Bo obejrzeniu filmu mam mieszane odczucia - z jednej strony gra aktorska na najwyższym poziomie, film został również bardzo dobrze zrealizowany, a z drugiej - do końca miałem nadzieję, że kancelaria jednak wygra proces. Dla mnie Andrew był nie w porządku wobec kancelarii - przez szereg lat mógł w niej rozwijać karierę, był w niej dobrze traktowany, a nawet nie raczył poinformować, że ma HIV. Swoim zachowaniem na pewno wzbudził w końcu nieufność i został zwolniony. Jak można w końcu powierzyć pracę w kancelarii osobie, która ukrywa swoją poważną chorobą i jest nieszczera w stosunku do przełożonych? Przecież w momencie, kiedy jeden z prawników zauważył zmiany skórne Andrew miał moralny obowiązek poinformowania o swojej chorobie. Jednak zapowiedź sukcesu i osobiste ambicji mu zabroniły. Poza tym postać nieco wybielona w filmie - jak każdy człowiek popełniał błędy, ale osoba, która zdradza chłopaka w kinie dla gejów z przypadkowym gościem jest zwyczajnie nie w porządku. W kancelarii go wylali, bo dlaczego mieliby trzymać gościa, który nie będzie w stanie pracować, a na dodatek ich oszukuje? Złamali prawo, bo Andrew chciał to prawo wykorzystać w złej wierze w swojej sprawie. Później w dorobionej otoczce homofobii wygrywa kilka milionów dolarów odszkodowania przed śmiercią, jakby chciał sam sobie udowodnić na koniec, że jest genialnym prawnikiem i umrzeć zaspokajając swoje ambicje, mając gdzieś partnera. I jeszcze ta sprawa w sądzie z sekretarką, która łamiąc dress code, zakładając jakieś wielkie i brzydkie kolczyki do kancelarii uważa to za swoje prawo, mimo to i tak pnie się po szczeblach kariery, ale uważa, że kancelaria łamie jej prawa. Miałem nadzieję, że na końcu będzie przełamanie i kancelaria wygra proces, a te wszystkie roszczeniowe postacie będą miały jakąś nauczkę.
Widzisz to USA, a nie Polska.Tam, nawet w pracy, są propagowane wartości równości i tolerancji, a nie sztywne zasady dress codu. Tamta kobieta od kolczyków była czarnoskóra i odebrała to jako atak na swoje pochodzenie. Firma zwolniła Andy'ego nie za poważne kłamstwo o stanie swojego zdrowia (Andrew miał obowiązek poinformować przełożonych, iż jest chory na zakaźną chorobę, a tego nie zrobił), a za to,że rzekomo był słabym pracownikiem, co było nieprawdą. Oczywiście, że Andrew nie był nieskazitelny, we mnie także jego postępowanie budzi zastrzeżenia, pomimo, iż kreuje się go na bohatera pozytywnego i bojownika w walce z dyskryminacją i o sprawiedliwość. Chciano pokazać, iż nikt nie jest bez wad. Mi osobiście o wiele bardziej podobała mi się postać grana przed Denzela Washingtona.
Dress code to rzecz normalna - obowiązuje przecież powszechnie. Nie potrafię ciągle zrozumieć kobiety, która mogąc rozwijać się w firmie - i rozwijając w niej się - atakuje kancelarię za zwrócenie uwagi na kolczyki, ktore, jak się okazało, nie miały żadnego znaczenia dla jej kariery. Pracodawcy zachowali się bardzo profesjonalnie.