Dużo ludzi osób krytykuje pomysł na ten film. Zapewne najwięcej film zarobi na młodszych pokoleniach co jest zrozumiałe ale naszła mnie taka refleksja. Pamiętam jak to pokolenie które teraz krytykuje oglądanie czyjegoś wesela ponad 20 lat temu siedziało przed telewizorami i oglądało wesele Michała Wiśniewskiego na Antarktydzie. Czy to nie jest analogiczna sytuacja? Może i wtedy nie szliśmy na to do kina ale były też inne czasy kina i owszem były ale mniej osiągalne niż dzisiaj. Zarabiając powiedzmy te przysłowiowe 5zl na godzinę ciężko było iść do kina, dzisiaj za godzinę pracy mamy 2 bilety więc kino jest bardziej osiągalne.
To, że coś jest łatwo dostępne, nie znaczy, że trzeba iść na każde gówno. Poza tym, bilet do kina jest niesamowicie drogi i jest na ostatnim miejscu jeśli chodzi o wydatki. Są inne, ważniejsze potrzeby, np. podatki czy jedzenie. Ale jak ktoś jest na utrzymaniu rodziców to tego nie widzi.
Widzisz różnicę między obejrzeniem czegoś w tv a pójściem i zapłaceniem za bilet?