Pomijając to, to, to, tamto i to, i jeszcze to (wliczając w wymienione zarówno wady filmu, moją osobistą o nim opinię, jak i zjawisko nakręcania się spirali krytyki wśród krytyków i odbiorców wskutek słabych recenzji - niezależnie od faktycznej jakości filmu), warto zauważyć jedną rzecz - mroczność i ponurość do FF nie pasują. Nie pasowałaby nawet w lżejszym stężeniu, ale...Całkiem sympatyczny (choć gburowaty, lecz może właśnie przez to sympatyczny) Ben jako wyjęta z horroru kreatura która nie ma oporów przed mordowaniem na czyjeś zlecenie? Johnny jako dziwnie przypominający gangolowat typiarnię z Sz&wś ponurak [czy on się w ogóle uśmiechnął przez cały film? Kolor skóry kolorem skóry, ale może by tak zachować cokolwiek wspólnego z materiałem źródłowym w tym (w sensie charakterowym) względzie? Chociaż fragmentarycznie?]) Cały ten crapsack world? To wszystko pasuje do pogodnej opowieści o nieco dysfunkcyjnej rodzinie (ew. też dość pogodnej opowieści o kolegach z collegu, jeśli ktoś woli wersję Ultimate) jak...W ogóle nie pasuje.