To odpowiedź jednej z bohaterek spod balkonu Pawła Łozińskiego. Niby prosty, ale jak niecodzienny pomysł! Przeżyłam całą gamę emocji - od zaciekawienia, poprzez najszczerszy do łez śmiech aż do prawdziwego smutku. I jakże mi było żal, że seans już się skończył. Coś pięknego.
Mnie najbardziej podobała się odpowiedź pana, który powiedział: "by żyć dla kogoś" - wskazując kilka możliwości, by ostatecznie spuentować własne pragnienia: "dla dzieci, których niestety nie mam".
Dużo w tym filmie tęsknoty człowieka za człowiekiem np. historia Pani Jadwigi, wiecznie spieszącej się, która na początku jest opryskliwa a pod koniec przyznaje, że na stare lata dostrzega, że mogła lepiej i bardziej otwarcie okazywać uczucia.
Fascynująca mnogość spojrzeń na rozstania - tęsknota za utraconym (najczęściej przez śmierć - Pan od "brata", Pani z początku filmu szczęśliwa i odkrywająca swój potencjał po śmierci małżonka), różne spojrzenia na rozwód - Pan, który mówił o kochance i że nie wie, jak ugryźć ten temat po 15 latach związku; rodzina patchworkowa; Piotr nocujący w Fordzie, przyłapany na zdradzie "po raz ósmy".
Pani Agnieszka, która się przełamała.
Pan Robert, który wyszedł z zakładu karnego rzucił zupełnie nowe światło na problem ludzi wracających po odsiedzeniu wyroku, jego starania i "nocna spowiedź".
Oraz Pani Zofia, dozorczyni, która jest klamrą w tym filmie, porządkowym (często między rozmówcami widzimy ją sprzątającą chodnik czy pielęgnującą zieleń), nadającą rytm tej opowieści. Ciepły, serdeczny człowiek, który pracy się nie boi, porozmawia, pieniądze pożyczy - i nie potrafi odpowiedzieć reżyserowi słowami na pytanie "jaki jest sens życia?". Ona go ucieleśnia czynami. Uderzająca jest także jej szczerość we wspomnieniach o mężu.
Tak wiele było tutaj historii, że nie sposób wybrać faworytów.
Zgadzam się, każdy ma swoją ciekawą historię, choć z pozoru można by tych ludzi zupełnie inaczej ocenić. Pan z więzienia chyba najbardziej mnie zadziwił i wzruszył, na początku sprawiał wrażenie takiego typowego zwyrola-recydywisty, a z czasem coraz bardziej widać było jego ludzkie, dobre oblicze.
(no i zaimponował mi tą rozmową po angielsku co by nie mówić)
Mamy jakieś społecznie ukształtowane wyobrażenie osoby, która opuściła zakład penitencjarny - stereotyp, który pozwala nam ogarnąć całość.
Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy na ekranie wzbudził moją ciekawość, czekałem aż znów pojawi się na ekranie by dowiedzieć się, jak potoczyła się jego historia. Moment w którym rozmawia płynnym angielskim z pracownikiem placówki dyplomatycznej to było pełne zaskoczenie! Kopara na ziemi! Ten gość układa glazurę a operuje językiem obcym lepiej niż niejeden korpo ludek?!
Reżyser na spotkaniu po seansie powiedział, że szukał go po szpitalach, zakładach karnych etc. (bo ciężko znaleźć człowieka, który nie ma stałego adresu) i trafił na jego brata-potrzebował zgody na włączenie historii do filmu. I że po premierze spotkał go kiedyś przypadkiem na Saskiej Kępie z rodziną. Ułożył sobie życie na nowo.
Nie wiem skąd ci się wzięła 'zdrada' Piotra. Ja odniosłem wrażenie, że po prostu mieszka z jakąś niezrównoważoną babką i miał dosyć tego, że tamta ma jakieś humory i go wyrzuca. Do tego reżyser pyta za co a on mówi, że "no właśnie za nic". Jeśli się tak beztrosko przyznaje bez pytania, że już po raz ósmy to chyba by nie miał problemu się przyznać, że coś nabroił nawet bez podawania szczegółów.
Z mojego komentarza sformułowanego trzy lata temu wynika, że zapamiętałem Piotra jako człowieka niestabilnego w emocjach do jednej kobiety z którą dzielił miejsce zamieszkania.
Film pamiętam szczątkowo, z chęcią obejrzę go ponownie, lecz pisząc ten komentarz w odpowiedzi nie jestem w stanie przywołać tamtej emocji, nie wiem czy Piotr wyraził wprost, że jest kobieciarzem i że kolejny (ósmy) raz był zmuszony opuścić lokal na rzecz automobilu.
no to zachęcam do kolejnego seansu. ja zrozumiałem, że żyje z niestabilną psychicznie kobietą i po 8 razie kiedy go wywaliła z mieszkania ma już dosyć
Film jest o tyle wartościowy, że uchwycił pewien specyficzny (covidowy) okres w czasie istnienia ludzkości. Łoziński swoim dziełem kolejny raz udowodnił, że Polak potrafi - wykorzystał dostępną przestrzeń w ograniczeniach, przefiltrował przez swoją wrażliwość i oto mamy - niepowtarzalne dzieło sztuki filmowej.
Reżyser w odpowiedzi na moje pytanie o mężczyznę, którego wspomniałem w komentarzu (tego, który opuścił więzienie i nie miał gdzie mieszkać) powiedział to, co napisałem dawniej. Każda z tych osób ma jakąś historię - jak ją złapaliśmy zależy od nas.
Ja wciąż wierzę i mam nadzieję, że reżyser jednak spełni obietnicę sprzed lat i nakręci follow-up, ponieważ jestem ciekawy, co wydarzyło się głównie ze wspomnianymi przeze mnie w komentarzu bohaterami.