Chyba muszę przeczytać książkę. właśnie czytam 'draculę' i bardzo mi się podoba, natomiast ten film nie zrobił na mnie wrażenia. owszem, jak na swoje lata na pewno jest przyzwoity, jednak jest krótki i tak prosty, że fabułę można streścić trzech zdaniach. nie znam jeszcze wielu tak starych horrorów i nie mam porównania. nie wiem też na ile naiwność, prostota i zwyczajna głupota są winą książki, a na ile ekranizacji.
klimat mnie nie powalił, aktorstwo było ok. bardzo podobał mi się ojciec Frankiego, był przezabawny. Końcówka w młynie musiała robić ogromne wrażenie w tamtych czasach, wyglądała naprawdę nieźle.
Zdaję sobie również sprawę, że to jeden z najsłabiej zasłużonych horrorów w dziejach gatunku, więc czuję się w obowiązku wystawić mu wysoką ocenę, choćby z samego szacunku. zresztą oglądało się go bardzo przyjemnie.
nie mogę jedynie pojąć czym u diabła zajmował się Bernhard Kaun, skoro w tym filmie nie było prawie wcale muzyki?? dlaczego??