Jak to możliwe, że nikt nie dopisał do gatunku, że to Science-fiction? W ogóle jakim cudem któryś z twórców pomyślał, że do Egzorcysty pasowałyby elementy SF? A co moim zdaniem jest tu czystą fantastyką? No ten nieszczęsny synchronizator. Przecież sposób jego działania jest zupełnie niedorzeczny. Dosłowne oglądanie cudzych wspomnień? To niemożliwe. Co więcej jeszcze podróżować można za pomocą tego, to jak wykorzystywano Pazuzu przy użyciu tego urządzenia to po prostu jakaś parodia. I jeszcze na koniec mieli się komunikować z ojcem Lamontem, gdy ten był w Afryce, przy użyciu tego badziewia. Czego ci scenarzyści się nawąchali?

A jak ktoś mi powie, że to tam jedno urządzenie, to jeszcze nie kwalifikuje się do SF, to niech spojrzy chociażby na "Incepcję". Tam też wszystko normalne było i tylko jedna technologia, pozwalająca na przeniknięcie do cudzego snu była tym elementem nierzeczywistym. Odważyłbym się nawet stwierdzić, że urządzenie z "Incepcji" znacznie logiczniej działało i "Egzorcysta II" różni się tylko tym, że nie korzystają z niego tak często, aczkolwiek i tak używają go o wiele za dużo.

Tak samo słowo horror powinno się z gatunku wykreślić. Ciągłe podróże, jakieś wizje, to nie było zupełnie czasu na straszenie.
Normalnie chyba nie oglądałem nigdy gorszego sequela. Tak naprawdę bohaterowie przez cały film szukali tego demona, prosili go, żeby przyszedł, oni go wywoływali wręcz! No a na koniec po prostu do niego poszli i [spojler] --- udusili go gołymi rękoma --- [/spojler]. Po co mieszać kwestie duchowne i wiary z demonami, nie? Co to ma z tym wspólnego w końcu...
Niesamowita kupa gówna, w tym filmie absolutnie wszystko jest bez sensu.