Jeżeli ja mam prywatną firmę to mogę zatrudniać kogo chcę i nikt nie ma prawa wytknąć mi zwolnienia pracownika, którego nie akceptuje i nie ważne czy nie podoba mi się jego kolor włosów czy to, że jest gejem. A tak poza tym USA to podobno taki wolny kraj, dziękuję za taka wolność. Co do całości filmu świetna gra aktorska, dobra muzyka, jeśli chodzi o kunszt sztuki filmowej to film bardzo dobry, ale dam tylko albo aż 7 właśnie ze względu na ten szczegół dotyczący zatrudnienia Andrew :)
I tu się kolego mylisz ponieważ w USA obowiązuje "Civil Right Act" z 1964 roku, który nie daje właścicielom prywatnych firm takiego prawa :)
A że jest to chore to już zupełnie inna kwestia :P
Napisałem jak wg. mnie powinno być, bo że nie można zwalniać to wiadomo choćby po zobaczeniu filmu
musi tak byc, bo inaczej zaden zyd czy homoseksualista nie dostalby pracy.
Gdzies slyszalem ze jak sie jest czarnym zydowkim gejem w stanach to ma sie zapewniony sukces, bo nikt ci
ne odmowi zatrudnienia, ani nie zwolni z pracy.
Nawet, jeśli prawnie byłoby to bez zarzutu, patrząc od strony etyki - byłbyś ostatnim draniem, zwalniając kogoś za to, że ma AIDS. I o to tu chodzi. Powiesz, że film opowiada przecież o rozprawie sądowej? Bo sądy (nie tylko filozofowie) muszą się zajmować kwestią etyki, a więc i aksjologii, bo w przeciwnym razie rozmyłyby się szybko takie pojęcia jak zło, sprawiedliwość, draństwo... I tym też byś pewnie był głęboko niezadowolony. Ja tymczasem jestem głęboko zażenowany, widząc takie wypowiedzi, Mędrku-Pierdku.
Na szczęście sądy nie mają za zadanie rozstrzygać tego kto jest draniem a kto jest w porządku, lecz orzekać, kto jest przestępcą, a kto nie jest :)
Właściciel prywatnej firmy powinien mieć prawo zatrudniania kogo mu się żywnie podoba, jak również rezygnowania wedle własnego widzimisię z usług każdego ze swoich pracowników, o ile wywiąże się ze wszystkich swoich zobowiązań i zagwarantuje im odpowiednią odprawę. Każdą inną sytuację w świecie, który jest podobno budowany na zasadzie wolności, uważam za chorą.
Tak na marginesie kolego: wolność, równość i tolerancja powinna polegać chyba na tym, że staramy się zrozumieć kogoś kto może ludzi z AIDS nie lubić i się ich bać, zamiast narzucać mu swoje własne poglądy. Zwłaszcza jeśli rzecz dzieje się w czasach, w których świadomość tej choroby i jej skutków była dużo mniejsza niż obecnie.
Na marginesie: moim zdaniem trzeba być strasznie zapatrzonym w siebie dupkiem egoistą, żeby mieć AIDS i nie powiedzieć o tym ludziom ze swojej firmy. No ale na tym polega chyba piękno różnorodności - każdy ma swoje zdanie :)
Ja na przykład podobnie, jak Anhelli uważam, że zwolnienie go było nie w porządku. "wolność, równość i tolerancja powinna polegać chyba na tym, że staramy się zrozumieć kogoś kto może ludzi z AIDS nie lubić i się ich bać, zamiast narzucać mu swoje własne poglądy" - tak, ale tu nie chodzi o to że oni się go bali. Prawnik broniący Andrew też bał się ludzi z AIDS i nie lubił homoseksualistów, a jednak zdecydował się go bronić, czyli potraktował go jak zwykłego klienta, który chce walczyć o swoje prawa, zamiast go skreślać i oceniać. Nie myślał tylko o sobie, przejął się tragedia głównego bohatera, czyli nie postąpił egoistycznie, jak tamci. Nie uważam też, że fakt iż Andrew im nie powiedział o chorobie świadczy o tym, że jest dupkiem i egoistą. Rozumiem, że nie chciał być wyrzucony, a im tym żadnej krzywdy nie robił (przecież by się nie zarazili). Takie jest moje zdanie. "na tym polega chyba piękno różnorodności - każdy ma swoje zdanie" - fajnie to ująłeś ;)
"Właściciel prywatnej firmy powinien mieć prawo zatrudniania kogo mu się żywnie podoba, jak również rezygnowania wedle własnego widzimisię z usług każdego ze swoich pracowników, o ile wywiąże się ze wszystkich swoich zobowiązań i zagwarantuje im odpowiednią odprawę. Każdą inną sytuację w świecie, który jest podobno budowany na zasadzie wolności, uważam za chorą."
Nie zgadzam się z tym, to doprowadziłoby do tego, że bezrobocie sięgnęłoby zenitu. Skoro masz firme, to musisz przestrzegać pewnych zasad, a nie uważać sie za pana i władce ludzi, którzy u Ciebie pracują. Nie rozumiem jak można zrezygnować z pracownika tylko dlatego, że np. ma raka, ma inną orientację seskualną czy może jest samotnym ojcem. Nie wiem czy cieszyłbyś się, że np wziąłeś sobie kredyt, bo wiedziałeś, że jesteś świetnym pracownikiem i Twoje kolejne pensje pozwolą Ci go spłacić w ciągu kilku miesięcy, gdy tutaj nagle przez widzimisie Twojego pracodawcy zostajesz bez pracy i z kredytem na głowie. Uważam, że dyskryminacja to największe przekleństwo naszych czasów. Wydaję mi się to logiczne, że zwolnić z pracy można pracownika, który kiepsko pracuje, zawala terminy bądź sam zachowuje się źle w stosunku do kolegów z pracy, oczywiście też jasne jest zwalanianie pracowików, gdy firma podupada. Przecież bez tych zasad rynek pracy stałby się dzikim zachodem...
Ani bezrobocie nie sięgnęłoby zenitu, ani rynek by się nie zawalił ponieważ nikt nie twierdzi, że coś takiego miałoby miejsce nagminnie. To raz. Poza tym było by to nieefektywne - nikt nie wywala i nie przejmuje dziesiątek pracowników miesięcznie, ponieważ marnowałby zbyt wiele czasu i pieniędzy na ich doszkalanie.
Drugą stroną całej takiej sytuacji, kiedy analizuje się ją pod kontem efektywności firmy, jest to, że często zatrzymanie takiego pracownika godziłoby w firmę. Jeśli bowiem jest to firm usługowa, zatrudniająca względnie małą liczbę pracowników, a nie jakiś fabryczny moloch, w którym pracownicy tak naprawdę prawie wcale się nie znają, to relacje interpersonalne mają ogromny wpływ na jakość pracy, o czym powie ci każdy psycholog, socjolog, pr-owiec i hr-owiec. Jeśli współpracownicy takiego gościa bali by się go, czy nim gardzili, dochodziło między nimi do konfliktów czy nawet do nadmiernego dystansu, to odbija się to na firmie. Może nie w obecnych czasach nie brzmi to modnie i yazzy, ale prawda jest taka, że jeśli w jakiejś firmie pracuje dwóch homofobów i jeden homoseksualista (a osiągają oni takie same wyniki) to z punktu widzenia interesu firmy lepiej podziękować temu homoseksualiście i nawet ponosić koszty szkolenia nowego pracownika i odprawy dla starego, ponieważ na dłuższą metę jest to bardziej opłacalne. Podobnie ma się sytuacja z osobą chorą na AIDS w momencie, w którym pozostali pracownicy boją się do niego zbliżać. Sorry... Ale firma ma dobrze funkcjonować a nie prowadzić kampanie uświadamiające. Tyle może o efektywności.
Dalej. Właściciel firmy w świecie wolności i równości poglądów może wywalać kogo chce. Jeśli będę miał taki kaprys to, w świecie w którym wolność nie jest wyświechtanym frazesem dobrym na uroczystości państwowe, powinienem mieć prawo do zatrudniania samych ludzi z filetowymi włosami, albo samych leworęcznych, albo samych narodowców, albo samych czarnych czy homoseksualistów. I tak samo powinienem mieć prawo do zwolnienia z pracy osoby, która należy do grupy osób których nie lubię. Dlaczego? Bo mam taką ochotę. Bo to moja firma. Bo uważam, że pracując z tą osobą ciągle miałbym o nim złe mniemanie. Bo nie mógłbym nawiązać z nim dobrych relacji. Itp.
Inną z kolei kwestią jest to, że zwalniając taką osobę muszę sobie zdawać sprawę z konsekwencji. A należy do nich choćby tzw. reklama szeptana (w tym przypadku raczej antyreklama) - ludzie mogą dowiedzieć się dlaczego zwolniłem tego Kowalskiego (jako że nazwisko polskie to niech i przykładowy powód będzie bliski nam kulturowo, tzn. zwalniam go nie z powodu koloru skóry, ale z powodu orientacji), ludzie przestaną korzystać z moich usług itp. W Polsce to może jeszcze nie są takie czasy, żeby mi to aż tak zaszkodziło, ale w USA (zwłaszcza w większych miastach) moja firma miałaby już totalnie przejebane (przepraszam za łacinę). W takim przykładowo Nowym Yorku, gdzie każdy jest pokazowo tolerancyjny (bo czy jest tak w rzeczywistości to śmiem wątpić, ale to jest materiał na inną dyskusję) setek klientów którzy u Ciebie bronić się nie będą z powodu tego że wyrzuciłeś z pracy czarnego to niestety nie zastąpisz sobie dziesiątką klientów rekrutujących się z Ku-Klux-Klanu. W takim momencie firma bankrutuje. Tylko, że kwestię tą rozwiąże Ci sam rynek i nie trzeba mobilizować do tego systemu prawnego.
No to może tyle o praktyce. Teraz coś ogólnie o moralności i poglądach na życie bo widzę, że bardziej wchodzisz w te tematy.
Osobiście dziwi mnie dlaczego uważasz, że pracodawcę powinny obchodzić problemy pracownika. Rozumiem, że Ty możesz mieć takie poglądy. Twoje serce może bić lewą stroną i jeśli Ty dobrze z tym czujesz to wspaniale, gratuluję Ci tego, że nie pochłonął Cię jeszcze totalnie Babilon i zgnilizna moralna etc. I nie nabijam się z Ciebie. Uważam tylko, że innego człowieka, będącego w tym przypadku pracodawcą, może - za przeproszeniem - gówno obchodzić to czy jego pracownik wziął kredyt, ile ma dzieci do wykarmienia i czy jego marzeniem życiowym jest posiadanie willi z basenem czy wystarczy mu m-3 w kamienicy. Jego życie - jego sprawa. Napisałem zresztą wyraźnie o godziwej odprawie, która każdemu pozwoli przetrwać kilka miesięcy i znaleźć nową pracę. Oczywiście sprawa wygląda inaczej w przypadku pracodawcy państwowego, ponieważ ten musi dostosować się do oficjalnej ideologii państwa. Ale o takiej sytuacji przecież nie rozmawiamy.
Wiesz... Może wychodzę tu na strasznego ciula, homofoba, rasistę, cyklistę i Bóg jeden wie kogo jeszcze (w końcu takimi etykietkami łatwo szafować i są wytrychem którym od drugiej połowy XX wieku próbuje się otworzyć każde drzwi), ale produkuję się tak w tym temacie i czasem w innych ponieważ naprawdę chciałbym zwrócić uwagę ludzi na to, że będąc piewcami wolności i tolerancji odnoszą te wartości jedynie do ludzi, którzy się z ich poglądami zgadzają. I dla mnie jest to przykre. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. A wolność jest taką wartością, którą niezwykle łatwo przekształcić w jej formę pokraczną, kulawą czy stojącą na jednej nodze. Aha... żeby nie było - zwolennikiem wolności absolutnej również nie jestem ;)
Ufff... Rozpisałem się nieziemsko, a nie wiem czy w ogóle to przeczytasz.
Pozdrawiam.