PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=661331}
7,1 28 939
ocen
7,1 10 1 28939
7,5 36
ocen krytyków
Frances Ha
powrót do forum filmu Frances Ha

Tak naprawdę to ten film mnie niewiarygodnie przeraził, to prawie jakbym oglądał swoje życie. Bytowanie 30-latka wbrew pozorom jest o wiele bardziej szalone od nastolatka [tak moje dzieci]. Piszę tu o tych poza małżeństwem, sparowaniem, pieluchami itp. O tych bezczelnych, "nierandkowalnych" libertynach zajmujących się piciem, dobrym kinem i hiper knajpami. Tak, to film o tym, film o nich, o nas. Zwariowany, lekki, ciepły i niebanalny. Pierwsza część słodka niczym weselny tort a druga niczym kac po poprawinach - gorzka. Wspaniała Greta Gerwig: to chyba na nowo ukazany obraz nowojorskiej dziewczyny. Niech żyje bohema, niech żyje wino!

W pełni się zgadzam. Z kina wyszłam z uśmiechem i jakąś taką błogą wewnętrzną lekkością.
Ach, no i aż nie chce się wierzyć, że to film "made in USA", klimat przypomina mi bardziej francuskie kino. Polecam!

kkasperek

OO, znowi Cię widze.
I sięzgadzam.

użytkownik usunięty

muszę przyznać, że Twój post zachęcił mnie do obejrzenia filmu... mam nadzieję, że spełni moje oczekiwania, bo zapowiada się naprawdę nieźle.

użytkownik usunięty

Greta to genialna uczennica Allena ;-)

To chyba go obejrzę :D

ocenił(a) film na 7

No cóż, film nietuzinkowy, niewątpliwie warty obejrzenia ale nazwałbym go wybitnym. Szczerze mówiąc nie rozumiem tych zachwytów, ochów i achów (choćby P.Felis http://cjg.gazeta.pl/CJG_Zielonagora/1,112122,14298189,Frances_Ha______.html ).
Film jak dla mnie przyzwoity (może nawet więcej). Zgadzam się co do tego, że jest: zwariowany, lekki, ciepły i niebanalny. Problem w tym, że jak dla mnie przy okazji jest odrobinę zbyt pusty. Rzekłbym pozerski (nie wiem czy to właściwe określenie) i jakiś taki egoistyczny (jaka ja jestem bystra, zwariowana i cool). Ja w każdym razie pod tą ciekawą formą nie doszukałem się głębszej treści. Jedyną ważniejszą myślą jaką odebrałem z filmu (nie wiem czy słusznie) było aby trochę wyluzować, nie traktować życia tak śmiertelnie poważnie aby się zawsze tak nie spinać i czasem odpiąć ten guziczek pod szyją. Zwłaszcza, że i tak każdy z nas prędzej czy później wyciągnie kopytka ;-)

ocenił(a) film na 7
robinson777

Oczywiście, chciałem napisać "ale NIE nazwałbym go wybitnym". Pardonsik za błąd ale ostatnio jestem strasznie zabiegany i równie rozkojarzony co tytułowa Frances ;-) Po za tym co do reszty komentarza to napisałem (chyba) co chciałem;)
PS Od Woodego Allena (starego dobrego) dzielą całe lata świetlne.
(tu zresztą można obejrzeć http://vod.pl/?utm_source=onet.pl&utm_medium=banner&utm_campaign=ikona#!szukaj:/ 1,,,darmowe,,trafnosc,0,40,s?q=woody%20allen )

ocenił(a) film na 8
robinson777

Ja bym z tym ciepłem i lekkością nie przesadzał, bo jest raczej pozorna. Główna bohaterka jest wyjątkowo nieszczęśliwa - chce związku, ale go nie ma. Chce się rozwijać zawodowo, osiągnąć jakikolwiek sukces - nie osiąga go, wręcz zamykają się przed nią po kolei wszystkie furtki. Doprowadza to do tego, że zaczyna oszukiwać ludzi tylko po to, żeby 'jakoś' wyglądać w ich oczach. Powoli okazuje się, że 'przegrywa' swoje życie, ponieważ każdy idzie do przodu, jej znajome poświęcają się karierze i rodzinie, a ona zostaje sama, bez perspektyw, bez bliskich. Powiem szczerze, że liczyłem na samobójstwo/wpadnięcie w nałóg alkoholowy lub narkotykowy jako idealne zakończenie tego filmu, niestety zamiast tego zaserwowano nam słit hepi ending w którym wszystko nagle bez większego powodu wychodzi na prostą i jest super. Ble.

ocenił(a) film na 7
m_borkos

Ja osobiście nie dostrzegłem poważniejszych tonów w tym filmie. A nawet jeśli poruszał ważne tematy to robił to dość nieudolnie. Samo zaś zakończenie sugeruje, że film był raczej o czymś innym. A szkoda bo Twoja interpretacja jest naprawdę ciekawa. Pytanie o granicę bezkompromisowości, dylemat wierności własnym ideałom czy uległość wobec rzeczywistości zawsze jest ciekawe. Taki film chętnie bym obejrzał ;)
PS Wiem, że to trochę nie na temat ale jeśli chcesz przekonać się jak można genialnie opowiedzieć historię i do tego w trzy minuty, polecam japońską animację http://www.youtube.com/watch?v=XPBfaMsA97o
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
robinson777

a ja mam dokładnie takie odczucia jak m borks. ta dziewczyna jest tak przytłaczająco nieszczesliwa i samotna- jak zbity pies. szuka miejsca i nie moze go znalesc, bo w stosunku do swoich rowiesnikow jest za mloda duchem, a dla rowiesnikow duchowych za stara cialem. I ten moment kiedy wrecz rzuca sie na dzwoniacy telefon w Paryzu. Caly czas mam wrazenie, ze sie pogrąza. jedynie odżywa kiedy wraca na swięta do domu.
Ogladając film, z jednej strony jej gleboko wspolczuje, a z drugiej kiedy tak notorycznie wszystkich oklamuje, mam ochotę sprzedac jej kopniaka.

Tak wogóle to skąd takie zakończenie?? Byc moze ta noc z Sophie miala na to jakos wplynac, ale nie mam zbyt klarownego pomyslu jak konkretnie.

ocenił(a) film na 7
robinson777

Mógłbyś podać tytuł tej japońskiej animacji, bo link nie działa? Tzn. film jest prywatny.

ocenił(a) film na 7
lew890

http://www.filmweb.pl/film/Pendulum-2012-649526
Znalazłem inne linki. Niestety, filmiki są podłej jakości
http://www.youtube.com/watch?v=tJBt2V5-Q-E
http://www.youtube.com/watch?v=JXcV6dOMUZs
Znalazłem też inną ciekawą animacje (no może pomijając podkład muzyczny;)
http://www.youtube.com/watch?v=GdHCj_PW4Hc

ocenił(a) film na 7
robinson777

Bardzo dziękuję!

ocenił(a) film na 6
m_borkos

m_borkos, zgadzam się - ten film wręcz mnie dobił, nie odnajduję w nim niestety tej zapowiadanej "lekkości". Gdyby nie ten happy end (przyznaję, dość naciągany) wyszłabym z kina wyłącznie przerażona i przejęta myślą "o kurczę, nie chcę obudzić się za kilka lat w TAKIEJ sytuacji!". Bardzo lubię Allena, na którego wszyscy powołują się przy okazji "Frances Ha", ale po żadnym z jego filmów nie byłam tak... zdołowana.

JoyJuly

Bardziej niż do Allena, porównałbym ten film z twórczością Leny Dunham. No i przy tym porównaniu zdecydowanie Frances Ha to bardziej optymistyczny, lżejszy obraz, dlatego też ja go tak odebrałem. Główne bohaterki "Dziewczyn", a tym bardziej "Mebelków" znajdują się w zdecydowanie bardziej beznadziejnej sytuacji i nie wygląda na to, by wiele miało się zmienić.
Ale zgodzę się, że happy end był nieco naciągany(a przede wszystkim bardzo przyspieszony), ale nie zmienia to mojej oceny filmu. Wspaniałe dialogi, zdjęcia, no i przede wszystkim aktorzy z Gretą na czele.

ocenił(a) film na 9
m_borkos

Nie zgodzę się z Tobą. Bohaterka ma specyficzne, lekkie podejście do życia. Ważne jest dla niej żeby tańczyć i realizować się ale "kariera", jakaś pogoń za pieniędzmi czy rodziną nie jest treścią jej życia. Kiedy na kilka miesięcy traci prace, wcale nie popada w depresje. Wyjeżdża do rodziców gdzie odpoczywa, przyjemnie spędza czas, ale wcale nie ćwiczy hardcorowo, żeby wrócić jeszcze lepszą tancerką - to nie jest dla niej najważniejsze. Realizuje siebie a nie ideał tancerza. Po prostu jest sobą, akceptuje to kim jest.

Ludzie często podchodzą do życia tak, że muszą być najlepsi, muszą mieć karierę, muszą mieć rodzinę... Frances żyje z dnia na dzień, cieszy się chwilami i drobiazgami(jak ulga podatkowa).
Czy Frances jest nieszczęśliwa? Wręcz odwrotnie. Porównaj ją z jej przyjaciółką, która poświęciła się karierze(pracowała w wydawnictwie a czytała mniej od Frances), choć kariera nie była dla niej i tak najważniejsza bo poświęciła ją aby wyjechać z chłopakiem do Japonii - a jej życie miłosne też nie wyglądało najlepiej - widać, że nie byli całkiem dopasowani, kłócili się.

Największym wyzwaniem jest spojrzeć na świat jak Frances. Umieć żyć z dnia na dzień, robić to co się kocha, ale nie dążyć do ideału tylko do samorealizacji. Nie próbować usilnie zakładać rodziny, lecz wytrwale szukać miłości. Myślę, że Frances to wielka optymistka i niezwykle szczęśliwa osoba.

Opryszek

Mysle, ze tutaj nie chodzi o to, kto czytal mniej, lub wiecej. Raczej o to, jak jestesmy odbierani przez innych, to film dobitnie pietnuje. Robi to wdziecznie, robi to smakowicie. I nie widze zadnego triumfowania ktorejkolwiek z bohaterek; kazda z nich na swoj sposob moze byc szczesliwa ta sama miara.

ocenił(a) film na 8
Opryszek

Wszystko fajnie, tylko kilka kwestii, które nie zgadzają się z Twoją teorią:

1. Czemu okłamuje rodzinę i przyjaciół na temat swojej kariery?

2. Czemu ucieka od swoich problemów do Paryża, gdzie sama tak naprawdę nie wie co chce robić? Serio widzisz w tym jej wyjeździe 'cieszenie się chwilą i drobiazgami'? Bo ja nie.

3. Piszesz, że nie zależy jej na karierze, że wcale nie chce być najlepsza. Skąd takie wnioski? Od początku filmu powtarza się motyw tego, że stara się dostać do stałej ekipy tańczącej. Przewija się to później kilkakrotnie - opowiada znajomym o tym, że czeka na ważne spotkanie, dzięki któremu powinna w końcu się wybić i tak dalej. Do tego scena z początku filmu, gdy ćwiczy razem z główną tancerką [tą z którą potem mieszkała] - kiedy choreografka mówi żeby dodatkowi tancerze wyszli, Frances ociąga się i tęsknie patrzy na główną tancerkę - widać, że bardzo chciałaby być na jej miejscu.

4. To czy jej przyjaciółka była szczęśliwa czy nie tak naprawdę nie ma sensu, więc nie wiem czemu o tym wspominasz.

ocenił(a) film na 9
m_borkos

1. Frances ma dość typowe usposobienie, nie lubi przyznawać się do porażek. Trochę wypiera z siebie złe zdarzenia, odkłada poważne decyzje jak najdłużej. Jednak to nie jest na zasadzie, że się załamuje, tylko umie stawić czoła każdej sytuacji. Po prostu nie chce się dzielić złymi uczuciami z innymi, nie potrzebuje czyjejś litości.

2. Dlatego, że jest typową neurotyczką, ciągle zmienia zdanie, ma taki charakter. Dostaje okazje i ją wykorzystuje. Ten Paryż to największe, najbardziej widoczne takie zdarzenie, jednak zdarza się jej to ciągle np. miała już plany na niedzielę, kiedy znajomi zaproponowali jej całkiem co innego i się zgodziła.

3. Nie chodzi mi o to, że całkowicie jej nie zależy, tylko że ta kariera nie jest najważniejsza. Ona chce tańczyć, realizować się, nie musi być numerem jeden, nie musi mieć własnej szkoły tańca. Po prostu chce robić to co lubi - tańczyć - i móc się z tego utrzymać.

4. Ma duży sens, ponieważ jest najgłębiej, po Frances, zanalizowaną i przedstawioną postacią. Frances na początku mówi często w liczbie mnogiej, widzi siebie razem z nią. Później zaczyna się z nią porównywać. I widać duże różnice między bohaterkami. Jej przyjaciółka która wybrała karierę i stały związek, nie realizuje się w jednym ani w drugim. Nie są to także jakieś wielkie porażki, ale nie jest szczęśliwa. A Frances patrzy na świat inaczej i, wydaje mi się, że wychodzi jej to lepiej niż jej przyjaciółce.

Jeśli odebrałeś film inaczej to Ci nie odmawiam Twojej wersji. Chociaż trochę dziwi mnie Twoja interpretacja. Mi Frances wydała się niezwykle optymistyczną, energiczną, nieco zwariowaną ale szczęśliwą osobą. Na pewno nie jest jedną z tych które popadają w długą depresje czy melancholię, bo życie dla niej jest zbyt różnorodne aby przebywać tak długo w jednym stanie. Ona załamuje się, wypija parę drinków, trochę popłacze i idzie dalej.

ocenił(a) film na 10
Opryszek

Opryszek, zgadzam się w 100% z Twoją opinią co do filmu.
Jak dla mnie był cudowny, z główną bohaterką pewnie jest w stanie utożsamić się większa część młodego społeczeństwa XXI wieku.
,,Ludzie często podchodzą do życia tak, że muszą być najlepsi, muszą mieć karierę, muszą mieć rodzinę... Frances żyje z dnia na dzień, cieszy się chwilami i drobiazgami(jak ulga podatkowa)."- tak!
Dodam jeszcze, że z mojego punktu widzenia, całe okłamywanie, odrzucenie posady czy stałego związku to niechęć do utknięcia w jednym miejscu- Frances musiałą na pewien sposób do tego dojrzeć (chociaż nie do końca), odrzucała wiele i zmieniała rzeczywistość, żeby nie zostać na jednej pozycji, w jednym stanie do końca życia.

+cudowny cytat o tym czego pragnie w związku (byłam na tym filmie w kinie 2 razy żeby zdołać go sobie zapisać)

ocenił(a) film na 3
bobowiez

> cieszy się chwilami i drobiazgami.

Aż tu nagle przychodzi pięćdziesiątka na karku i wtedy się zostaje Amerykańskim odpowiednikiem "moherowego beretu" czy inną dewotką. Kościoły są pełne podstarzałych hipsterów i hipsterek.

Mnie to ciekawi na ile G.G. gra a na ile się zachowuje: nie widziałem jej ostatnio w żadnej innej roli.

Wujek_Sylwek

"Mnie to ciekawi na ile G.G. gra a na ile się zachowuje: nie widziałem jej ostatnio w żadnej innej roli." - gra, gra, gdzieś czytałem jak ją męczył reżyser, wiele scen miało nieraz po 40 dubli, aż się mu się spodobało.

W innym temacie napisałeś, że to mumblecore. Muszę postawić weto, reżyser jest zafascynowany tym gatunkiem, sfinansował jeden taki film, ale sam nie zrealizował mumblecore. Wynika to z tak prozaicznych kwestii, że ten film jest za drogi i zbyt profesjonalnie zrealizowany jak na mumblecore. Ale nie tylko, reżyser bawi się w cytowanie różnych filmów (mniej zwanych i pewnie dla tego mniej to widać), czego nie ma w mumblecore. Różnic jest więcej, ale nie warto się nad tym rozwodzić.

ocenił(a) film na 3
brava

> gra, gra, gdzieś czytałem jak ją męczył reżyser, wiele scen miało nieraz po 40 dubli, aż się mu się spodobało.

Eee-tam. Mnie w wojsku różni podoficerowie też męczyli po kilkadziesiąt razy, a ja jak nie umiałem porządnie wyprasować spodni na kant tak dalej tego nie potrafię. Ani ze mnie wojaka ani prasowacza nie zrobili.

Uwierzę w talent aktorski Grety Gerwig jeśli zobaczę ją w jakiejś diametralnie odmniennej roli, nawet w słabiutkim filmie. Jak na razie to siebie całkowicie zaszufladkowała artystycznie.

O mumlecore odpowiem w drugim wątku.

Wujek_Sylwek

Nie wiem, czy ma duży talent aktorski. Ale na pewno gra tu swoją naturalnością, a może reżyser bardzo sprawnie nią operuje. Sam nie wiem. Ale masz racje gra podobne rolę.

Nie widzę sensu pisania raz jeszcze o tym samym w dwóch miejscach.

Opryszek

Zgadzam się z każdym słowem!

użytkownik usunięty
m_borkos

Zgadzam się z tobą. W Paryżu Frances nie wiedziała co ze sobą zrobić. Włóczył się bez celu po ulicach, czytała. Sama przyznała, że to było głupie.
Frances pragnęła być tancerką. Taka była jej życiowa aspiracja.
Jest ważne, że szukała towarzystwa artystów i- co ważne- miała przyjaciół lepiej materialnie sytuowanych, niż ona. Pragnęła żyć tak jak oni. Zajmować się literaturą, sztuką, jeździć po świecie.
Moim zdaniem nie przez przypadek film podzielony jest na rozdziały- adresy. To one definiują w dużym stopniu życie Frances.
Wiele osób pisze, ze Frances cieszy się chwilą. Moim zdaniem nie. Ona robi tylko dobrą minę do złej gry. Nie chce obciążać przyjaciół swoimi problemami. Bo jej nie zrozumieją. Czego dowodem jest jej rozmowa z autorem scenariusza 3 części Gremlinów. On jej się chwali swoimi osiągnięciami. Tymczasem ona nie dostała roli w świątecznym programie. Co oznacza, nie tylko zastój w jej upragnionej karierze tancerki, ale konieczność wyprowadzki z mieszkania. Jej przyjaciel tego nie rozumie. Mówi, że milion razy tracił pracę, że są biedniejsi od niej.
Zauważmy, że w życiu wszystkich znajomych Frances coś się dzieje, ciągle czymś się chwalą. Frances pragnie im dorównać. Stąd wariacki pomysł z Paryżem, bo wyjazd na święta do rodziców nie zrobił wrażenia na znajomych.
Frances aspiruje do lepszego świata, który jej nie rozumie. Traktują ją jak dziwaczkę. Nawet jej najlepsza przyjaciółka, tak naprawdę jej nie rozumie.

ocenił(a) film na 5
m_borkos

Film wygląda jakby wycięto z niego spory kawałek. Bohaterka nie radzi sobie, po czym nagle pyk! i nie wiadomo skąd mamy happy end...

Krolik_2

tylko że nie mamy happy endu..

ocenił(a) film na 5
maskey

A co to jest jak nie rodzaj happy endu?

Krolik_2

adorable. nie sądzę byś kiedyś zechciał obejrzeć ten film ponownie. uwaga jakoby film sprawiał wrażenie wycięcia z niego jakiegokolwiek kawałka jest...

ocenił(a) film na 5
maskey

Przecież jasne jest, że nie mam zamiaru oglądać tego filmu ponownie, skoro oceniłem go na 5/10. Dla mnie jest on pretensjonalny i zwyczajnie słaby.

Krolik_2

To czego nie zamierzasz jest rzeczą wtórną. rzecz w tym, że to właśnie niepełnosprawne odebranie treści filmu spowodowało że tak się o nim wypowiadasz oraz do niego nie wrócisz. Tezy jakoby znajdowała się w nim jakakolwiek luka fabularna nie wybronisz nigdy, tak samo jak wniosku, że w życiu bohaterki nagle pyk! wszystko zaczęło się układać na co wskazywałby rzekomy klasyczny happy end. Dużo tu ślepych strzałów, których już nigdy nie zweryfikujesz. Tyle.

ocenił(a) film na 5
maskey

Najwyraźniej masz jakiś problem ze sobą, czego dowodzi sposób prowadzenia przez Ciebie dyskusji i "poziom" Twojej argumentacji. Tyle.

Krolik_2

Nie wiem skąd wniosek o moich domniemanych problemach. Nie wiem skąd wniosek, że moja argumentacja ma jakikolwiek poziom, skoro nie dyskutujemy o rzeczywistym filmie.
Nie wiem skąd wniosek, że mojemu sposobowi prowadzenia dyskusji cokolwiek urąga w zestawieniu z twoim sposobem uwalniania myśli, skoro próbuję zaznaczyć, że to Twoje uwagi nie mają żadnego poparcia w świecie rzeczywistym i nie sposób je udowodnić - w czym mam pełną i niezaprzeczalną rację. JEDNAKŻE: to że się mylę można łatwo udowodnić, choćby poprzez udowodnienie, że można wykazać w filmie wyraźną dziurę fabularną którą sugerujesz jak i wystąpienie happy endu z zaznaczeniem kryteriów jakie spełnia w zestawieniu z klasycznym. Wtedy między innymi udowodnisz że nie mam racji i to co piszę jest nie-prawdą. Możesz napisać równocześnie, że banany w rzeczywistości mają kolor niebieski i próbować za wszelką cenę przepchnąć tą oświeconą prawdę agresywną retoryką, ale w żaden sposób nie zmieni to faktu że banany są żółte.
Tak samo jak żadnym obrażaniem, zarzucaniem, obniżaniem moich kompetencji nie udowodnisz tego że zrozumiałeś film który obejrzałeś.

Naturalną rzeczą jest krytykowanie tego filmu pod kątem sposobów prowadzenia narracji lub samej sensowności poruszanego tematu - JEŻELI ktoś ma rzeczywisty problem z tymi. Na ten przykład osoba taka nie czuje zainteresowania problematyką szukania przez współczesnych 30 latków własnej tożsamości w czasach powszechnej informacji. Brzmi sensownie. Ktoś woli czasy bitników i za sam pomysł przedstawienia innego pokolenia wystawi ocenę 5/10 oraz podzieli się tym faktem z całym światem, bo cały świat to obchodzi.

Rzeczą niebywale naiwną jest w podobnym tonie dyskredytować film przez pryzmat niezrozumienia jego konstrukcji oraz rzeczywistego tematu, zawierając tą niewiedzę już w swoim pierwszym wpisie.
Potem taki pechowiec burzy się, że ktoś odmawia mu jego świętego prawa do własnej opinii.
Miej odwagę - wprowadź do książek twierdzenie, że banany są niebieskie.

ocenił(a) film na 5
maskey

Dalej jestem pod wrażeniem Twojego sposobu "dyskutowania" i "argumentowania". Tyle akapitów a ich treść nadal sprowadza się do tego, że nie mam racji bo... wg Ciebie nie mam racji.
Zastanów się trochę nad sobą.
EOT

Krolik_2

Musiałem wszystko zawrzeć, żeby nie było żadnych wątpliwości.
Ja rozumiem, że złożony sposób wyrażania swoich myśli i zwracania uwagi to dla ciebie coś nowego. Nie należy jednak krytykować rzeczy tylko dlatego że są nowe, tak samo nie należy pisać że z filmu coś wycięto, skoro narracja jest jasna i przejrzysta a nie jesteś w stanie wskazać w niej błędu.......................

Dzięki tym wszystkim akapitom zapewne dowiedziałeś się, że aby udowodnić to że nie mam racji i się we wszystkim mylę, wystarczy jedynie że dowiedziesz sensu swoich pierwszych uwag - co z instrumentami retorycznymi znanymi ludzkości nie jest wykonalne. Ale spróbować przecież zawsze możesz.

Zamiast tego wolisz bawić się w błazeńskie uwagi na temat mojego "dyskutowania" i "argumentowania", oraz wniosku, że moje teorie da się podważyć bo opierają się jedynie na błahej racji - bo tak. Przecież nie o racje tu chodzi dziwny człowieku, ale o stwierdzeniu faktu, że wracając do analogii - krytukujesz banany za niebieski kolor, podczas gdy one są żółte. Opanuj się i przestań odwracać kota ogonem. Niczego tym nie udowodnisz.
Zamiast sugerować co się da a co nie, może po prostu tego dokonaj, jeżeli twierdzisz że się da?
Nie brzmi to logicznie?
A nie, zapomniałem, nic co napisałeś nie ocierało jeszcze o logikę.

Wolisz za to zamieszczać nic nie wnoszące uwagi pod tytułem "zastanów się trochę nad sobą".
Napisałem dość wyraźnie i dosadnie, że film można krytykować na wielu polach, ale nie może to się opierać na jawnym nie zrozumieniu treści !!!!

Na razie wygląda to tak, że poświęciłem ci trochę czasu, aby wytłumaczyć irracjonalność twojej postawy a twoją odpowiedzią jest głupkowate trywializowanie.

Krolik_2

czy scena, która jednoznacznie obnaża to, że Greta nie spotka nigdy mężczyzny bliższego dla niej niż koleżanka wpisuje się w twoją definicję "happy end"? Czy każdy moment akceptacji swojego losu tu w symbolicznym osiedleniu się w domku musimy od teraz za twoim przewodem nazywać "happy end"? Co oznacza "pyk"? Co w tym kontekście oznacza "nie radzi sobie"? Obawiam się że oglądałoś inny film. Łączę się w bUlu.
Rozumiem, że moje pytania bolą.

ocenił(a) film na 5
aviator48

Najpierw maskey uprawiający retoryką, pod którą nie kryją się prawdziwe treści tylko poważne kompleksy, teraz Ty zaczynasz sensownie aby skończyć zdecydowanie w kiepskim stylu... Ale OK, niech Ci będzie, odpowiadam. Otóż w filmie moim zdaniem nie ma sceny "jednoznacznie obnażającej, że Frances nie spotka nigdy mężczyzny bliższego dla niej niż koleżanka".
Po pierwsze naiwnie jest sądzić, że w wieku 27 lat człowiek może mieć pewność, że _nigdy_ nie spotka i nie zwiąże się z osobą, która będzie dla niego naprawdę bliska. Widziałem "parę" takich zwrotów w życiu osób "nierandkowalnych"więc uwierz mi, nie trać nadziei. ;) Po drugie w ostatniej scenie przed "happy endem" Sophie zostawia Frances - dziewczynę zadłużoną, pozostającą w tyle za swoimi rówieśnikami, nie potrafiącą zrealizować swojej pasji jaką jest taniec w sposób w jaki by chciała, robiącą dobrą minę do złej gry - bosą na ulicy, co jest sceną smutną i symboliczną. Potem mamy przeskok - Frances i pokaz tańca, na którym zjawia się dość spora liczba jej znajomych, niewykluczone jest, że dziewczyna przyjęła jednak ofertę pracy, którą wcześniej odrzuciła. W obliczu zagrożenia pójściem na dno jest to jednak rodzaj happy endu. Oczywiście, nie jest to happy end w stylu "hollywoodzkim", ale jeśli ktoś neguje, że jest to pozytywne zakończenie, bo aby mówić o happy endzie to np. 27-letnia kobieta bez żadnych osiągnięć powinna zrobić karierę w tańcu... no to rzeczywiście nie mam racji. ;)

Krolik_2

Nie chodzi o świadomość człowieka w tym wieku, tylko o umieszczenie konkretnej sceny.
To był film! Przypominam.
To film. Nikogo nie interesuje to co widziałeś w życiu. Wyjdź.

Widzisz taniec i wyciągasz jakieś zdupy wnioski. Pure genius.

Świadczy to dobitnie o tym że nie zrozumiałeś filmu i piszesz na jego temat głupoty.
Nie zmieni tego to, że czujesz się obrażony atakiem 2 użytkowników, jednemu wytykasz poważne kompleksy bo śmieje się z twoich wniosków....... słaby z ciebie użytkownik.

PS. Nie znasz definicji figury Happy End. Skończ z filmami. Zacznij kręcić lody.
PS2. Zapewne też mam kompleksy, bo ty przecież nie możesz się mylić. W końcu jesteś swoim wzorem.

ocenił(a) film na 5
aviator48

Przepraszam, nie zauważyłem, że to był film. ;) A tak serio podtrzymuję, że nie ma tam sceny o takiej wymowie jak twierdzisz.

Ludzie, którzy zamiast rzeczowo dyskutować tylko atakują "przeciwnika" bardzo często mają niebanalne problemy natury psychologicznej. Dlatego wyłączam się z tej chorej "polemiki", bo szkoda mojego czasu ani nie mam ochoty na bezużyteczne dyskusje z osobami przejawiającymi cechy (co najmniej) zaburzeń emocjonalnych. :)

Bye. :)

Krolik_2

bardzo mi przykro, że nie rozumiesz filmów które oglądasz.
przykro mi że problemy przenosisz na nieznanych ci ludzi obrażając ich i wmawiając niebanalne problemy psychologiczne.



Gdybyś uważniej oglądał film, wyłapałbyś sens jednego z monologów Frances i poprawnie przeniósł jego treść na konstrukcję konkretnej sceny. Brak twoich umiejętności nijak się ma do moich domniemanych problemów.

Zwróć uwagę, że solidni użytkownicy tego serwisu znani ze swojego obiektywizmu i znajomości szeroko znanej kinematografii nie mają żadnych problemów z tym filmem i wysoko go oceniają. Mi nie musisz ufać, nawet nie mam zdjęcia w awatarze...

aviator48

można wiedzieć, o który monolog CI chodzi? ;)

ycjbbtlatch

ten z 'szukaniem się wzrokiem' itd.

m_borkos

zgadzam się z Tobą, zauważyłam jeszcze jedną rzecz, kiedy był występ tancerzy głównej bohaterki, początkowo było widać na jej twarzy zadowolenie, po czym znowu pojawił się smutek. Dla mnie to był delikatny sygnał, że Frances żałuje, że nie tańczy z nimi na scenie. Wybrała choreografię, bo być może w końcu stawiła czoło temu, iż nie jest na tyle dobra by tańczyć w zespole. Taka moja drobna interpretacja ;) Oczywiście wolałabym tragiczne zakończenie, ale te również do końca sielankowe nie jest. Widziałam w zakończeniu niepewność bohaterki, Owszem ma pracę, ale ona nie występuje. Ma mieszkanie, ale to jest dopiero niepewny początek. Tak jakby nie chciała się tym za bardzo cieszyć, bo nie wiadomo czy to nie pryśnie za chwilę. Jak dla mnie Frances ewidentnie borykałaś się z depresją, czy czymś w swej istocie podobnym. W Paryżu były pokazane problemy z zasypianiem, po wzięciu tabletek nasennych, przespała większość dnia. błąkała się po ulicach bez celu, w gruncie nie skorzystała z tego pobytu, chociaż to była tam pierwszy raz. ;)

ocenił(a) film na 9
ycjbbtlatch

A ja zakończenie odebrałam jako optymistyczny początek budowania już na własnych fundamentach, z niepewnością schowaną do kieszeni. Zastanawiałam się, czy nie za dużo w tym mojej naiwności. I przyznaję rację, że coś w tym końcu niepewnego jest, za to z depresją nie mogę się zgodzić. Bardziej chodzi o jej ,,niepozbieranie", przez co przesypia wizytę w Paryżu. ;)

paulaaaaify

pewnie, tak też mogło być, zapewne każdy widzi to, co jest mu bliższe :)

ocenił(a) film na 10
m_borkos

happy end ale nie taki jakim go sobie Frances wymarzyła. Zamiast tańczyć, być częścią zespołu i spełniać marzenie zdecydowała się przyjąć ofertę sekretarki i podsumięty jej pomysł tworzenia choreografii. Musiała zrezygnować ze swych planów, bo życie nie było wyjątkowo łaskawe. Nie powiedziałbym więc, że nagle wszystko się odwróciło o 180 stopni.

niumaaa

to nie wina życia, nie zapracowała sobie na wymarzony sukces

O, w takim razie to również film dla mnie! Evviva l'arte!

użytkownik usunięty

film przygnębiający, mimo optymistycznego końca
"i'm so embarrassed, i'm not a real person yet" - znam sporo osób, które mogą tak o sobie powiedzieć, łącznie ze mną. życie nas trochę wyprzedziło, wyprzedzili nas rówieśnicy
trochę z naszej winy oczywiście
na jakimś etapie zawsze coś się nie klei, a robi się jeszcze gorzej kiedy uświadamiasz sobie że "27 is old, though"

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones