Gra aktorska drętwa, dialogi dramatycznie słabe, historia niemożliwa do zaistnienia w realiach okupowanej Europy- pracownik przymusowy z podrobionymi dokumentami swobodnie chadza sobie po niemieckim mieście, utrzymując stosunki intymne z Niemkami, naturalnie w ramach walki z Niemcami, taki "waleczny penis". Roboty przymusowe to były roboty przymusowe nie a la studia niemieckiej organizacji pracy z akademikami pełnymi kobiet, które dyszały z pożądania. Za jeden taki numer nasz główny bohater zostałby rozstrzelany lub wywieziony do obozu koncentracyjnego . Jedna gwiazdka za scenografię i kostiumy druga gwiazdka dla aktorki odtwarzającej Lizę, ale tylko z uwagi na urodę. Reasumując w mojej opinii słaby film, akuratni do mielonego kotleta . Kolejnej sceny turlania się po pustm pomieszczeniu zwyczajnie nie uciągnąłem, trzeba było dooglądać te nudy na przyśpieszeniu. W większym napięciu trzymał najgorszy odcinek Stawki Większej niż Życie. Mizerna polskiego kina trwa a tym produktem filmopodobnym osiągnęła nowy wymiar dna.
Ale zdajesz sobie sprawę, że to na podstawie prozy Tyrmanda o tym samym tytule i oparta jest na elementach biograficznych? Rozumiem, że żyłeś w tamtych czasach i pracowałeś jako kelner niemieckim hotelu i doskonale wiesz, jak było, co jest możliwe a co nie.
No to musiały być to mocno naciągnięte elementy autobiograficzne, pracownik przymusowy w III Rzeszy nie miał takiej swobody poruszania się po mieście. Dziadek był pracownikiem przymusowym we Wrocławiu i z jego relacji wynikało, że jego wyjścia były ściśle kontrolowane, legitymowany był na każdym kroku a pyskowanie do Niemców czy choćby nie zejście z drogi Niemcowi zazwyczaj kończyło się poważną karą lub obozem koncemtracyjnym. Generalnie dziadek czasu na spacery, rozrywki czy stosunki intymne z Niemkami miał stosunkwo mało bowiem pracował po 16 godzin dziennie.Tyrmans jako prozaik nie należy do moich ulubieńców a sam film jest gorzej niż mierny. Niestety ostatnimi laty miernoty nadają ton w polskiej kinomatografii. Scenariusz, dialogi, gra aktorska są na poziomie przedszkolnego teatrzyku. Na uwagę in plus zasługują scenografia, kostiumy oraz odtwórczyni Lizy. Taka jest moja opinia o tym tworze, nie oczekuję, że będziesz ją podzielać - zwyczajnie o gustach się nie dyskutuje ;)
Dosyć odosobniona ta opinia, ale kłócić się nie ma o co. A podczas wojny naprawdę różne niewiarygodne rzeczy się zdarzały.
Nie wziąłeś pod uwagę istotnego faktu, że bohater udaje Francuza i dzięki temu jest robotnikiem przymusowym z Europy Zachodniej, a ci byli znacznie lepiej traktowani od Polaków. Polacy pracują w filmie fizycznie u Staszka grającego przez Roberta Więckiewicza.
także ten...
W Niemczech istniały dwie kategorie robotników:
Gastarbeitnehmer – robotnicy-goście. Byli to w miarę dobrze opłacani i traktowani robotnicy z krajów – sojuszników Niemiec (np. Włochy) lub neutralnych (np. Szwecja); stanowili oni tylko ok. 1% zagranicznych robotników w Niemczech.
Zwangsarbeiter – robotnicy przymusowi. Ci dzielili się na trzy kategorie:
Militärinternierte – jeńcy wojenni. Jeńcy poniżej stopnia oficera (w tym ok. 300 tysięcy Polaków) byli zmuszani do pracy w obozach pracy.
Zivilarbeiter – cywilni robotnicy, w przeważającej większości Polacy, byli traktowani znacznie gorzej i mieli bardziej ograniczone prawa niż robotnicy z zachodniej Europy.
Ostarbeiter – robotnicy ze wschodu (czyli z terenów podbitych w ZSRR; nieliczni Polacy – głównie Ukraińcy, Rosjanie, Białorusini, Bałtowie). Traktowani jeszcze gorzej od polskich Zivilarbeiterów.
wiki/Roboty_przymusowe_w_III_Rzeszy