Film w pierwszej połowie mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, jako film a nie ekranizacja komiksu był przyjemny w odbiorze. Niemniej jednak później, kiedy minęło 3/4 filmu i poza kilka przyjemnymi dla ucha rozmowami i sceną w pokoju Victora nic się nie działo to nie świadczyło o tej produkcji zbyt dobrze, pomimo tego stwierdziłem że seans jest udany i jedynym problemem jest właśnie brak akcji którą pewnie właśnie w tych 30 minutach które mi zostały reżyser nam zaserwuje, zaserwował najgorsze 30 z całego filmu
Mi po prostu brakuje słów jak można tak spatolić postać Dooma w każdym możliwym dla wykreowania postaci aspekcie, poza tym ten irytujący wątek z wielką przyjaźnią Reeda i Grimma, płacz na siłe (ale spoko, nic nie pobije sceny z Jonathannem Kentem znikającym we mgle w środku tornada w filmie Man Of Steel) Co do doboru aktorów nie był aż taki zły jak wszyscy łącznie ze mną myśleli, taka po prostu wizja tej drużyny według reżysera: Reed na +, "human" Victor na + Johnny Storm - największy plus i neutralna jak dla mnie Sue
a na wielki minus postać dooma i... ostatnia scena/akcja która była przetragiczna
a czekał na nią człowiek praktycznie cały film