PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=381328}
7,1 44 tys. ocen
7,1 10 1 44160
7,4 33 krytyków
Frost/Nixon
powrót do forum filmu Frost/Nixon

ale naprawdę, za 10 lat dalej się o nim będzie pamiętać.

korporant

A ja akurat bym powiedział, że dla plebsu (chociaż wolę określenie "kino popcornowe" i mam nadzieję że o to chodziło) - bo i lekki, i przyjemny w oglądaniu, i niespecjalnie oryginalny w formie. A do tego hollywoodzki i uproszczony, jak i poprzednie filmy Howarda (akurat w tym przypadku to nie jest zarzut, tylko spostrzeżenie) - widzimy pasmo porażek Frosta, a po nim zwycięstwo, z którego się cieszymy.
Określenia w stylu "trzyma w napięciu lepiej niż niejeden thriller" są trafne - bo jest sporo złych i średnich thrillerów. A to, że trzyma w napięciu lepiej niż te dobre, nie robi z tego filmu klasyka - są tysiące filmów, niekoniecznie rewelacyjnych, z pasjonującymi dialogami (w tym roku choćby "Doubt").
Klasyka nie zrobi z tego filmu też fakt, że to jeden z najlepszych filmów Howarda - a przynajmniej nie dla mnie, bo jego poprzednie oscarowe filmy kompletnie nie robią na mnie wrażenia.
Film dobry (powiedziałbym "fajny"), ze znakomitym duetem aktorskim, ale niepotrzebnie zbierający komplementy jako zaangażowane kino, bo to po prostu kino polityczne łatwe do przełknięcia. Jeśli chodzi o Oscary - o wiele bardziej zaangażowanym kinem politycznym z "artystyczną duszą", bardziej skomplikowanymi postaciami, równie rewelacynym aktorstwem, "żywym" dialogiem i bardziej aktualnym tematem jest kontrkandydat "Frost/Nixon" w głównej kategorii - "Milk".
Mimo wszystko, "Frost/Nixon" polecam.

ocenił(a) film na 8
Howler

Zgadzam się z przedmówcą, to jest kino dla szerokiej publiki amerykańskiej, łatwe i przystępne - a czy je docenią, to inna sprawa. IMHO film bardzo dobry

ocenił(a) film na 9
Howler

Z tym "Milkiem" to żart, prawda...?
Aha, i chętnie dowiem się do czego konkretnie odnoszą się twoje zarzuty pod adresem "F/N", że "hollywoodzki" i "uproszczony", bo to takie chwytliwe hasła, ale niewiele z nich wynika. Poproszę o jakieś rozwinięcie tematu.

Dwight_

"bo i lekki, i przyjemny w oglądaniu," ; "A do tego hollywoodzki i uproszczony". Ciekawe. Mam dosyć dobry punkt odniesienia bo oglądałem film z rodzicami. Po reakcji matki widziałem, że gubiła wątek, a dodam, że oglądanie dla niej właśnie "hollywoodzkiego i uproszczonego" kina nie należy do większych przyjemności. Podobnie jak zamiłowanie, a raczej brak do kina zahaczającego o politykę. Stąd też śmiem wysnuć tezę, iż film ten jest dokładnie przeciwieństwem kina łatwego, prostego i przyjemnego. Sporo ludzi błędnie do niego podejdzie szukając chwytliwych uwag, uszczypliwości czy czegokolwiek na co naprowadzi ich pisana zapowiedź filmu. Wg mnie prawdziwą potęgą tego filmu nie była cała otoczka przygotowania wywiadów, praca nad znalezieniem odpowiedniego, sprowadzającego na deski rywala pytania. To potęga charakteru i stanu w jakim znajdował się Frost jak i Nixon. Frank Langella odegrał kapitalną rolę, każdy ruch, spojrzenie, grymas twarzy wyrażały ogromną głębie postaci jaką grał. Michael Sheen świecił zdecydowanie mniej niż jego konkurent lecz i tutaj można było zobaczyć ciekawą przemianę i końcowy sukces tego charakteru.

Najlepszym podsumowaniem i zarazem oceną całego filmu będą słowa żywcem wyciągnięte z niego samego:

"Bo tego ostatniego dnia David odniósł sukces,
na krótką chwilę uzyskując to, czego żadnemu dziennikarzowi, ani oskarżycielowi, ani sądowej komisji, ani politycznym wrogom nie udało się osiągnąć.
Twarzy Richarda Nixona, w której widać było pustkę samotności, odrazę do samego siebie i porażkę.
Reszta projektu z jej wpadkami nie tylko mogła zostać zapomniana..."

Dwight_

Nie, nie żart - jestem w stu procentach poważny, bo "Milk" jest według mnie rewelacyjnym filmem.
I nie dość, że napisałem, że "hollywoodzki" i "uproszczony" to nie zarzuty, to napisałem (wprawdzie krótko, ale napisałem), do czego się odnoszą ;). Nie chcę się kłócić, ale proszę - wytrzymuj do końca zdań i nie pomijaj nawiasów. Oczywiście nie upieram się, że moja racja jest najmojsza, ale tak ten film odebrałem.

ocenił(a) film na 9
Howler

Cóż, nie jest to forum dotyczące "Milka", więc powiem tylko, że kompletnie się z twoją oceną tego filmu nie zgadzam. To mało oryginalna i do bólu poprawna politycznie biografia. Ale to moja opinia.
Ok, "hollywoodzki" nie musi być zarzutem (choć często bywa), ale jak piszesz, że film jest uproszczony, to nie zaprzeczaj sam sobie pisząc później, że to nie zarzut. Uproszczenia, spłycenia i inne tego typu rzeczy są zawsze jakąś tam wadą, słabością czy niedociągnięciem filmu. Istotnie, napomknąłeś krótko coś o pasmie porażek Frosta i jego końcowym sukcesie, ale to żadne wytłumaczenie, bo film opowiada o prawdziwych wydarzeniach, które taki właśnie miały finał. Co mieli niby zrobić twórcy? Zakończyć go inaczej, żeby nie było "hollywoodzko"?
I bez obaw - czytam zdania do końca i nic nie pomijam. Po prostu nie rozumiem twojej argumentacji, tudzież jej braku.

Dwight_

Spłycenia nie są (przynajmniej według mnie) wadą filmu, jeśli ma się go po prostu przyjemnie oglądać - a to właśnie taki film (według mnie). A na pewno nie jest dla mnie wadą to, że jest "hollywoodzki", bo to samo możnaby zarzucić dziesiątkom filmów, które uwielbiam (między innymi "Milk")
Nie zaprzeczam sobie, a po prostu dziwię się, że "Frost/Nixon" jest odbierany jako znacznie bardziej "głęboki" niż jest w rzeczywistości. Nie ma tutaj skomplikowanych portretów psychologicznych, nie ma nad czym się zastanawiać - całość opiera się na odbijaniu piłeczki za pomocą pasjonujących dialogów. Upieram się, że to nie zarzut, bo działa na korzyść filmu w tej postaci, w jakiej nam go podano, a jeśli dziwi cię, że wstawiłem tak niską ocenę filmowi, któremu nie potrafię wiele zarzucić - bardzo rzadko oceniam filmy na podstawie ich wad, bo można je znaleźć wszędzie.
PS: <lol> Mam pytanko - czy na co dzień używasz "tudzież"? Nie chcę się czepiać ;), ale to wesołe słówko jest ulubionym sposobem niektórych użytkowników filmwebu na pokazanie "jestem lepszy!". Niestety, kiedy nijak nie pasuje stylem do reszty komentarza (i nie jest to ironia), można to zauważyć. Przepraszam, że wytykam - sam nie jestem wybitnie elokwentny, ale lubię od czasu do czasu być złośliwy (stąd też wcześniejszy złośliwy komentarz);>
Pozdrowienia ;)

ocenił(a) film na 9
Howler

Niżej napisałem - mam nadzieję, że dość wyczerpująco - na czym moim zdaniem polega wartość tego filmu i dlaczego uważam, że nie jest to tylko lekkostrawne "kino popcornowe", jak to nazywasz. Jeśli chcesz podyskutować, to może wygodniej będzie pod tamtym postem :)
Natomiast w kwestii "tudzież" - nie wiem, czemu się akurat do tego przyczepiłeś... Używam tego słowa tam, gdzie ono pasuje ze względu na jego znacznie, a nie dlatego, że "mądrze" brzmi. Być może są ludzie, którzy się nim popisują, ale osobiście nie umiem sobie za bardzo wyobrazić, jak miałoby to wyglądać. Nie posługuję się nim za często, na pewno nie, kiedy mówię. Ale akurat tam gdzie je wstawiłem w swoim poście, użyłem go jak sądzę poprawnie. Jak masz bardziej pasujący zamiennik, to chętnie posłucham.

ocenił(a) film na 10
Howler

nie obraż sie ale MILK to dla mnie propagandowe g... Za przeproszeniem - F/N do pięt nie dorasta i raczej długo nie będzie. w F/N masz DWIE STRONY konfliktu TAK SAMO pokazane. W MILKU to jest IDEOLOGIA czyli "My nowocześi i ci staroświeccy tandeciarze". To jest zupelnie inne kino. Bez urazy, ale Gus Van Sant to reżyser IDEOLOGICZNY - jego filmy w 90 PROCENTACH zawierają wątek HOMO - wiec nie mówmy w jego imieniu "SZCZEROŚĆ", bo ideologia jej nie ma. NIGDY.

korporant

A filmy Howarda w 100% zawierają wątek hetero. Co to za argument?
Jeśli nie zgadzasz się z propagandą van Santa, czemu nie poszedłeś trochę głębiej, doszukując się haczyków? Choćby takiego, że Milk jest hipokrytą - bo mówi jednemu ze swoich współpracowników "never blend in" (hasło tym ważniejsze, że jest jednym z tagów filmu), podczas gdy sam osiągnął wszystko, co osiągnął, dostosowując się na potrzeby swojej kariery politycznej do tego, czego oczekiwano od polityków (garniturek i ulizana fryzura). Albo takiego, że społeczność homoseksualistów nie jest tutaj przedstawiana jako ofiary, ale jako tłum, który jest czasami tak nietolerancyjny wobec swoich wrogów, jak wrogowie wobec nich.
Bo rozumiem, że film nie przekonał cię do tego, że homoseksualistom należą się prawa. Tym bardziej uda się tego zrobić mi ;).
A jeśli chodzi o "Frost/Nixon" - stwierdzenie, że dwie strony konfliktu są tak samo pokazane wydaje mi się dość dziwne, skoro od samego początku film każe nam kibicować Frostowi i w swojej najważniejszej scenie jednoznacznie wyśmiewa STAROŚWIECKI pogląd Nixona, że jeśli prezydent zrobi coś niezgodnego z prawem, to nie jest to nielegalne.
I robi to jak dla mnie słusznie - bo ten pogląd wydaje mi się tak samo bzdurny jak twierdzenie, że homoseksualista jest gorszym człowiekiem niż heteroseksualista (a to wyśmiewa "Milk").

PS: Jeszcze raz podkreślam, że "Frost/Nixon" mi się podobał i ani razu nie nazwałem go złym filmem.
Pozdrowienia ;)

ocenił(a) film na 9
Howler

Widzisz, tylko, że np. ja nie odczułem, że film kazał mi kibicować Frostowi i że wyśmiewa Nixona i jego postawę. Owszem, poglądy, które wygłasza prezydent w ostatnim wywiadzie są co najmniej bardzo kontrowersyjne, a z punktu widzenia ładu demokratycznego już w ogóle nie do przyjęcia i z tym faktem twórcy nie polemizują, ale na pewno nie pokazują tu Nixona jako postaci negatywnej, którą trzeba potępiać, podobnie jak całą jego działalność.
Wbrew temu co twierdzisz, ten film pokazuje obie strony tego starcia jako równorzędne, a obu jego bohaterów jako w gruncie rzeczy sobie bliskich i bardzo podobnych. Dla obu ten medialny pojedynek nie jest ważny ze względu na jego merytoryczną zawartość (przynajmniej nie na początku). Nixon chce się odbić od dna, szuka możliwości powrotu do wielkiej polityki. Frost myśli o oglądalności, ale także pragnie pokazać, że potrafi być poważnym dziennikarzem, a nie tylko gospodarzem tandetnych talk-shows. Obaj traktują to ambicjonalnie, chcą udowodnić krytykom ile są warci i na co ich stać. I obaj wiedzą, że telewizja ma odpowiednią siłę, by mogła im do tego posłużyć. Bo właśnie, w przeciwieństwie do "Milka", mniej chodzi tu o ideologię, o kreślenie podziałów i wskazywanie palcem kto jest cacy a kto nie, a bardziej o pokazanie pewnego zagadnienia - siły, ale też przewrotności i kapryśności mediów, a szczególnie telewizji, która zaczynała wtedy zdobywać władzę nad opinią publiczną i potrafiła nią już całkiem sprawnie kierować.
W tym ujęciu prezydent Nixon rzeczywiście jest staroświecki, ale nie ze względu na jego poglądy, ale ze względu na to, że nie potrafił się w tej medialnej rzeczywistości odnaleźć. Owszem, próbował i z początku to on dyktował warunki podczas wywiadów z Frostem. Jednak w końcu został pokonany przez własną szczerość, na którą nieostrożnie sobie pozwolił. W zasadzie Nixon jest tu ukazany jako człowiek prawdziwie ideowy. Ma być może kontrowersyjne poglądy, ale trzyma się ich, bo wierzy, że są słuszne. Nie jest typem cwaniaczka, potrafiącego czarować publikę i mówić tylko to, co się jej spodoba. Mówi otwarcie, co uważa za właściwe i dlaczego. Ale w telewizji nie liczą się same poglądy, tylko to jak potrafisz je sprzedać. Dlatego Nixon najpierw przegrał prezydenturę z Kennedym, potem mimo zwycięstwa nigdy nie zaskarbił sobie popularności wśród mediów i wreszcie musiał ustąpić pola w pojedynku z Frostem, który być może nie dorównywał mu intelektualnie i merytorycznie, ale lepiej rozumiał zasady rządzące telewizją.

Wcześniej napisałeś, jakoby "Milk" poruszał bardziej aktualny temat. Takie twierdzenie jest dla mnie co najmniej dziwne. Przecież od czasów Milka bardzo dużo się zmieniło. Dziś homoseksualiści, przynajmniej ci w Stanach, nie muszą walczyć o swoje prawa, bo je mają. Nie muszą walczyć, o to żeby ich nie zwalniano z pracy, żeby ich nie prześladowano, słowem - żeby traktowano ich jak ludzi. Tymczasem twórcy "Milka" żyją chyba wciąż w latach 70. Zrobili film-manifest, który nijak się ma do współczesności.
Co innego w przypadku "Frost/Nixon". Po pierwsze sam temat telewizji i jej wpływu na naszą ocenę rzeczywistości jest wciąż aktualny, o czym przypominają nie tylko każde kolejne kampanie i wybory, ale przypominają o tym właściwie wydarzenia każdego dnia, przefiltrowane przez stacje telewizyjne. Po drugie ideologiczna wymowa filmu (chodzi o ten kulminacyjny punkt rozmowy) staje się wyjątkowo aktualna w świetle chociażby ostatniej prezydentury w USA, kiedy problem legalności działań podejmowanych przez władzę, był bardzo szeroko dyskutowany. I z pewnością problem ten będzie powracał - nie tylko w Stanach, ale wszędzie, bo globalne problemy będą zmuszać władze państw do podejmowania radykalnych działań. Dlatego uważam, że gdzie jak gdzie, ale akurat w kwestii aktualność i wagi poruszanych problemów, "F/N" zostawia "Milka" daleko w tyle.

ocenił(a) film na 10
Dwight_

Zgadzam sie w 100 procentach. Uważam że film F/N jest po prostu cieakwszy... DUŻO cieawszy i bardziej uniwersalnych.

Dwight_

Mi ani przez chwilę nie wydawało się, że "Frost/Nixon" jest zainteresowany czymś poważniejszym - nie zauważyłem też konkretnie, na podstawie samego filmu, w jaki sposób obycie Frosta z telewizją pomogło mu w pokonaniu Nixona - to była raczej desperacja.
Ale mimo wszystko dzięki za wyjaśnienie i jeśli naprawdę to wszystko znalazłeś w tym filmie - nie dziwię się, że aż tak ci się podobał ;).
Mówiąc o aktualnym temacie "Milk" miałem na myśli konkretne zdarzenie - przejście w Kalifornii propozycji nr 8, które praktycznie pokryło się z premierą "Milk".
Po mojemu w tej wypowiedzi: "tudzież" - "a właściwie". Przepraszam jeszcze raz, że się tego czepiłem ;)
Pozdrowienia

Dwight_

"Wcześniej napisałeś, jakoby "Milk" poruszał bardziej aktualny temat. Takie twierdzenie jest dla mnie co najmniej dziwne. Przecież od czasów Milka bardzo dużo się zmieniło. Dziś homoseksualiści, przynajmniej ci w Stanach, nie muszą walczyć o swoje prawa, bo je mają" Chyba nie teges.. :P W Stanach właśnie dużo ludzi miało za złe producentom "Milka", że film wypuszczono przed głosowaniem propozycji 8 (czyli zakazującej homoseksualistom udzielania slubów) w Kaliforni, bo byc moze większosc byloby przeciw tejże poprawki. Temat jest AKTUALNY ze względu na homofobię, i (oczywiście już o wiele rzadszą niż w tamtych czasach) dyskryminację społeczeństwa.

ocenił(a) film na 4
mleko_w_proszku

poprawka! film wypuszczono PO glosowaniu, stąd pretensje. bo poprawka przeszla (czyli ponownie zakazano malzenstw homoseksualnych w kalifornii)

w pojedynku milk vs frost/nixon, zdecydowanie 2:1 (ten jeden za brawurowa role langelli, moj faworyt do drugoplanowej)

dawno nie bylem tak rozczarowany. piekne pole do gry, manipulacji, obnazenia sztuczek komunikacji, debaty, werbalnych i niewerbalnych. masaaaaaa... i co? i nic, zero, null! ten film udowadnie jedynie, ze w wyscigu po oskary musza brac udzial filmy promujace panamerykanska wizje swiata.

ocenił(a) film na 9
mleko_w_proszku

Oddzielcie walkę o prawo do zawierania małżeństw od realiów, o których opowiada "Milk". To jednak nie to samo. A co do homofobii, to nadal będzie ona występować u pewnych grup czy jednostek, ale jednak obraz homoseksualistów w świadomości społecznej znacząco się zmienił od czasów Milka. Dziś żaden szanujący się polityk, działacz społeczny, czy jakakolwiek osoba publiczna nie mówiłaby o homoseksualistach takich rzeczy, jak mówili Anita Bryant czy senator Briggs, bez narażenia się na ostracyzm. Nikt dziś nie wyrzuciłby homoseksualisty z pracy ze względu na jego orientację bez narażenia się na konsekwencje. Owszem, w mentalności wielu ludzi negatywny obraz gejów nadal funkcjonuje i będzie funkcjonował. Ale czy "Milk" cokolwiek w tej kwestii zmieni? Wątpię. Bo żeby tak się stało, musiałby bardziej skupić się na swoich bohaterach jako ludziach - pokazać ich jako takich samych, jak reszta społeczeństwa. A tego tam nie ma. Problem z filmem Van Santa jest taki, że jest to polityczny manifest. Film jest skrojony pod konkretną tezę, bohaterowie odgrywają bojowników o równouprawnienie, ale tak naprawdę mało mnie obchodziło, czy coś osiągną, bo nie potrafiłem się z tymi ludźmi utożsamić.

noemek, możesz wyjaśnić na czym konkretnie polega "promocja panamerykańskiej wizji świata" (i co to w ogóle takiego) we "Frost/Nixon"

Dwight_

Fiuuu... no to mamy problem, bo ja doskonale widzę w "Milk" ludzi takich samych, jak reszta społeczeństwa, a do tego bardzo prawdziwych. Zobaczyli ich też moi znajomi, którzy poszli na film z uprzedzeniami, a po wyjściu stwierdzili, że robią się coraz bardziej tolerancyjni - więc może ty byłeś oporny, ale jest mnóstwo ludzi, którzy to kupują. Może to głupie porównanie, ale w "Brokeback Mountain" wielu ludziom trudno było uwierzyć - w "Milk" jest to o wiele łatwiejsze, bo film nie ucieka całkiem od stereotypu geja, a poza tym historia jest prawdziwa. Więc wydaje mi się, że "Milk" może coś zmienić - nie w pojedynkę, ale jako jeden z wielu filmów na ten temat. Ale jeśli historia nie jest według Ciebie ważna, to już twoja sprawa - nie przekonam cię, że jest.
Pozdrowienia jeszcze raz. Zamykam się już ;)

ocenił(a) film na 9
Howler

A widzisz, ja z kolei mam zupełnie inne wrażenia - "Brokeback Mountain" to jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu widziałem i absolutnie nie miałem problemu, żeby w tą historię uwierzyć. Rzeczywiście trudno porównywać "BM" z "Milkiem", bo oprócz orientacji bohaterów nic tych filmów nie łączy, ale skoro już przy tym jesteśmy, to dzieło Anga Lee wygrywa bezapelacyjnie. Z jednej strony opowiada historię uniwersalną, odwołującą się do ponadczasowego mitu zakazanej i niespełnionej miłości, a z drugiej sytuuję ją w określonych realiach, czyni jej bohaterami prawdziwych i żywych ludzi, a nie jednowymiarowe postacie, których rola sprowadza się do wygłaszania z ekranu określonych haseł, jak ma to miejsce w "Milku". W "Brokeback Mountain" sami bohaterowie jako złożone i bogate jednostki ludzkie - z ich problemami, z ich życiowym bagażem, z ich dramatyczną sytuacją - są dla Anga Lee ciekawsi niż jako bohaterowie-geje. Dlatego obaj są pokazani w sposób daleki od stereotypu. A mam wrażenie, że w "Milku" właśnie zgubili się gdzieś prawdziwi ludzie. Cały akcent przesunięty został na ideologię, na gejów walczących o swoje prawa. Stąd ta stereotypowość, która mnie trochę razi, bo jest to stereotyp negatywny. Nie wszyscy geje są przecież tacy. Mnie osobiście bardziej interesują losy tych, którzy gdzieś tam w ukryciu próbują sobie sami radzić z presją, z uprzedzeniami środowiska, niż ci, którzy paradują po ulicach z megafonami w kolorowych ciuszkach i śmiesznie mówią.
Ale to moja opinia i nikt nie musi się z nią zgadzać :) Również Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 4
Dwight_

czyli -> nixon wielkim prezydentem byl (i te ludzkie odruchy...)
-> afera watergate nie tylko zmienila bieg historii usa, ale calego świata...

niestety, tylko w świadomości amerykanów

o to mi chodzi :]

ocenił(a) film na 9
matt_matt

No dobrze, ale ja wciąż nie wiem, w którym miejscu film Howarda lansuje tą tezę, że "afera watergate nie tylko zmienila bieg historii usa, ale calego świata". Być może część Amerykanów rzeczywiście tak uważa, ale z "Frost/Nixon" się tego nie dowiedziałem. Zresztą jak już się w to zagłębiać, to w jakimś sensie bieg historii zmieniła, bo doprowadziła do ustąpienia Nixona. Nie wiadomo jak potoczyłyby się wydarzenia w trakcie i po jego następnej kadencji. Ale to takie gdybanie oderwane zupełnie od filmu.

A co do kwestii "Nixon wielkim prezydentem był", to jakoś trudno mi to połączyć z "amerykańską wizją świata", bo akurat postać Nixona nie jest chyba jakoś szczególnie przez Amerykanów hołubiona. A szkoda, bo oprócz afery Watergate miał on na koncie także niewątpliwe zasługi, które często się pomija w ocenie jego prezydentury.
I o co chodzi z tymi "ludzkimi odruchami"? Mam rozumieć, że według ciebie prawdziwy Nixon takowych nie posiadał...?