... przynajmniej po 1. rozdziale, bo tyle udało mi się na razie przeczytać. O ile "Eragona"
czytałam z wypiekami na twarzy (cóż poradzić, miałam 10 lat), "Najstarszy" bardzo mi
się podobał (11 lat), o tyle po 3 latach mam już na tyle rozwiniętą potrzebę piękna, że
tego grafomaństwa znieść nie mogę.
Daruję sobie streszczenie pierwszych dwóch części (jakie jest obecne na początku
owej powieści) i przejdę do treści właściwej.
1.WROTA ŚMIERCI
"Leżał na brzuchu, ukryty za grzebieniem piaszczystego wzgórza porośniętego rzadkimi
źdźbłami trawy, ciernistymi krzakami i małymi kulkami kaktusów.'"
Każdy normalny autor napisałby, że było to wzgórze porośnięte rzadką roślinnością. Ale
nie Paolini, który robi całkowicie niepotrzebny opis jak z książki przyrodniczej.
"Kruche łodyżki zeszłorocznej roślinności kłuły go w dłonie, gdy powoli pełzł
naprzód(...)"
I tylko w dłonie? Czyżby miał na sobie jakąś ciężką zbroję, najbardziej adekwatny strój
do latania na smoku, szybkiego biegania i chowania się przed potworami vel
psychopatycznymi mordercami vel Ra'zacami?
"(...)próbując przyjrzeć się Helgrindowi, górującemu nad otaczającą go krainą niczym
czarny sztylet wbity we wnętrzności Ziemi."
Górował jak sztylet - ciekawe porównanie. Zresztą Roran i Eragon są już tacy cool, że
odbyli podróż do wnętrza Ziemi? Czego się nie robi z miłości...
"Zazwyczaj niedosłyszalny, ruch powietrza teraz wydawał się Eragonowi (...)
nienaturalnie głośny (...). Nie zwracał jednak na to uwagi."
Fajnie. Obok wali coś jak młot pneumatyczny, a on nic. Przypuszczalnie mogłyby tam
również wylądować ze trzy odrzutowce, on by i tak nic nie usłyszał.
"Dopiero po chwili Eragon zorientował się, że każdemu z nich brakowało ręki, nogi
bądź jednego i drugiego."
Chris zaczyna się już gubić w zeznaniach: oto mamy naszego superhero ze wszystkimi
mocami i oto nasz heros nie jest w stanie się dopatrzeć czemu to ludzie "(...)kołysali się, podskakiwali, kuśtykali, szurali nogami, kręcili się wspierali na kijach bądź
podpierali rękami, maszerując na zadziwiająco krótkich nogach".
"(...)ciało owego mężczyzny - bądź kobiety, nie potrafił określić płci - składało się
wyłącznie z torsu i głowy, na której tkwiła wysoka na trzy stopy ozdobna skórzana tiara."
Nie potrafi określić płci, ale wie, że tiara jest wysoka na trzy stopy. Wow. Zapewne
używa tej suwmiarki, którą miał w oczach w części 1. ("fachowym okiem zmierzył
ślady", czy jakoś tak).
"Połowa młodzieńców potrząsała mocno swymi ramami, gdy unosili do kroku prawą
nogę (...), druga połowa trzęsła swoim, stawiając lewe stopy."
A pośrodku Jaruzelski: prawa, lewa, prawa. lewa.
"Za groteskową procesją ciągnął się, niczym ogon komety, korowód mieszkańców
Dras - Leony."
Jedno pytanie: po kie licho tu to porównanie do ogona komety? Porównanie ma
przybliżać obraz trudny w odbiorze, a jeśli dla Chrisa ten obraz taki jest trudny, to to za
dobrze o jego rozumie nie świadczy.
"Eragon zastanawiał się, czy w tłumie podąża także gubernator Dras - Leony, Marcus
Tabor."
Pewnie. Obserwujesz procesję, która jest tak jakby trochę dziwna i oryginalna, i
zastanawiasz się, czy idzie w niej jakiś tam jeden człowiek.
"(...) lecz Eragon usłyszał urywki zdań [z pieśni tego w tiarze, bez rąk i nóg] (...). To, co
zrozumiał, sprawiło, że zadrżał. Kazanie bowiem traktowało o sprawach, o których
lepiej nie wiedzieć, złowrogiej nienawiści dojrzewającej przez stulecia w mrocznych
jaskiniach ludzkich serc, by wreszcie rozkwitnąć pod nieobecność Jeźdźców; o krwi,
obłędzie i ohydnych rytuałach odprawianych pod czarnym księżycem."
Zadziwiająco długie i szczegółowe były te urywki zdań.
"(...) służalczy nowicjusze zanieśli najwyższego kapłana i obwiązali mu rany [które
sobie sam zrobił wbijając sztylet w kikuty] pasmami białego płótna."
I co jeszcze?! Może w następnej części rany będą obwiązywane chińskim jedwabiem?
"Jeden z akolitów wyskoczył przed szereg."
Hop - siup! Gimnastyka zawsze ważna!
"(...) lecz rozmyślne okaleczanie własnego ciała w świecie, gdzie człowiekowi każdego
dnia grozi kalectwo, wydało mu się czymś głęboko złym."
Nie, naprawdę? Poważnie? Jak on na to wpadł?!
"(...) Roran (...) Wymamrotał przekleństwo, które zniknęło w gąszczu jego brody (...). "
Ty, Eragon, patrz, przekleństwo! Jest, jest... już go nie ma!
To by było na razie na tyle.
Widzę, że zabrałaś się za coś, czego lekturę w odniesieniu do 1. tomu polecał DerSpeeder... Początek naprawdę fajnie się czytało, trafiałaś w samo sedno, ale mam wrażenie, jakbyś potem czepiała się nieistotnych szczegółów. I tak swoją drogą, nie wydaje mi się, żeby FW był dobrym miejscem na tego typu tekst...
A mi się zdaje, że próbujesz być na siłę zbyt mądra. Widać iż wielu zdań po prostu nie zrozumiałaś. Oczywiście, że w powieści są rzeczy do których można się przyczepić . Na pewno nie są to zdania, które podałaś. Jaki jest sens w ocenianiu składni zdaniowej nie czytając oryginału, tylko tłumaczenie? W tłumaczeniu zawsze znajdzie się jakiś błąd lub zła interpretacja tłumaczącego.
Co do przykładów które podałaś, to nie chce mi się ich wszystkich Tobie tłumaczyć, wytłumaczę Ci sens kilku:
""(...)próbując przyjrzeć się Helgrindowi, górującemu nad otaczającą go krainą niczym
czarny sztylet wbity we wnętrzności Ziemi."
Górował jak sztylet - ciekawe porównanie. Zresztą Roran i Eragon są już tacy cool, że
odbyli podróż do wnętrza Ziemi? Czego się nie robi z miłości..."
Helgrind to góra. Autor porównał górę do sztyletu wbitego w ziemie, nie ma tu mowy o żadnych podziemiach.
""Zazwyczaj niedosłyszalny, ruch powietrza teraz wydawał się Eragonowi (...)
nienaturalnie głośny (...). Nie zwracał jednak na to uwagi."
Fajnie. Obok wali coś jak młot pneumatyczny, a on nic. Przypuszczalnie mogłyby tam
również wylądować ze trzy odrzutowce, on by i tak nic nie usłyszał. "
Eragon miał wyostrzone zmysły po uzyskaniu elfiego ciała, a dodając jeszcze adrenalinę, zmysł musiał mu się naprawdę mocno wyostrzyć. Zresztą nie rozumiem, po co miał zwracać uwagę na powietrze? Co jest w tym dziwnego?
""(...) Roran (...) Wymamrotał przekleństwo, które zniknęło w gąszczu jego brody (...). "
Ty, Eragon, patrz, przekleństwo! Jest, jest... już go nie ma!"
Aż mi głupio tłumaczyć ten fragment... Roran wypowiedział przekleństwo tak cicho, że nikt tego nie usłyszał. Został tu zastosowany taki fajny środek stylistyczny, ale nie wiem jaki... może ożywienie? Polonista ze mnie słaby.
Szukanie 'piękna' w powieści fantasy dla młodzieży jest niestety głupie, a czepianie się zbyt dokładnych opisów jest wręcz nie na miejscu.
"Helgrind to góra. Autor porównał górę do sztyletu wbitego w ziemie, nie ma tu mowy o żadnych podziemiach."
Nie w ziemię, a w jej WNĘTRZNOŚCI. Czyli, tłumacząc na język ludzki w podziemia.
"Eragon miał wyostrzone zmysły po uzyskaniu elfiego ciała, a dodając jeszcze adrenalinę, zmysł musiał mu się naprawdę mocno wyostrzyć. Zresztą nie rozumiem, po co miał zwracać uwagę na powietrze? Co jest w tym dziwnego?"
Czytałam "Eragona" i "Najstarszego" i doskonale wiem, czemu Eraś miał wyostrzone zmysły. A miał zwracać uwagę na powietrze, bo "ruch powietrza teraz wydawał się Eragonowi (...)
nienaturalnie głośny (...).". Skoro mu się "wydawał" to znaczy, że go słyszał i nie słyszał jednocześnie?
"Aż mi głupio tłumaczyć ten fragment... Roran wypowiedział przekleństwo tak cicho, że nikt tego nie usłyszał. Został tu zastosowany taki fajny środek stylistyczny, ale nie wiem jaki... może ożywienie? Polonista ze mnie słaby."
Boże, ja ten fragment naprawdę rozumiem. To nie jest "fajny" środek stylistyczny. To jest denny środek stylistyczny. Chris próbuje na siłę "upięknić" swoje dziełko, stosując całkowicie niepotrzebne i denerwujące zabiegi.
"Szukanie 'piękna' w powieści fantasy dla młodzieży jest niestety głupie, a czepianie się zbyt dokładnych opisów jest wręcz nie na miejscu."
Ja nie szukam "piękna". To Chris usiłuje je tam wsadzić, a wychodzi mu mieszanka egzaltowanego stylu z prostackimi porównaniami. I nie czepiam się zbyt dokładnych opisów, czepiam się niepotrzebnych. Wszyscy czytelnicy wiedzą, że Helgrind był ponury i straszny, więc logiczne jest, że na pobliskim wzgórzu nie pasły się dzikie kucyki i nie rosły stokrotki.
"A mi się zdaje, że próbujesz być na siłę zbyt mądra. Widać iż wielu zdań po prostu nie zrozumiałaś."
Och, przepraszam, nie miałam pojęcia, że jesteś telepatą i wiesz co zrozumiałam, a czego nie, i dlaczego to napisałam.
Heh... Więc tak:
'Nie w ziemię, a w jej WNĘTRZNOŚCI. Czyli, tłumacząc na język ludzki w podziemia.'
Przecież na jedno wychodzi. Jeśli nóż jest wbity w ludzkie wnętrzności, to nie wchodzisz sobie w żołądek czy inny flak, żeby to sprawdzić? Nie wiem, nie mam siły żeby bardziej się rozpisywać.
"Czytałam "Eragona" i "Najstarszego" i doskonale wiem, czemu Eraś miał wyostrzone zmysły. A miał zwracać uwagę na powietrze, bo "ruch powietrza teraz wydawał się Eragonowi (...)
nienaturalnie głośny (...).". Skoro mu się "wydawał" to znaczy, że go słyszał i nie słyszał jednocześnie?"
Wydawał mu się NIENATURALNIE głośny. Czyli nie wydawało mu się, że słyszy ten ruch, tylko, że ten ruch jest bardzo głośny.
"Boże, ja ten fragment naprawdę rozumiem. To nie jest "fajny" środek stylistyczny. To jest denny środek stylistyczny. Chris próbuje na siłę "upięknić" swoje dziełko, stosując całkowicie niepotrzebne i denerwujące zabiegi."
Nie wiem co jest w tym dennego? Jest to zwykły środek stylistyczny. Nie wiem co jest w nim denerwującego? Może nie lubisz zarośniętych facetów? Jednak to nie ma nic wspólnego z książką ;]
"Wszyscy czytelnicy wiedzą, że Helgrind był ponury i straszny, więc logiczne jest, że na pobliskim wzgórzu nie pasły się dzikie kucyki i nie rosły stokrotki."
A skąd to wiedzą? Właśnie z takich, Twoim zdaniem nie potrzebnych opisów, które też zarazem budują nastrój.
"Och, przepraszam, nie miałam pojęcia, że jesteś telepatą i wiesz co zrozumiałam, a czego nie, i dlaczego to napisałam. "
Wybaczam.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że Paolini to nie jest Sapkowskim czy Tolkienem, którzy są po prostu geniuszami i w dodatku zaczęli pisać po 40 (dla porównania Paolini zaczął gdy miał 15 lat).
"Przecież na jedno wychodzi. Jeśli nóż jest wbity w ludzkie wnętrzności, to nie wchodzisz sobie w żołądek czy inny flak, żeby to sprawdzić? Nie wiem, nie mam siły żeby bardziej się rozpisywać."
Sztylet ma to do siebie, że jest sztyletem. Sztylet jest krótki. Wbijając sztylet w cokolwiek, najprawdopodobniej wejdzie Ci całe ostrze. Czyli co, górować będzie rękojeść?
"Wydawał mu się NIENATURALNIE głośny. Czyli nie wydawało mu się, że słyszy ten ruch, tylko, że ten ruch jest bardzo głośny."
Czyli musiał go słyszeć, nes't, ce pas?
"Nie wiem co jest w tym dennego? Jest to zwykły środek stylistyczny. Nie wiem co jest w nim denerwującego?"
Takie środki stylistyczne wkłada się do powieści obyczajowych, ale do powieści fantastycznej dla młodzieży, pisanej nota bene bardzo nieporadnym językiem, pasuje jak wół do karety.
"A skąd to wiedzą? Właśnie z takich, Twoim zdaniem nie potrzebnych opisów, które też zarazem budują nastrój."
Super, tylko tak się składa, że "Brisingr" poprzedzają jeszcze dwie części, a na początku jest ich streszczenie. Więc powtarzanie po raz setny, że Helgrind jest straszny, jest bez sensu.
"Trzeba też wziąć pod uwagę, że Paolini to nie jest Sapkowskim czy Tolkienem, którzy są po prostu geniuszami i w dodatku zaczęli pisać po 40 (dla porównania Paolini zaczął gdy miał 15 lat)."
Oczywiście, że nie jest geniuszem i raczej nim nie będzie. Ale usprawiedliwianie Chrisa jego wiekiem jest bez sensu, bo gdyby miał jakąś krztynę skromności i samokrytycyzmu, odłożyłby Erasia na półeczkę na jakieś 5 lat,a potem do niego wrócił, poprawił wszystkie błędy, znowu odłożył, znowu wrócił za jakieś 5 lat i może wtedy coś by z tego wyszło. Książeczkę wydali jego rodzice.
Dobra, cała ta dyskusja jest jak walka z wiatrakami - bez sensu. Ty próbujesz mi wmówić że masz rację (w coraz bardziej naciągany sposób), a ja Tobie. Nie dojdziemy do porozumienia więc zakończmy to. Pomądrzyłem się starczy na jakiś czas xDD
P.S Tak, słyszał ten ruch powietrza! No... chyba, że jest schizofremikiem... ^^
Haha ale się uśmiałam czytając Wasze wypociny :D Nie macie już chyba co robić tylko na siłę czepiać się drobnych niejasności w książce...
Śmieszniejsze jest to, że ktoś to czytał... Ja sam to bym nawet na to nie spojrzał :P
Zrozumiałe. Ja na przykład nie czytałbym podręcznika od fizyki nuklearnej (ba, żeby jego) - za głupi jestem na to.
Nie jestem jednak aż tak głupi, aby ogłaszać to wszem i wobec na forum, myśląc, że pogrążę w ten sposób autora takiej książki. Nie jestem też do tego stopnia głupi, aby widzieć cokolwiek zabawnego w tym, że inni to czytają.
"Nie macie już co robić tylko na siłę czepiać się drobnych niejasności w książce"
Drobnych niejasności? Na siłę? Aha, no tak...
No, a nie? Bo przecież nie można przymrużyć oka na to i owo tylko trzeba na siłę czepiać się szczegółów -.-
Sęk w tym, że my owych "szczegółów" się nie czepiamy "na siłę" - one po prostu po oczach biją, a na usta cisną się złośliwości zaraz po przeczytaniu.
Przymrużenie oka nie wystarczy - musiałbym je zamknąć, aby nic nie widzieć.
No cóż... nie musiałeś jej czytać. Skoro Ci się nie spodobała to po co czytałeś więcej? Bo jak mniemam nikt Ci na siłę ich czytać nie kazał...
Po pierwsze - przy pierwszym podejściu jeszcze tych rzeczy nie zauważałem.
Po drugie - jak chcę coś krytykować, to w przeciwieństwie do wielu ludzi, szukam ku temu podstaw.
Po trzecie - Paolini za coś, co inni "pisarze" amatorzy publikują w sieci za darmo, zażądał pieniędzy. Co oznacza, że wyrzucać ich w błoto nie ma co, skoro już książka stoi na półce.
Po czwarte - wolę kończyć to, co już zacząłem.
Że się tak jeszcze wtrące
"Po trzecie - Paolini za coś, co inni "pisarze" amatorzy publikują w sieci za darmo, zażądał pieniędzy. Co oznacza, że wyrzucać ich w błoto nie ma co, skoro już książka stoi na półce."
Co w tym złego, że trzepie kasę na swojej książce?
Polecam kawałek "Nocne polaków rozmowy"
Pozdro
"Co w tym złego, że trzepie kasę na swojej książce?"
Przeczytaj jeszcze raz zacytowany przez ciebie tekst. A potem dziesięć razy. A nawet sto - dopóki nie ruszysz mózgownicą i sam sobie nie odpowiesz na to pytanie.
Podpowiedź - zwróć szczególną uwagę na wzmiankę o pisarzach-amatorach.
Przeczytałem milion razy i dalej podtrzymuje to co napisałem wcześniej. Może po prostu nie mogę pojąć Twego geniuszu, ponieważ - jak już wcześniej napisałeś - jestem głupi (oczywiście tamten post mógł być równie genialny, jak Twój przedostatni, ale mimo wszystko, taki głupek jak ja geniusza nie zrozumie). Jednak nie ironizując, przyznam się do jednego błędu. Powinienem zacytować tylko pierwsze zdanie, bo drugiego - z powodów podanych wcześniej - nie rozumiem.
Podpowiedź - Co Ci przeszkadza w tym, że "pisarz" - amator zamiast opublikować swoją pracę w sieci, dostał za to zapewne niezłą kasę, wydając książkę?
P.S Mądrzy ludzie nie zniżają się do poziomu głupich ludzi i z nimi nie dyskutują.
"Może po prostu nie mogę pojąć Twego geniuszu"
Ty to powiedziałeś.
"Co Ci przeszkadza w tym, że "pisarz" - amator zamiast opublikować swoją pracę w sieci, dostał za to zapewne niezłą kasę, wydając książkę?"
Właśnie to - amator, którego wypociny nie zasługują na publikację ze względu na ich kompletną nędzę i absolutny brak umiejętności pisarskich autora, nie tylko doczekał się wydania swojego "dzieła", ale też i majątek na tym zrobił - podczas gdy amatorzy o wiele bardziej odeń zdolni wciąż kryją się po blogach i z różnych powodów wydania się nie doczekują. Bo albo żyją w kraju, gdzie ciężko jest się przebić w ogóle (jak na przykład u nas właśnie, gdzie fantastyka się w takich nakładach nie rozchodzi, jak w USA), albo też mają tego pecha, że choć piszą dobrze, to piszą w takim gatunku i w takiej konwencji, jakie są aktualnie niesprzedajne, albo z jeszcze innych powodów.
Nóż się w kieszeni otwiera. Boże, ty widzisz i nie grzmisz?
To tak samo jakbyś mówił o gwiazdach... niektórzy mają np. wielki talent aktorski i umieją pięknie śpiewać, ale nikt o nich nie słyszy, a inni (typu Bieber czy niektóre gwiazdki Disneya) nie umieją robić ani tego, ani tego a są sławne na cały świat i do tego zarabiają kupę pieniędzy...
To się nazywa szczęście...
Ameryka promuje takie idiotyzmy, jak nasze tematowe "arcydzieło", czy też harlequinowe wypociny gosposi domowej (czyli, prezentujący równie wysoki poziom, "Zmierzch"). "Harry Potter", mimo, że wybitnym dziełem nie jest, prezentuje jednak coś sobą, no i na pewno Rowling nie robi z nas takich idiotów jak Paolini w swojej "pradawnej mowie".
Może trochę skaczę z tematu na temat, ale jestem ciekawa, czy Der_SpeeDer czytał książkę pt. "Merle i Królowa Laguny"? Czytałeś? Jeśli tak, to co o niej powiesz?
"Tolkien w końcu też kiedyś był amatorem..."
Czytam takie uzasadnienie już któryś raz i stwierdzam, że muszę zareagować. Ludzie! Tolkien kiedy zaczął pisać był wykładowcą oksfordzkim na katedrze języka anglosaskiego. Był człowiekiem wykształconym, posiadającym szeroka wiedzę o świecie. A Paolini jest kompletnym ignorantem w niektórych kwestiach... zresztą, szkoda porównywać.
W niektórych? Chyba we wszystkich. Czytając te jego wypociny, widzę, że on się nie zna absolutnie na niczym - a już najbardziej, tak kompletnie, zupełnie i beznadziejnie, nie zna się na średniowiecznych realiach świata, na których opierają się takie światy fantasy (w tym jego własny). Myśli na przykład, że wędrowni kupcy sprzedawali swoje produkty za pół darmo, że ludzie zbroje nosili w plecakach i że owe zbroje dawało się założyć w kilka minut, albo że w średniowiecznych bitwach dałoby się po prostu stanąć w miejscu i machając machinalnie młotkiem na lewo i prawo pozabijać dwustu zbrojnego chłopa.
Paolini to ignorant i głupiec, po prostu. A tacy ludzie nie powinni pisać książek.
Trzeba czytać czasami gorsze rzeczy, żeby umieć docenić te lepsze. Ja lubię bawić się w krytyka literackiego, bo to sprawia mi przyjemność, bo mam taki konstruktywny sposób na zapewnienie sobie rozrywki. Tylko, że nie krytykuję czegoś tylko dlatego, że nie podoba się to ogółowi, więc i mnie nie powinno. Ja też nie krytykuję bezpodstawnie, skoro coś mi się nie podoba, to mówię dlaczego. I z zasady nie są to wypowiedzi "ten miał ładniejszą buźkę, więc jest lepszym aktorem". Aha, i nie doszukuję się w książkach "drobnych niejasności". Ale tutaj te "drobne niejasności" rażą. Nie czepiam się, że w jednym fragmencie dziewczyna ma różową spinkę, a w drugim niebieską, bo to kretynizm. Czepiam się nielogiczności na każdej stronie, niepotrzebnych porównań i opisów, grafomańskiego stylu. Lubię czytać, i czytam dużo, a, prostując osąd co poniektórych, lubię też opisy. Ale nie lubię czegoś, co z braku lepszego słowa można nazwać stylem Paoliniego, choć to o niebo za duże określenie. .
Hm... ja też dużo czytam i niektóre błędy- albo raczej źle dobrane słowa- faktycznie są widoczne, ale staram się nie zwracać na nie uwagi. Oczywiście to tez zależy jak bardzo książka mnie "wciągnie". Weźmy np. takie "Syzyfowe prace" czy "Gobelin". To są chyba książki, które najwolniej mi się czytała,a co za tym idzie - wyłapywałam większość błędów.
Czytając "Eragona" (albo raczej "pożerając go) bardziej byłam zajęta skupianiem się na treści niż wypatrzenie jakichkolwiek błędów.
Mnie "Brisingr" nie umiał wciągnąć. Znużył mnie po pierwszych paru stronach. I nie to, że nie lubię czytać, bo książki, które mnie ciekawią wręcz "pożeram", a czytać uwielbiam.
I, nota bene, porównujesz Żeromskiego do Paoliniego?
No cóż, nie wciągnął Cię i ok, nie będę się oburzać z tego powodu bo mnie też wiele książek nie wciąga :P
"I, nota bene, porównujesz Żeromskiego do Paoliniego?"
Nie tyle autorów co ich dzieła literackie
Powiedz mi tylko jedno, czy czytałaś "Władcę Pierścieni", a jeśli tak to jak ci się podobał? Wtedy pogadamy.
To chyba nie pogadamy, bo nie czytałam:). Za to film oglądałam jakieś 6 razy. I bardzo mi się podobał.
Ile masz lat?? Do tej pory przeczytalam cala mase ksiazek. Najrozniejszych. Bardzo lubie ksiazki fantasy i wydaje mi sie ze po prostu nie doroslas do nich i ich nie rozumiesz;)
Owszem, zadna z czesci nie byla arcydzielem, ale czyta sie je bardzo przyjemnie i mimo ze mam 18 lat bardzo mi sie podobaja i nawet teraz czytajac ktorys juz raz nadal byly momenty poruszajace emocje.
Wiec skoro nie rozumiesz tego co czytasz zabierz sie za cos bardziej dla siebie przyswajalnego;)
"Owszem, zadna z czesci nie byla arcydzielem, ale czyta sie je bardzo przyjemnie i mimo ze mam 18 lat bardzo mi sie podobaja i nawet teraz czytajac ktorys juz raz nadal byly momenty poruszajace emocje."
Nie była arcydziełem? Nie, nie była. Była dnem (no, może "Najstarszy" był nieco lepszy). Była idiotyczną książeczką zadufanego w sobie i zmanierowanego nastolatka.
Czyta się je przyjemnie? Widząc błąd za błędem, całkowite zrzynanie z innych dzieł i rażącą niepoprawność stylistyczną czyta się je wprost okropnie.
Poruszające emocje? Abstrahując, jak emocje mogą być poruszające? Poruszające mogą być sytuacje, ale emocje? Emocje są właśnie wynikiem tego poruszenia. Wracając do tematu, gdzie są owe poruszające sytuacje? W głupiutkich i teoretycznie humorystycznych dialogach? W, pożal się Boże, opisach batalistycznych? Więc, w czym? Możesz podać konkretne sytuacje?
"Bardzo lubie ksiazki fantasy i wydaje mi sie ze po prostu nie doroslas do nich i ich nie rozumiesz"
Jak ja lubię ludzi, którzy lepiej niż ja wiedzą co czytam. Sorry, jesteś z Forks, krewna Edwarda, nie?
Widzisz, taka tępa umysłowo osoba jak ja rozumie powieści Naomi Novik, Cornelii Funke, Kaya Meyera. I docenia je. Ale, tak się składa, że "Eragon" prezentuje sobą poziom płyty chodnikowej.
"Wiec skoro nie rozumiesz tego co czytasz zabierz sie za cos bardziej dla siebie przyswajalnego"
Pewnie. Jestem ciekawa, co się stało po tym, jak Raskolnikow zabił lichwiarkę.
Następna część.
WRÓT ŚMIERCI ciąg dalszy.
"No proszę. - Eragon odetchnął głęboko, gdy kolumna zniknęła za odległym wzgórzem."
Wcześniej nie odetchnął głęboko, bo bał się, że usłyszy go grupa hałasujących psychopatów, którzy, bądź, co bądź byli tylko ludźmi i mieli całkiem zwyczajny słuch.
"-Podróżowałem z krasnoludami i elfami, ale ich uczynki nie były nawet w połowie tak dziwne jak to, co robią ludzie."
Jestem w stanie zrozumieć słowo "przerażające". Ale fakt, że rytualne okaleczanie się w porównaniu z elfią magią, krasnoludzkim Isidar Mithrim jest dziwne, jest dziwny.
"(...) przenosząc się z jednej żywej istoty do następnej, niczym strużki wody wsiąkające w piasek."
"Strużki wody wsiąkające w piasek" też przenoszą się z jednej istoty do następnej?
"Dotykał ruchliwych owadzich metropolii, rojnych, ruchliwych i skupionych na własnych sprawach; jaszczurek i węży, ukrytych pośród ciepłych kamieni, różnych odmian ptaków i małych ssaków."
Dziwnie ożywione było to puste i straszne środowisko Helgrindu.
"Owady i zwierzęta kręciły się bez wytchnienia, szykując się na szybkie nadejście nocy. Niektóre kryły się w norach, inne, żyjące w mroku, budziły się, ziewały, przeciągały i gotowały do łowów i żeru."
Wnioskuję, że ukrycie się w norze tudzież wyjście z tej nory wymagało kręcenia się bez ustanku.
"Gdy fala jego myśli dotarła do podnóża Helgrindu, wyczuwał jedynie największe ze zwierząt, i nawet je bardzo słabo."
Ze szczegółami był w stanie zobaczyć całą procesję, a z trudem dotarł tam myślami. Chris mógłby czasem czytać to, co napisał przed chwilą.
"(...) sam ich dech wywoływał odrętwienie u nawet najsilniejszych mężów."
Tak to jest, kiedy się nie myje zębów. Colgate superbronią!
"(...) pozostawiając mieszkańców Carvahall na łasce żołnierzy żołnierzy króla Galbatorixa, z rąk których czekała ich śmierć bądź niewola. Nie mogąc ich ścigać(...)"
Tych żołnierzy nie mogąc ścigać?
"(...)potężne uczucie popychało go do czynów budzący lęk u innych"
Szczególnie u Ra'zaców.
"Gdyby komuś bliskiemu groziło niebezpieczeństwo, byłby gotów rzucić się w ogień, nie zważając na to, co go spotka"
Raczej dość łatwo jest przewidzieć, co by się stało, gdy by rzucił się w ogień.
"Ojciec Katriny, rzeźnik Sloan zdradził Rorana Ra'zacom. (...) pochwycili śpiącą w sypialni Rorana Katrinę i porwali ją (...) Roran w ostatniej chwili przekonał wieśniaków, by porzucili domy i ruszyli za nim przez Kościec i da;ej na południe wzdłuż wybrzeża Alagaesii (...) dołączyli do oddziałów zbuntowanych Vardenów. W drodze przeżyli wiele śmiertelnie groźnych przygód, lecz dzięki tej wyprawie Roran i Eragon znów się spotkali. (...) potężne uczucie popychało go [Rorana] do czynów budzący lęk u innych (...) Gdyby komuś bliskiemu groziło niebezpieczeństwo, [Eragon] byłby gotów rzucić się w ogień, nie zważając na to, co go spotka. Kochał Rorana jak brata, a skoro Roran miał poślubić Katrinę, w oczach Eragona ona także stała się częścią rodziny. (...) Eragon i Roran byli ostatnimi dziedzicami rodu. Eragon wyrzekł się wszelkich związków ze swym bratem krwi Murtaghiem (...) Lecz nie tylko szlachetne poczucie braterstwa pchało ich teraz do działania - obu przyświecał jeszcze jeden cel: zemsta!"
Jestem zbyt leniwa, aby przepisywać ten stronicowy fragment cały, stąd liczne znaki (...).
Cały ten tekst jest chyba wzięty z jakiegoś kiepskiego melodramatu, stylistycznie leży na łopatkach. Pisany na poziomie dziecka w 6-tej klasie podstawówki, na pewno nie na poziomie znanego i lubianego pisarza.
"Zdobyte informacje były zatem ważne nie tylko dla Rorana, ale też dla samego Jeźdźca."
Jakbyśmy się nie zorientowali z opisu zajmującego stronę, Chris nam wyjaśni.
To be continued...
przeczytaj trzy części w oryginale, to zobaczysz coś interesującego.. tłumacz skopał sprawę... po drugie, nie lubię krytyków, bo sami nie byli dość odważni żeby dać coś swojego a jadą po innych. Opisy w książce są bardzo dobre, dają klimat. Proste pisanie co się stało i co jak wyglądało jest i tu cytat " niszczeniem wyobraźni czytelnika. to zbrodnia którą powinno się karać". jeśli znasz się na literaturze, wiesz kto to powiedział.Bo przecież .. a tam, szkoda mi się rozpisywać i szkoda mi ludzi którzy nie widzą frajdy w czytaniu takich książek.. mają dać rozrywkę, rozwinąć wyobraźnię. Natchnąć młodzież do czytania. Lubię czytać książki. Nie jestem trollem internetowym. nie piszę postów bez powodów. Ostatnie słowo: mam 22 lata, oczekuję na następną część. to tyle, dla mnie dalsza polemika nie ma sensu.. chyba że mam ci wytłumaczyć znaczenie słowa polemika...
przepraszam pani "Mądra",wiem że miał być koniec ale nie zdzierżyłem jak to zobaczyłem.."Nie w ziemię, a w jej WNĘTRZNOŚCI. Czyli, tłumacząc na język ludzki w podziemia".. lubię góry.. lubię chodzić po jaskiniach.. a w tatrach jest ich sporo.. przechodzą przez góry na wylot.. są groty u szczytu góry... czyli nie są poniżej poziomu ziemi a są wewnątrz góry. marna wyobraźnia skoro tego nie widzisz.. chyba ktoś musi ci to rozrysować..
Co do opisów przyrody to współczuję ci czytania "Nad Niemnem".. istne koszmary będą ci się śnić.. i ostatnia uwaga co do fragmentu twojej wypowiedzi z początku tego tematu. on dowodzi że nie wczuwasz się w książkę.. "I tylko w dłonie? Czyżby miał na sobie jakąś ciężką zbroję, najbardziej adekwatny strój
do latania na smoku, szybkiego biegania i chowania się przed potworami vel
psychopatycznymi mordercami vel Ra'zacami?" Nr. I - w gatunku Fantasy ( o którym mówimy) magowie i czarnoksiężnicy pomagają na słowie przy rzucaniu czarów, ale pomagają sobie gestykulacją palców.. tak łatwiej skupić się. stąd gołe dłonie
Nr. II szybkie poruszanie się w ciężkiej zbroi.. On był i tu przepraszam za zwrot.. ale cholernie i to bardzo silny.. czytaj książka. to mu nie przeszkadzało.
Nr III. dobry mag.. a on za niego uchodził już wtedy, zna zaklęcia maskujące lub ukrywające.. a w świecie książki, a znam go dobrze stworzenie odpowiedniego czaru na poczekaniu nie było trudne...
i mógłbym tak zrównać z ziemią każde zdanie z twojej wypowiedzi.. ale to nie ma sensu. jeszcze czep się Belgariady, tam masz masę materiału do pofolgowania swej potrzebie łechtania swego przerośniętego ego "Pani Krytyk Literackiej".. dobranoc, pa..
"przeczytaj trzy części w oryginale, to zobaczysz coś interesującego.. tłumacz skopał sprawę..."
Nie zmyślaj, bo niektórzy, na twoje nieszczęście, oryginał też próbie poddawali. Nie, tłumacz nie skopał sprawy - pomijając fakt, że z pustego przecież i Salomon nie naleje, Braiter tak naprawdę oszczędziła nam część tego grafomaństwa, jakim katuje Paolini.
"po drugie, nie lubię krytyków, bo sami nie byli dość odważni żeby dać coś swojego a jadą po innych"
A twórców, którzy tworzą byle co i wciskają to ludziom przy zerowej samokrytyce, już lubisz? :P
"Opisy w książce są bardzo dobre, dają klimat"
Klimat opublikowanego w sieci amatorskiego opowiadania z dolnej półki? Racja, dają.
"Bo przecież .. a tam, szkoda mi się rozpisywać i szkoda mi ludzi którzy nie widzą frajdy w czytaniu takich książek.. mają dać rozrywkę, rozwinąć wyobraźnię. Natchnąć młodzież do czytania"
Nie wiem, co się wzięło, żeby tu wchodzić i udawać znawcę literatury, ale wiem jedno - nazywaniem grafomańskich opisów "rozwijającymi wyobraźnię", tylko się ośmieszasz. Wygląda mi to na bardzo rozpaczliwą linię obrony, szczególnie jeśli przypomnę sobie co niektóre stylistyczne kwiatki Paoliniego, rzeczywiście "pobudzające wyobraźnię" (no, dalej, niech sobie czytelnik wyobrazi, co miało oznaczać i czemu służyć spostrzeżenie, że Eraś się położył i "w półmroku rozprostował palce").
"Co do opisów przyrody to współczuję ci czytania "Nad Niemnem"..."
Porównywać grafomańskie opisy Paoliniego do "Nad Niemnem"... no, litości.
"po drugie, nie lubię krytyków, bo sami nie byli dość odważni żeby dać coś swojego a jadą po innych."
No, niemożliwe, nasz kraj jest pełen czytających w myślach. Viva la Polonia!
A tak na serio, skąd wiesz, że "nie dodałam nic swojego"?
"Opisy w książce są bardzo dobre, dają klimat."
Klimat dają... tylko czego?
"mają dać rozrywkę, rozwinąć wyobraźnię"
Rozwinąć Ci wyobraźnię jeszcze bardziej? Ależ proszę bardzo: aaa....łapu-capu... zabiję cię... a właśnie, że nie... a jednak... nie... Arya, kocham cię... Kaśka, kocham cię... aaa...
"Lubię czytać książki. Nie jestem trollem internetowym. nie piszę postów bez powodów."
Ja też.
"lubię góry.. lubię chodzić po jaskiniach.. a w tatrach jest ich sporo.. przechodzą przez góry na wylot.. są groty u szczytu góry... czyli nie są poniżej poziomu ziemi a są wewnątrz góry. marna wyobraźnia skoro tego nie widzisz.. chyba ktoś musi ci to rozrysować.."
No więc tak:
ZIEMIA to takie sypkie, czarne coś, wsypujesz to do doniczek, coby Ci kwiatki rosły wysoko.
GÓRA to takie wielkie coś ze skał, co na szczycie czasem ma śnieg.
"on dowodzi że nie wczuwasz się w książkę."
Ależ wczuwam się, i to jak. Napisała Ci, jak się wczuwam przy "rozwijaniu wyobraźni".
"magowie i czarnoksiężnicy pomagają na słowie przy rzucaniu czarów, ale pomagają sobie gestykulacją palców.. tak łatwiej skupić się. stąd gołe dłonie"
Ta ich magia jest strasznie ograniczona, skoro nie możesz rzucić czaru przez rękawiczkę...
"On był i tu przepraszam za zwrot.. ale cholernie i to bardzo silny.. czytaj książka. to mu nie przeszkadzało."
To spróbuj skakać tudzież biegać w zbroi. Tu nie chodzi tylko o siłę, tylko o zwinność, szybkość, a zbroja tamuje ruchy.
"i mógłbym tak zrównać z ziemią każde zdanie z twojej wypowiedzi"
Możesz spróbować. Tylko najpierw zainwestuj w Microsoft Word. Tam masz taką funkcję "korekta".
Możesz nawet stwierdzić: na stos z heretyczką. Proszę bardzo. Dasz początek nowej religii: będziesz pierwszym ERAGOŃSKIM TALIBEM z zakonu PAOLINÓW.
P.S.: Uwielbiam "Nad Niemnem".
Der_SpeeDer, dziękuję za obronę.
Zacznę od końca
Nie nazywaj mnie "eragońskim talibem" bo mam dowód na twój mały fanatyzm..
Nie religia.. po prostu czytając twoje wypowiedzi rozbawiają mnie twoje argumenty. moja 15-letnia siostra popłakała się ze śmiechu czytając je. lubię jak ludzie nieświadomie piszą zabawne rzeczy.. a i nawiasem mówiąc eryś(jak go nazywasz) jest tylko odskocznią od innych książek...
Nie piszę wszędzie dużych znaków i przecinków, bo mi się nie chce. za co przepraszam.
"....magowie i czarnoksiężnicy pomagają na słowie przy rzucaniu czarów, ale pomagają sobie gestykulacją palców.. tak łatwiej skupić się. stąd gołe dłonie"
Ta ich magia jest strasznie ograniczona, skoro nie możesz rzucić czaru przez rękawiczkę..." - znów czepiasz się słów. załóż dowolną rękawiczkę która nie blokuje ci ruchów palców i złap kaktusa. nawet przez skórzaną poranisz się.
"GÓRA to takie wielkie coś ze skał, co na szczycie czasem ma śnieg." - jedno słowo BIESZCZADY
jeżeli twoje "nowotwory" literackie są takie jak przy rozwijaniu wyobraźni, to niedługo usłyszę o filmie na ich podstawie, pewnie to będzie kolejna polska komedia romantyczna..
jeżeli chcesz pisać o poziomie literackim, używaj argumentów na poziomie.
I to z górą naprawdę ci trzeba rozrysować.
Co do tego że nie czytałaś Tolkiena.. Przeczytaj wszystko.
po raz ostatni do grafomanii mała informacja o tym jak powstają książki w stanach. Historia zaczyna się od pomysłu w głowie, potem on leci cały na kartki papieru, następnie te setki stron maszynopisu(czasem sporo ponad tysiąc) leci do wydawnictwa, gdzie recenzent i korektor ucinają to co nie potrzebne, to wraca do pisarza, ten daje swoje uwagi i potem całe grono razem z wydawcą ustalają końcową wersję i to trafia do druku.
A teraz na końcówkę knock out od mojej wspomnianej siostry, przepraszam za słownictwo, ale to cytat osoby która się śmiała do rozpuchu: "Albo to dziecko TV albo Neo, które czasem czyta sobie coś, bo do tej pustki między uszami nic nie dochodzi. Brak wyobraźni, rozsądku i zastanowienia"
PS
Jeśli dziękujesz za taką obronę to powinniśmy dziękować aliantom za pomoc we wrześniu '39. Ta sama jakość.
i siostra prosi o próbkę twojej twórczości, to może da ci jakiegoś krytyka np. 4k12
"Der_SpeeDer, dziękuję za obronę"
Nie dziękuj, wyznam ci szczerze - raz, że moją uwagę przykuła przede wszystkim cokolwiek absurdalna wypowiedź RivaBear. Dwa, że moim zdaniem, w tych swoich złośliwych analizach często czepiasz się w sposób dziwny, w związku z czym te nie mają mojej rekomendacji :P.
"Nie religia.. po prostu czytając twoje wypowiedzi rozbawiają mnie twoje argumenty. moja 15-letnia siostra popłakała się ze śmiechu czytając je"
Przypuszczam, że wiele osób rozbawiłoby twoje dogłębne przekonanie, że 15-letnia dziewczyna (na dodatek najwyraźniej nie umiejąca odróżnić - jeśli jest tobie pod tym względem podobna - stylu w Eragonie od stylu w Nad Niemnem) jest jakimkolwiek autorytetem. Kiedyś byli na świecie i tacy debile, którzy popłakaliby się ze śmiechu, gdyby ktoś im powiedział, że Ziemia wcale nie jest płaska. A ty przed chwilą wyskakiwałeś z tą swoją rozpaczliwą obroną, że niewiarygodnie wręcz głupie opisy w wykonaniu Paoliniego są w rzeczywistości artystyczne i pobudzające wyobraźnię (a ci, którzy w przeciwieństwie do ciebie odróżniają, czy takie rozbudowane konstrukcje stylistyczne są faktycznie ładne, czy po prostu kiczowate - że się nie znają i nie mają wyobraźni), teraz próbujesz się nastolatką podpierać... facet, pogrążasz się. Przecież nawet zachodni alianci tą swoją Dziwną Wojnę wszczęli...
"a i nawiasem mówiąc eryś(jak go nazywasz)"
To ja go tak (Eraś) nazywam. Osoby ci się chyba mylą.
"po raz ostatni do grafomanii mała informacja o tym jak powstają książki w stanach. Historia zaczyna się od pomysłu w głowie, potem on leci cały na kartki papieru, następnie te setki stron maszynopisu(czasem sporo ponad tysiąc) leci do wydawnictwa, gdzie recenzent i korektor ucinają to co nie potrzebne, to wraca do pisarza, ten daje swoje uwagi i potem całe grono razem z wydawcą ustalają końcową wersję i to trafia do druku"
...
No i?
Serio - czemu miał służyć ten fragment, Captain Obvious?
"Jeśli dziękujesz za taką obronę to powinniśmy dziękować aliantom za pomoc we wrześniu '39. Ta sama jakość"
Co ja ci będę mówił...
http://www.draconis.boo.pl/viewtopic.php?f=62&t=936 - masz, sam sobie poczytaj, skoro się upierasz, że Eraś wcale nie jest grafomański. Chociaż widzę już, że masz na wszystko najgłupszą i najbardziej trywialną odpowiedź (jak na oczytanego inteligenta przystało) - "czepiasz się".
"siostra prosi o próbkę twojej twórczości, to może da ci jakiegoś krytyka np. 4k12"
Po co? Z twojej wypowiedzi widać, że twoja siostra lubi się śmiać jak głupi do sera (no, może niezupełnie, bo analiza w wykonaniu littlelotte52996 jest jednak w dużej mierze przesadzona), więc przypuszczam, że dla jakiejkolwiek twórczości oponenta w dyskusji na już z góry przygotowaną ocenę. I też naśmiewałaby się z takowego utworu, nawet gdyby ludzie mądrzejsi od niej dali mu nagrodę Zajdla.
Nie wspomnę już o tym, jak żałośnie trywialnym pseudoargumentem jest próba zdyskwalifikowania rozmówcy poprzez zarzucanie mu, że sam nie umie pisać (albo też kręcić filmów - na FW przecież jesteśmy). Nie zapomnij przy następnej okazji napisać, że oponent nie zna się na łyżwiarstwie figurowym.
Żeby kilka tylko wymienić:
"I tylko w dłonie? Czyżby miał na sobie jakąś ciężką zbroję, najbardziej adekwatny strój
do latania na smoku, szybkiego biegania i chowania się przed potworami vel
psychopatycznymi mordercami vel Ra'zacami?"
Naprawdę, tu już nie potrzeba się w detale wdawać. Myślę, że wystarczy jakiekolwiek ubranie - niekoniecznie ciężka zbroja - aby ukłucia w jakąkolwiek inną część ciała przestały być dokuczliwe.
"Górował jak sztylet - ciekawe porównanie. Zresztą Roran i Eragon są już tacy cool, że
odbyli podróż do wnętrza Ziemi? Czego się nie robi z miłości..."
Tu moim zdaniem dziwnie się czepiasz. Generalnie rzecz biorąc, można owemu porównaniu zarzucić, że jest "lekko" górnolotne, a ty wdajesz się w jakieś wywody na temat możliwych interpretacji wyrażenia "wnętrzności Ziemi".
(właściwie to od kiedy oni są na planecie Ziemia, że z dużej litery?)
"Fajnie. Obok wali coś jak młot pneumatyczny, a on nic. Przypuszczalnie mogłyby tam
również wylądować ze trzy odrzutowce, on by i tak nic nie usłyszał"
Ja tutaj uczepiłbym się w zupełnie inny sposób. Mamy tutaj bowiem tę samą idiotyczną hiperbolizację, co w prologu Erasia, gdzie dla Cienia niemal niewidoczna poświata księżyca jest "jasna jak promienie słońca, zalewające drzewa". Tam trafne było powiedzenie, że zapewne owemu Cieniowi w dzień potrzebne były szkła spawalnicze, co by mu gałek ocznych nie wypaliło. Tutaj, zamiast gadać o trzech odrzutowcach, trafniej byłoby stwierdzić, że po tym, jakby się odezwał jakiś chrząszcz (albo zabrzęczała mucha), Erasiowi popękałyby najpewniej bębenki. Cóż, Paolini ma już jakieś zboczenie (jedno z wielu zresztą) na punkcie Wypasionych Zmysłów Nadludzi. I opisuje je w sposób niezamierzenie komiczny.
"Jedno pytanie: po kie licho tu to porównanie do ogona komety? Porównanie ma
przybliżać obraz trudny w odbiorze, a jeśli dla Chrisa ten obraz taki jest trudny, to to za
dobrze o jego rozumie nie świadczy"
Niekoniecznie - porównanie może też służyć do lepszego zobrazowana tej czy innej sceny, tak jak autor to widzi i chce przekazać czytelnikom. Niestety, Paolini rzeczywiście stosuje te porównania nie dość, że w formach wydumanych, to jeszcze w miejscach, gdzie wcale to nie pomaga.
Poza tym - nie jestem pewien, nie znam kontekstu - ale o wiele bardziej zwróciłaby moją uwagę kwestia, PO CO tutaj ten cały, przydługi opis z d*** za przeproszeniem wziętej procesji. Że niby seriozna fantasy ma być? Bo jak czytam te nieudolnie sklecone opisy, z tymi kretyńskimi środkami stylistycznymi, to tej grozy jakoś nie czuję - raczej zażenowanie, względnie ciągoty do gwałtownych skurczów przepony.
"Pewnie. Obserwujesz procesję, która jest tak jakby trochę dziwna i oryginalna, i
zastanawiasz się, czy idzie w niej jakiś tam jeden człowiek"
Też trochę inaczej bym to ujął. W ten konkretnie, dużo bardziej bezpośredni sposób, że wzmianka o gubernatorze Dras-Leony jest, za przeproszeniem, znowu z tak zwanej d*** wzięta. CO, na litość Boską, Eragona obchodzi gubernator Dras-Leony? I CZEMU ma niby służyć bezsensowna wzmianka o nim?
"Nie, naprawdę? Poważnie? Jak on na to wpadł?!"
Nie rozumiem. Że niby to coś oczywistego?
Ja tutaj widzę kolejny przykład "lekkiej" tępoty Erasia. Samookaleczanie w celach rytualnych jest może i dla normalnego człowieka głupotą, ale "czymś głęboko złym" od razu? No, naprawdę, nie popadajmy w przesadę. Komu oni niby krzywdę robią, sami się okaleczając? Chyba tylko samym sobie (ten tekst "w świecie, gdzie człowiekowi każdego dnia grozi kalectwo" brzmi tutaj śmiesznie). "Głęboko złe" byłoby prędzej zmuszanie ludzi do samookaleczania. Czemu Paolini czegoś takiego nie napisał? No, nie wiem - może dlatego, że ynteligencją (pisownia celowa) dorównuje swojemu bohaterowi.
"Wcześniej nie odetchnął głęboko, bo bał się, że usłyszy go grupa hałasujących psychopatów, którzy, bądź, co bądź byli tylko ludźmi i mieli całkiem zwyczajny słuch"
Tu już czepiasz się bez sensu. Ot, odetchnął, bo sobie poszli, banda psycholi, i go nie zauważyli. Jest to powód do tego, żeby odetchnąć głęboko (w domyśle - z ulgą, bo o to zapewne autorowi chodziło). A po co miałby odetchnąć w chwili, kiedy zagrożenie jeszcze nie minęło (bo to najwyraźniej proponujesz)?
"Jestem w stanie zrozumieć słowo "przerażające". Ale fakt, że rytualne okaleczanie się w porównaniu z elfią magią, krasnoludzkim Isidar Mithrim jest dziwne, jest dziwny"
Oj tam, oj tam. Dziwne, przerażające - żaden epitet nie jest zły. Może Eraś jakąś znieczulicę ma?
"Ze szczegółami był w stanie zobaczyć całą procesję, a z trudem dotarł tam myślami"
A tu nie wiem - może po prostu ci Ra'zacowie tak mają, że to ich elfie jasnowidzenie blokują? Tyle że o czymś takim mowy dotąd nie było.
"Naprawdę, tu już nie potrzeba się w detale wdawać. Myślę, że wystarczy jakiekolwiek ubranie - niekoniecznie ciężka zbroja - aby ukłucia w jakąkolwiek inną część ciała przestały być dokuczliwe."
Kochanie, ale później pisze, że miał na sobie tunikę z elfiego materiału. Tunika zazwyczaj sięgała, do kolan, może do łydek. A dodając do tego jeszcze sandały, niemożliwe jest, żeby coś tam kuło go tylko w dłonie.
"Tu moim zdaniem dziwnie się czepiasz. Generalnie rzecz biorąc, można owemu porównaniu zarzucić, że jest "lekko" górnolotne, a ty wdajesz się w jakieś wywody na temat możliwych interpretacji wyrażenia "wnętrzności Ziemi".
(właściwie to od kiedy oni są na planecie Ziemia, że z dużej litery?)"
Dobra, wyklaruję Wam dokładnie, o co mi chodzi.
Eragon i Roran są na jakimś wzgórzu. Obserwują górę. Pod tą górą jest ziemia. A ziemia leży na Ziemi. Przez wnętrzności Ziemi rozumiem jądro etc. Więc ten sztylet był wbity pod skorupę? Jak oni to zobaczyli? Poza tym, sztylet jest albo prosty i zwężony tylko na końcu, albo zwężony od góry do dołu. Więc jeśli go wbijesz, to będzie do góry nogami - czyli będzie się zwężał od góry do dołu - jakoś odwrotnie niż góra.
A ja przepisuję z powieści dokładnie, dosłownie i - używając neologizmu - doortograficznie. A Ziemi bym się nie czepiała. W końcu mogą być na naszej planecie.
"Ja tutaj uczepiłbym się w zupełnie inny sposób."
Ty się czepiasz w ten, ja w ten, a to wszystko dowodzi, że Paolini jest "marnym" pisarzem.
"CO, na litość Boską, Eragona obchodzi gubernator Dras-Leony? I CZEMU ma niby służyć bezsensowna wzmianka o nim?"
Gdzieś go tam poznał, w którymś tomie i się teraz zastanawia chłopczyk.
"Samookaleczanie w celach rytualnych jest może i dla normalnego człowieka głupotą, ale "czymś głęboko złym" od razu? No, naprawdę, nie popadajmy w przesadę. Komu oni niby krzywdę robią, sami się okaleczając? Chyba tylko samym sobie (ten tekst "w świecie, gdzie człowiekowi każdego dnia grozi kalectwo" brzmi tutaj śmiesznie). "Głęboko złe" byłoby prędzej zmuszanie ludzi do samookaleczania. Czemu Paolini czegoś takiego nie napisał?"
Więc sekty też są tylko głupie, a nie niszczące? Komu oni jeszcze robią krzywdę? Sobie, ale przekonują do tej krzywdy niewinnych ludzi. Oni zmuszają - tylko pod przykrywką.
"Tu już czepiasz się bez sensu. Ot, odetchnął, bo sobie poszli, banda psycholi, i go nie zauważyli. Jest to powód do tego, żeby odetchnąć głęboko (w domyśle - z ulgą, bo o to zapewne autorowi chodziło). A po co miałby odetchnąć w chwili, kiedy zagrożenie jeszcze nie minęło (bo to najwyraźniej proponujesz)?"
Bo ludzie potrzebują oddychać?
Lubię pisać - i będę pisać, bo zawsze znajdzie się chociaż jedna osoba, której zawsze się moja recenzja spodoba.
"Kochanie, ale później pisze, że miał na sobie tunikę z elfiego materiału"
Z tym kochanie to proponuję uważać :P. A takie elfie materiały, to z drugiej strony, wszystko tłumaczą - w końcu Paolini cały czas nas przekonuje, jakie to te elfy są idealne i superaśne.
"A ziemia leży na Ziemi. Przez wnętrzności Ziemi rozumiem jądro etc"
A niby dlaczego? Idąc dalej tym rozumowaniem, jądro to przecież też Ziemia, a zatem wnętrzności ziemi albo nie istnieją, albo są absolutną abstrakcją i imponderabilium. Wnętrzności ziemi mogą równie dobrze oznaczać płaszcz, skorupę, albo też te kilka metrów głębiej pod powierzchnią gruntu. Jeśli natomiast przyrównać tę ziemię do ludzkiego ciała (w które takie noże się zazwyczaj wbija w ferworze walki), to wbity po rękojeść sztylet jak najbardziej by we wnętrznościach takiego delikwenta tkwił. Dochodzenie się, co mogą oznaczać dokładnie te wnętrzności ziemi, jest zupełnie bez sensu i prowadzi donikąd. Podobnie jak rozpisywanie się na temat detali. Dużo ważniejsze jest to, że taki sztylet, czy to wbity tylko odrobinę (jak ty to widzisz), czy to po rękojeść (jak ja to widzę), naprawdę nie przypomina góry, więc to porównanie jest cokolwiek rozpaczliwe (by nie rzec - wydumane i głupie jak diabli).
"A Ziemi bym się nie czepiała. W końcu mogą być na naszej planecie"
Nie mogą, ponieważ żyją na kompletnie innym, fikcyjnym świecie. Ziemi tam nie ma, tak samo jak nie ma tam Dąbrowskiego czy Waszyngtona w ichniej historii.
Podobnie bohaterowie (i bohaterki) przeczytanych przeze mnie ongi książczyn Rowleya żyją sobie na planecie/świecie Ryetelth.
"Komu oni jeszcze robią krzywdę? Sobie, ale przekonują do tej krzywdy niewinnych ludzi"
Iiii, tam. Ludzie mają swój rozum - jeśli godzą się na własnoręczne okaleczanie własnego ciała w ramach religijnych wierzeń, to są po prostu głupi. Źli są tylko ci, którzy faktycznie zmuszają do czegoś takiego innych, ale to nie jest w ogóle w tekście zaimplikowane.
"Bo ludzie potrzebują oddychać?"
No i? Odetchnięcie z ulgą nie wymaga wstrzymywania wcześniej przez cały czas oddechu.
"Lubię pisać - i będę pisać, bo zawsze znajdzie się chociaż jedna osoba, której zawsze się moja recenzja spodoba"
To co piszesz, to nie jest recenzja, tylko tzw. złośliwa analiza. Swoją drogą, każdy szanujący się krytyk takich amatorskich wypocin powinien też umieć skrobnąć coś własnego (i robić to) - choćby po to, żeby zamknąć gęby takim osóbkom, z trywialną zasłoną dymną "sam napisz coś lepszego!" :).
"Nie mogą, ponieważ żyją na kompletnie innym, fikcyjnym świecie. Ziemi tam nie ma, tak samo jak nie ma tam Dąbrowskiego czy Waszyngtona w ichniej historii.
Podobnie bohaterowie (i bohaterki) przeczytanych przeze mnie ongi książczyn Rowleya żyją sobie na planecie/świecie Ryetelth."
Ale "żywcem" przepisuję z książki, zostawiam literalnie wszystko, łącznie z interpunkcją.
"Iiii, tam. Ludzie mają swój rozum - jeśli godzą się na własnoręczne okaleczanie własnego ciała w ramach religijnych wierzeń, to są po prostu głupi. Źli są tylko ci, którzy faktycznie zmuszają do czegoś takiego innych, ale to nie jest w ogóle w tekście zaimplikowane."
Powiedz to mormonom, świadkom Jehowy albo jakiejś jeszcze brdziej "radykA
Głupie posty. Szczęście, że to, co napiszę, zapisuję w Wordzie.
Powiedz to mormonom, świadkom Jehowy albo jakiejś jeszcze bardziej "radykalnej sekcie. Nie jest wspomniane w tekście? Tego się akurat można domyślić. Żaden człowiek, który jest normalny/trzeźwy nie zrobi czegoś takiego.
"No i? Odetchnięcie z ulgą nie wymaga wstrzymywania wcześniej przez cały czas oddechu."
Ale nasz super-ekstra-mega-hero potrafi przecież zachować spokój w każdej sytuacji.
A takie elfie materiały, to z drugiej strony, wszystko tłumaczą - w końcu Paolini cały czas nas przekonuje, jakie to te elfy są idealne i superaśne.
Tak, ale Paolini najwidoczniej myli tunikę z togą. Tunika jest krótka, chyba, że elfie materiały emanują taką tarczą przeciw otarciom:). Jeśli nosiłby togę, to to też jest idiotycznym pomysłem. Oglądałeś "Quo vadis"? Togę przerzucało się przez ramię, to nadawało takiego dostojeństwa w ruchach. Czyżby Eragon był taki "grejt", że to mu nie przeszkadzało w lataniu na smoku?
"To co piszesz, to nie jest recenzja, tylko tzw. złośliwa analiza. Swoją drogą, każdy szanujący się krytyk takich amatorskich wypocin powinien też umieć skrobnąć coś własnego (i robić to) - choćby po to, żeby zamknąć gęby takim osóbkom, z trywialną zasłoną dymną "sam napisz coś lepszego!" :)."
Ja jestem starej daty, jeśli będzie mi się chciało przepisać moje "wypociny" z pamiętnika na bloga, to to zrobię i prześlę Wam linka. Co do reszty mojej "twórczości", to przykładam się "trochę" bardziej niż do analizy robionej w wolnym czasie, z braku czegoś lepszego do roboty, pod anonimowym nickiem bohaterki "Upiora w Operze" (Raul tak mówi do Christine - "Little Lotte").
Chcę jeszcze wskazać na jeden bezsens obecny w powieści, a mianowicie górnolotną nazwę "Imperium Alagaesii". Imperium, jako takie, musiało coś podbić, bo inaczej byłoby państwem vel królestwem (skoro rządził król). A w książce nie ma ani słowa na temat tego, co podbił król Galbatorix. Skoro nic nie podbił, to czemu je nazwał "imperium"? To tak, jakby Piłsudski po przewrocie majowym, nazwał sobie kraj "Imperium Polski".
Mnie to się coś innego tu najbardziej "podoba".. Dawno dawno temu żyli sobie jeźdźcy którzy żyli po kilkaset lat, a co roku dostawali po kilka jaj od smoków więc było ich tak na oko znaczenie więcej niż tysiąć.. Przez lata zrobili sobie po klacie, plecach.. ogólnie byli super mega hiper silni, oraz dysponowali magią której siła zależała od ich super mega hiper siły fizycznej z tego co zapamiętałem. Byli tez bardzo super mega hiper mądrzy, inteligentni, spostrzegawczy i coś tam jeszcze. Mieli też smoki które były jeszcze super mega hiper razy bardziej wypasione od nich i rozwaliły by w każdą grę strategiczną, logiczną etc wszystkie współczesne superkomputery razem wzięte. No i ten legion super mega hiper jeźdźców ze smokami uzbrojonych w niezliczone ilości klejnotów z energią, oraz mający całe skarbce eldunari które tez są super mega hiper energetyczne i mądre, oraz pochowani w super mega hiper twierdzach uległ garstce zaprzysiężonych którzy roznosili ich w bitwach jak chcieli..... I GDZIE TU LOGIKA SIĘ PYTAM??!!!