"Egzorcysta" w swoim czasie był naprawdę wielkim wydarzeniem w świecie horroru, zupełnie nowym doświadczeniem, które przeraziło ludzi do cna... No tak, ale to było wtedy...
Natomiast dzisiaj film średnio się broni. Ja uważam, że jest to film dla widzów wytrwałych. Jeśli przebrnie się przez wielką barierę niemiłosiernej nudy, jaką twórcy postawili przed widzem na drodze do znakomitej części końcowej (czyli samych egzorcyzmów), otrzyma się porcję kina grozy w najlepszym wydaniu.
Należy podkreślić znkomite kreacje Lindy Blair i Maxa Von Sydowa. Reżyseria koncówki jest prawdziwym majstersztykiem (napięcie sięga zenitu i ani na chwilę nie spada), a muzyka Krzysztofa Pendereckiego to jeden z najlepszych soundtracków do horroru...
Szkoda tylko że cały film nie trzyma takiego poziomu, ale kiedy już widz wciągnie się klimat i jest gotowy na końcówkę (co jest utrudnione przez wspomnianą "barierę"), wszystko zaczyna być na swoim miejscu.
Tytułem zakończenia: z całym szacunkiem dla wszystkich fanów tego filmu, mam 23 lata, obejrzałem już w swoim życiu trochę horrorów (za najlepszy uważam "Halloween" Johna Carpentera) i muszę powiedzieć że jeśli chodzi o tematy opętania, znacznie bardziej emocjonowałem się "Egzorcyzmami Emily Rose" niż dziełem Williama Friedkina...