Nie przepadam za filmami familijnymi (gdy leci jakiś w TV to przełączam na inny kanał).
Ale to jest pernamentna katastrofa. Jest aż tak zły, że nawet nie udało mi się przebrnąć
przez pierwsze 30 minut. O ile część pierwsza była bardzo dobrym filmem, o tyle to tego
nie mogę nawet tak nazwać. Cóż to jest? Dla mnie nie jest to nawet syf. Więc żart
reżysera?Po mojemu też nie. Gówno? Nie, bo określenie tego ,,gównem'' to obraza dla
wszystkich gówien. Takie ,,zjawisko'' określić jedynie mianem złudzenia optycznego. I
pomyśleć, że obie części nakręcił ten sam reżyser. No i budżet. Frankliny poszły w błoto.
Aktorzy, którzy ,,występują'' w rolach Freda, Barney'a, Wilmy i Betty powinni mieć zakaz
uprawiania swojego zawodu (nie da się ich określić mianem nawet kabotynów i
szmaciarzy). Bardzo dziwne, że Joan Collins, tak znana i uznana (zasłużenie) aktorka
zgodziła się tu pojawić. Nie zdziwił bym się gdyby w grę weszły pieniądze. Za coś trzeba
żyć. W przeciwieństwie do czwórki wyżej wymienionych jestem skłonny mimo wszystko
darować jej ten drobny grzech.
Moja ocena: 1/10 (bo oceny 0 niestety nie było, choć mógłbym zastanowić się nawet nad
oceną w skali minusowej)
UWAGA: Jest to jedyna rzecz na filmwebie, której wystawiłem ocenę niższą niż 2/10.
Poprawka. Zamiast ,,Ale to jest pernamentna katastrofa'' powinno być ,,Ale to jest permanentna katastrofa''. Przyznaję, mój błąd.
Mnie w tym filmie najbardziej denerwowały te beznadziejne i bezsensowne piosenki!!!
MINUSY:
- zielony stworek w hełmie
- prawie wszystkie dinozaury
- słabiutkie piosenki
- fabuła oparta na dwóch pomysłach (Flintstonowie w kasynie + wątek miłosny)
PLUSY
- scenografia
- gra niektórych aktorów - postać Freda, Barneya (S.Baldwin cały czas się wydurnia czego kompletnie nie kupuję, ale robi to dobrze) + świetny Alan Cumming i dobra Joan Collins.
- dinozaur, który jest "psem" Flintstonów
Co się czepiacie tego stworka w filmie? Pytam bo się zastanawiam czy obejrzeć i widzę że go wszyscy hejtują...