"Filadelfia" to mój ulubiony film, ale nie będę się za nadto rozpisywać (niedawno napisałam prawie 10 stronicową analizę tego dzieła) Uważam, że "Filadelfia" to film kompletny, dopracowany. Nie tylko z poruszającą historią, ale też świetnie zrealizowane i genialnie zagrane. Tom Hanks zagrał niesamowicie wiarygodnie (Oscar w pełni zasłużony). Film jest piękny, wzruszający, stonowany. To film przełomowy ze względu na tematykę. Pamiętajmy, że „Filadelfia” była kręcona w 1993 roku. To jedna z pierwszych produkcji traktujących o dyskryminacji osób chorych na AIDS i homoseksualistów. Zmusza nas do zastanowienia nad tym dziwnym światem. Jest wiecznie aktualny. Dyskryminacja z powodu różnych aspektów jest wszechobecna. I to nie tylko (cytując piosenkę Bruc'a Springsteena): "Na ulicach Filadelfii".To dzieło o braku empatii i zwykłego ludzkiego zrozumienia i współczucia. O strachu, który powoduje niewiedza, o szacunku do człowieka, o zmianie nastawienia do niektórych spraw (Joe, który stał się przyjacielem Andy'ego). Przede wszystkim o walce do końca o godność i sprawiedliwość, o niezłomności człowieka.
W każdym razie uważam, że miarą dobrego filmu (zresztą to samo tyczy się książek) jest to jak długo o nim myślimy, zastanawiamy się, co twórcy chcieli nam przekazać, to ile możemy o nim powiedzieć, jak silnie odczuwamy emocje. Krótko mówiąc: im lepszy film, tym dłużej nie możemy się pozbierać po jego obejrzeniu. Ja nie mogłam się pozbierać przez długi czas. Niesamowicie poruszający. Zwłaszcza z piękną piosenką "Streets of Philadelphia" która jest chyba najlepszą piosenką napisaną na potrzeby filmu.
Arcydzieło!!! Tylko tyle mogę powiedzieć. Na pewno wrócę do niego jeszcze nie raz.