Tak jak lubię filmy Spielberga, tak tym razem po pierwszych 40 minutach już miałem dosyć. To było infantylne, niezwykle nudne 40 minut. Nie poddawałem się jednak. Czekałem aż się rozkręci. Nie doczekałem się i oglądanie filmu zaczęło mnie męczyć. Pierwszy raz wypowiadam się o filmie, którego nie obejrzałem. Nie oceniam całości, bo nie mam prawa do takiej oceny. Chcę wierzyć, że to dobre kino, a ja zwyczajnie nie wczułem się w temat albo miałem gorszy dzień. Czy jednak po obejrzeniu pierwszej godziny filmu nie powinienem jako widz czuć, że oglądam coś ciekawego, wciągającego i dającego mi satysfakcję z projekcji? Czytałem wypowiedzi na forum i są bardzo podzielone. Ogólnie ocena jest bardzo wysoka. Za kilka dni spróbuję jeszcze raz podejść do Fabelmanów. Na dzień dzisiejszy mam dosyć. Jestem zaskoczony moimi odczuciami, bo Spielberg zawsze mnie pozytywnie nakręcał.