Film trzymał dobry poziom prawie do samego końca. Ciekawe postaci, przyzwoita animacja, miał swój klimat. Ale niestety, co to za zakończenie? Taki mistrz jak Burton nie zauważył, że jest na siłę przesłodzone? Typowy amerykański happy end. Koniec filmu nie przynosi żadnego morału. O wiele lepsze byłoby spuentowanie obrazu słowami Victora "Już dobrze piesku. Możesz odejść . Na zawsze pozostaniesz w moim sercu" Pies uratował swojemu panu życie, a on dorósł do pogodzenie się z tym, że wszystko ma swój czas. A tak mamy historykę o piesku który w razie wypadku będzię wskrzeszany bez limitów.
Na wszystkie odpowiedzi typu że to zakończenie (filmowe) jest lepsze, odpowiadam - co ze sobą niesie? Nic. Spotkałem się z opinami że jest dobre, bo dzieci nie mogą oglądać smutnych filmów. Proszę was, po pierwsze - to NIE JEST film dla dzieci, a po drugie nawet jeśli, to czasami smutne zakończenie z wartościowym przesłaniem jest lepszym, niż banalne i wesołe. Mogę rzucić przykładami, ale nie sądzę że potrzeba.
Również uważam , że zakończenie jest cienkie. Film zbudował piękny klimat , widz mógł już się czuć wzruszony , że Sparky poświęcił się dla swego właściciela a tu nagle ponownie ożywa i czar pryska.
Niestety za podobny temat dostałem niesamowicie po uszach za to , że nie użyłem opcji o spoilerze , a swoim temacie żadnego takowego nie napisałem . Ludzie to świnie . Pozdrawiam :)
Pewnie Disney wymusił na Burtonie takie zakończenie. No bo jak to, film Disneya bez szczęśliwego zakończenia?
Z Pocahontas się zgodzę, ale Król Lew? Przecież pod koniec filmu Simba wraca na Lwią Ziemię, i wszystko odżywa.
Ten film opiera się na krótkometrażówce Burtona z lat 80-tych i ona ma identyczne zakończenie. W sumie końcówka to jedna z niewielu scen które powtarzają się w praktycznie 100% z tamtym filmem.
Zgodzę się z Tobą. Zakończenie zniszczyło ważny morał w filmie.
Nie tylko kwestia zakończenia, co samego aktu ożywania zmarłego - oby im w krew to nie weszło.
Ożywią martwe zwierzaki, zaczną później ożywiać ludzi. Będzie biegał piesek z odpadającym ogonkiem lub uchem, a potem mamusia lub tatuś, gubiący rękę czy oko. Takie zakończenie prowadzi do spekulacji o niebezpiecznych, wręcz niemoralnych następstwach. I prawdę mówiąc wcale nie jest to dobre zakończenie, na dłuższą metę.
A kto powiedział, że jest to film dla dzieci? A chyba tylko dzieciaki mogą dojść do takiego wniosku, po obejrzeniu filmu. A rodzice są od tego, żeby wszystko dziecku wytłumaczyć. Chociaż ja, bym na taki film dziecka nie zabrał.
Ja nie wiem jaka jest grupa docelowa tej produkcji, o dzieciach nie wspominałem. Myślę, że jest to film dla amatorów takich klimatów. Ciężko ich jednoznacznie skonkretyzować w kwestii wieku. Sądzę, że Twój post był skierowany do innej osoby.
Problemem "Frankenweenie" jest właśnie to, że nie jest to film ani dla dzieci, ani dla dorosłych. Dla dzieci momentami będzie zbyt straszny i kończy się wątpliwym morałem. Dla dorosłych z kolei w ogólnym rozrachunku jest trochę zbyt infantylny.
Ten film zupełnie dotykał innego morału, a mianowicie celu wykorzystania nauki. Tego że wszystko może być wykorzystane w dobry i zły sposób.
Byłby idealny gdyby Sparky na dobre odszedł. Szczególnie dla dzieci, którym również ciężko pogodzić się z odejściem ich pupila. A tak, to film nie wyróżnia się niczym.
"Już dobrze piesku. Możesz odejść . Na zawsze pozostaniesz w moim sercu"
To byłby dopiero banał. Bardzo dobrze, że Burton przełamuje schematy i do końca zaskakuje (nie zawsze - tak jak choćby w tym przypadku czy w Boogie Nights - happy end jest schematycznym rozwiązaniem akcji)
Mnie się bardzo podobało zakończenie. W mojej subiektywnej opinii, właśnie gdyby film skończył się w momencie, gdy chłopiec wypowiada podniosłe "Na zawsze pozostaniesz w moim sercu" straciłby wiele. Być może większość widzów oczekiwałaby takiego bezpiecznego zakończenia, nie pozostawiającego pytań i kontrowersji (a zwłaszcza rodzice pokazujący ten film swoim dzieciom). Niemniej jednak, pies ożywa ponownie i to daje pole do popisu i pozwala na głębsze zastanowienie się na sensem tej sceny. Nie chcę się tu doszukiwać nie wiadomo jak wydumanych przesłań, jednak niemal oczywiste jest (pojawiające się w filmie kilka razy, między innymi: nauczyciel ostrzegający Victora, że z nauką trzeba ostrożnie bo może zostać użyta w złych celach, nieudane eksperymenty innych dzieci), że twórcy położyli nacisk na, a raczej postawili pytanie, czy nauka powinna rozwijać się absolutnie bez przeszkód, czy racjonalne jest pozwolić, aby przeprowadzać badania lub stosować wynalazki, które są niebezpieczne? (Tutaj odnoszę się też do wypowiedzi Sephiroth na temat, pójścia krok dalej i zastosowania technologii wskrzeszania na ludziach).
Z nieukrywaną ciekawością zabrałam się za oglądanie, a tu takie rozczarowanie... Powiem tak, wszystko byłoby dobrze jakby tym dzieciakom jednak się nie udało wskrzesić reszty zwierząt, bo wtedy zaczęło się psuć... Lubię Burtona, ale jak zobaczyłam gigantycznego żółwia ninja to padłam i naprawdę przestało mi się chcieć to oglądać, jak na niego to stać go było na więcej.
Spore oczekiwania i niestety rozczarowanie. Ładna grafika, fajny klimacik, ale fabuła... nieporozumienie. Wyraźnie brakuje tu jakiegoś przesłania, przez co film jest tylko wydmuszką. Duży plus za psa, duży minus za żółwia.
To samo pomyślałam. Kiedy już ożywili pozostałe stworzonka, to zaleciało mi tandetną Godzillą.
Również uważam, że film powinien zakończyć się w momencie kiedy Victor mówi, że Sparky zostanie na zawsze w jego sercu. Ewentualnie, już po napisach, mógłby się do niego przybłąkać jakiś biedny piesio w strugach deszczu, dając do zrozumienia, że mimo iż nie ma już Sparkyego, to są jeszcze na świecie inne psy, którymi można się zaopiekować.