Ja w sumie też miałem taki moment zastanowienia - "kto tu gra najważniejszą rolę do cholery?!", ale widok Hanksa kiedy grał umierającego w szpitalu, jego zachowanie w domu podczas słuchania piosenki, to co zagrał mimiką twarzy podczas ostatniej wizyty w sądzie...Hanks jest najlepszy...Washington - oscarowa rola, to na 100%, ale mimo wszystko Hanks jednak zagrał lepiej. Powiem nawet, że to lepsza rola niż osławiony ponad wszystko "Forrest Gump". Tom jest warty samego Al Pacino, tak sądzę ;)
P.S Sorry, że takie długie, po prostu nie mogę wyjść z podziwu dla obu aktorów.
Mam dokładnie tak samo, wszystkie sceny z Tomem są genialne, jego mimika, gra oczami... mistrzostwo. Choć Forresta też zagrał bardzo dobrze, to jednak rola w Filadelfii jest jego najlepszą.
No to sie dołaczę.ja go najbardziej lubię w Zielonej Mili.Gdzieś tu na FB czytałam ,że patos jest zbedny i niepotrzebny (chodziło o gre Ala Pacino w Zapachu Kobiety-nie zgadzam sie z ta opinią)Tom Hanks nie jest patetyczny z całą pewnością,występuje w filmach o rzeczach ważnych i nurtujących i jego gra mowi o tym bez zbednoego patosu.
No i jest też "słodziakiem"w komediach romantycznych ;-)