Czytam w opiniach o tym filmie, że "jest spoko, bo nie ma homopropagandy, bo tylko się przytulają bądź całują w policzek". Mam wrażenie, że oglądałam zupełnie inny film. Widzę bowiem wiele symbolicznych scen, z których wynika, jacy to geje są biedni.

Film kręcony był prawie ćwierć wieku temu, o AIDS nie wiedziano powszechnie tyle, co teraz. Moim zdaniem celowo zagrano to subtelnie - widz współczuje głównemu bohaterowi, a brak aprobaty innych postaci dla gejów ma przekazany w taki sposób, że automatycznie odbiera taką postawę jako negatywną.

Jest we mnie oczywiście współczucie dla osób wykluczonych społeczne ze względu na chorobę, ale wystarczy spojrzeć ile się od czasu premiery tego filmu zmieniło jeżeli chodzi o kwestię gejów na świecie i w Polsce. Propaganda w filmie nie jest nachalna, ale wciąż występuje. Według mnie jest nawet gorsza od tej bezpośredniej. Nie mówię, że jeden film zmienił wszystko, ale na pewno się do tego przyczynił.