Pytam się: czy gdzieś w filmie jest JEDNOZNACZNIE stwierdzone że te wszystkie zdarzenia dzieją się w jednym i tym samym wszechświecie? To że nie ma pokazanej równoległości zdarzeń na inych nie znaczy że nie istnieją. Co więcej, odnosząc się do najbardziej szczegółowej i rozbudowanej teorii wieloświatu: w każdej chwili gdy są jakiekolwiek alternatywy czy dokonują się różne wybory dzieją się one wszystkie niezależnie od siebie a to że ty podążasz tylko jedną z dróg nie znaczy że inne nie istnieją. Na tej samej zasadzie kolejne życiorysy głównego bohatera które obserwujemy dzieją się w każdej chwili filmu a my dzięki jego umiejętności mozemy je obserwować. Samo zagadnienie nieśmiertelności kwantowej może i nie ma zbyt dużo wspólnego z filmem ale trafia w sedno jako odpowiedź na twoje pytanie: "Według Ciebie gdyby cofnął się do dzieciństwa i strzelił sobie kulkę łeb to umarłby dopiero w więzieniu?", lecz skoro już sam nie wiesz co wcześniej pisałeś i jak bezsensowne w kontekście filmu pytanie zadałeś to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Hahaha, pseudointelektualista nazywa mnie idiotą :-)
Nie mam zamiaru czytać o żadnych wszechświatach równoległych gdyż znajomość "teorii wieloświatu" nie jest mi do niczego potrzebna i nie interesuje mnie to.Poza tym wyobraź sobie ile taki wieloświat miałby mieć "rozgałęzień?" Nie wyobrazisz sobie tego i ja też nie. To tak jak z zastanawianiem się nad wielkością wszechświata - ludzka wyobraźnia tego nie pojmie. Ani też nigdy nie dowiemy się jak jest naprawdę. Dlatego nie widzę sensu zastanawiania się nad tym. Tym bardziej nie na tym forum.
A co do filmu nie gadaj wciąż z uparciem o różnych światach tylko przeczytaj jeszcze raz mój post powyżej.
Nie martw się, większość z tego co napisałem pamiętam. A pytanie nie było do Ciebie, poza tym dobrze ilustruje ono głupotę sceny ze stygmatami oraz to, że większość osób tego nie chwyta.
Nie pseudointelektualista a student politechniki i mam jak najbardziej uzasadnione prawo nazwać ciebie w taki sam sposób w jaki nazywasz 90% osób oglądających ten film. Tutaj doszliśmy do niewielkiego porozumienia co do ilości możliwych rozgałęzień. W związku z tym dlaczego tak zaparcie obstawałeś przy swojej jedynej i słusznej wersji używając przy tym dość niewybrednych słów w kontakcie z innymi forumowiczami? Mimo że pytanie nie było do mnie to mając na nie idealną i dość mało znaną odpowiedź czułem się zobowiązany odpowiedzieć. Co do poprzedniego postu to nie mam potrzeby go ponownie czytać bo są to w większości puste słowa a na jedyne argumenty do dalszej dyskusji które można w nim znaleźć już odpowiedziałem 2 godziny temu.
Co do stygmatów to myślę że dran ma rację. Bo niby jak jego kumpel z celi przeniósł się z nim do innej linii? "Stygmaty" w nowej linii miałby cały czas. Nielogiczne jest to, że osoba postronna (tylko jedna) obserwuje reakcję na zmianę przeszłości. Więcej błędów nie zaobserwowałem.
Właśnie o to chodzi że nikt z nich nie przeniósł się do nowej linii w której miałby te "stygmaty" od tamtego zdarzenia. Tak jak w sytuacji z ojcem który go dusił a efekty tego były widoczne na jego osobie siedzącej pod drzewem.
Nie wiem jak to określić ale efekty były takie że zachowywał się jakby go ktoś dusił (mimo że nikogo obok niego nie było) po czym gdy doszedł do siebie rozglądał się czy nikt przypadkiem tego nie zauważył. I nie ma to nic wspólnego z innymi "atakami" gdzie leciała mu też krew z nosa gdyż wtedy "przyswajał" sobie nowe wspomnienia i to był tego efekt ,a akcja pod drzewem jest wagowo porównywalna do przypalenia się papierosem, zrobienia "stygmatów" czy momentu kiedy został przyłapany z nożem -> wtedy nie zmienił się otaczający go świat więc powracał do punktu wyjścia nie odczuwając żadnych skutków ubocznych.
IMO niektóre fragmenty odnoszą się do odtwarzania luk w pamięci, jak np gdy ojciec go dusił - i wtedy krew nie leci. A robienie "stygmatów" to zmienianie przeszłości (krew mogła nie lecieć mu z nosa bo nie była to znaczna ingerencja i niewiele wnosiła, ale powinien mieć "stygmaty" cały czas od tamtego wydarzenia).
Spoko, nazywaj sobie, nie bardzo się tym przejmuję. Ja sobie tak ludzi wyzywam to i Ty poczuj tą frajdę :-) Jeśli chodzi o teorię z wieloma światami to nie wierzę w nią po prostu (może jestem zbyt inteligentny, a może zbyt głupi - nie wiem). I nie sądzę aby twórcy filmu mieli na myśli tę teorię pokazując sceny z różnymi "liniami".
a wyzywaj sobie, wyzywaj. Mnie się film podobał, mimo oczywistych niedociągnięć. A ty siedź przy tym komputerze i pisz pseudo inteligentne wypowiedzi jaki to ja jestem głupi, jaki to ty jesteś mądry. Nie zmienisz mojej decyzji i mam cie w dupie.
Przeczytaj pierwsze zdanie jeszcze raz... A potem jeszcze raz, i jeszcze jeden. Przepraszam, ale nie udawaj BARDZIEJ inteligentnego niż jesteś. :P
Co do sceny duszenia Evena przez ojca, jego ojciec (co było wyraźnie zaznaczone w filmie) był w identycznej sytuacji. A więc co musiał zrobić ojciec by tok wydarzeń potoczył się dalej tak samo? Musiał, jak w pierwotnej historii, zacząć dusić syna. Proste? I tu się zgadzam z dranem, błąd nieprzewidziany przez twórców.
Jak dla mnie, to te blizny na rękach nie miały żadnego wpływu na jego życie, dlatego nie zmienił się świat w którym był. Tak samo z papierosem - pojawiła się mu tylko blizna, nic się nie zmieniło, w przeciwieństwie do braku rąk, gdzie życie wyglądało całkiem inaczej.
Chłopcze, znasz pojęcie "kino rozrywkowe"? Chcesz wytykać błędy, było nie było, filmowi SF? :D Pogięło cię, robaczku? Oglądaj sobie kronikę filmową albo dokumenty BBC, tam nie będziesz miał błędów i niekonsekwencji. Błędy... Hahahaha! :)
Jedynka bardzo dobra - 8/10. Dwójka - totalnie skopana... 4/10.