Po co powstają takie gówniane produkcje!? Po co powstają takie gnioty o fallusowym bohaterstwie Żydów? Pomijające niewygodną historię bohatera, który magicznie z warszawskiego getta, gdzie był traktowany jak karaluch, stał się lubianym kelnerem w niemieckim hotelu. Nie dość, że ten film jest durny, to jeszcze kręcony z peerelowską zasadą "pani kierowniczko, jest zima, więc musi być zimno". Każda wieczorna scena to ćwiczenia dla oka, żeby wychwycił w ciemności cokolwiek. Bo jak jest wieczór, to musi być ciemno.
Ależ ja doskonale rozumiem światowy fenomen wchodzenia w tyłek żydowskim producentom filmów. Od wielu dekad nie mijają filmowe echa żydowskiego bohaterstwa z okresu drugiej wojny. Jeszcze dekada, dwie, a zaczną kręcić filmy o żydowskich bohaterach lądujących w Normandii, zdobywających Monte Cassino, o żydowskich batalionach w Armii Czerwonej, które jako pierwsze weszły do Berlina. A w kolejnych produkcjach, o tym, jak to naziści z Polski zabijali Żydów, a mili panowie w mundurach SS przyjechali do Polski na czołgach, aby ratować żydowskie duszyczki.