Film jest swietny , jednakze odnioslem wrazenie, ze konczy sie nieco malo konkretnie, mianowicie uwazam ze scenarzysta poszedl na latwizne i pozostawil niedosmak , tak jakby juz nie mial lepszych pomyslow na rozwiazanie calej historii...
a mi się takie zakończenie podoba, bo oto po wymęczeniu się fizycznym, po dręczeniu psychicznym, po śmierci bardziej doświadczonego kolegi w fachu.... młodszy, niedoświadczony ksiądz z własnymi problemami życiowymi załamuje się i w akcie desperacji jedyne rozwiązanie widzi w przyjęciu przekleństwa na siebie i samobójstwie, co okazuje się skuteczne, ale nie wiemy co dzieje się później z jego duszą