Typowy horror studia Universal (przypomina też późniejszego o kilkanaście lat "Porywacza ciał" z Lugosim i Karloffem). Inna sprawa, że obok 'Draculi' jest on prekursorem tego specyficznego filmowego - nazwijmy to - nurtu, łączącego w dość osobliwy sposób kino grozy z farsą i pastiszem.
Mamy więc szalonego naukowca, który marzy o dokonaniu wielkich rzeczy, uczynieniu czegoś niemożliwego do uczynienia, poznania nieznanego. Mamy potwora, narzeczoną naukowca itd.
Myślę, że potencjał historii nie do końca został wykorzystany, zwłaszcza w stosunku do genialnego prologu na wykreowanym w studio cmentarzysku (arcyklimatyczna scena) całość wypada słabiej, jednak i tak jest to bardzo dobry horror. Owszem, zestarzał się porządnie, tego nie ukrywam, ale jednak seans sprawia przyjemność, zwłaszcza kiedy akcja toczy się w siedzibie doktora Frankensteina.
Jest też kilka świetnych scen: ożywienie Monstrum, wzruszająca scena z małą dziewczynką czy wreszcie finałowa obława.
Ciekawostką jest fakt, że w początkowych napisach przy odtwórcy roli Monstrum postawiono znak zapytania, nazwisko pojawia się dopiero na końcu.