wygrał te Oscary. Przejmowałem się wtedy tymi igrzyskami dla ludu. Dziś widać, że film to naiwna, komercyjna bajka wyłuszczająca tanie banały o tym co w życiu się naprawdę liczy. Identyfikowanie się z gościem, który nigdy nie zarucha dla zwykłej przyjemności jak każdy normalny człowiek bo kieruje jego głową bzdurna idea prawdziwej miłości. Oderwany od rzeczywistości kicz.
Przyjemna opowiastka familijna do której trzeba mieć dystans ale nie jest to żadne arcydzieło, choćby temu, że taka Tokijska opowieść jest ze trzy klasy lepszym, o niebo mądrzejszym filmem.